"Czasami odczuwam ulgę z powodu śmierci dziecka, które bardzo męczyło się za życia"
"Rodzice mają dosłownie moment na pożegnanie. Pytamy wtedy o imię, czy życzą sobie chrztu [...]. Wszystko po to, by mama i tata poczuli się rodzicami, co ułatwia przeżycie żałoby." - mówi w wywiadzie dla Wysokich Obcasów prof. dr hab. Magdalena Rutkowska, neonatolog z Kliniki Neonatologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
W rozmowie poruszane są ważne wątki dotyczące tego jak rodzice radzą sobie z odejściem dziecka, jak wygląda rozwój skrajnych wcześniaków, a także co jest ważniejsze: jakość życia czy jego świętość.
Zhumanizować medycynę
Profesor Rutkowska była jedną z organizatorek pierwszych w Polsce studiów z etyki lekarskiej i opieki medycznej. Jak sama przyznaje, te studia poszerzyły jej horyzonty i zhumanizowały medycynę. „Filozofowie zawsze brali udział w dyskusjach, patrząc na ten problem z innej strony, a nam, lekarzom, zwracali uwagę, co robić, by sztuka medyczna nie zatraciła człowieczeństwa.” – mówi.
Podkreśla, że nie przywykła do śmierci, ale zdarza jej się odczuwać ulgę, gdy odchodzi dziecko, które męczyło się za życia. Pytana przez dziennikarkę czy inni rozumieją jej podejście przyznaje, że brakuje w naszym kraju dyskusji na ten temat. Znikoma jest także wiedza dotycząca leczenia paliatywnego.
Ostatnie chwile
Gdy lekarze mają pewność, że dziecka nie można już uratować, ważne jest, by zaspokoić jego podstawowe potrzeby: by było mu ciepło, było nakarmione, nie czuło bólu. Zdarza się, że rodzice mają zaledwie chwilę na pożegnanie. Wtedy maluch może zostać ochrzczony, matka może go przytulić.
„Trzeba pamiętać, że 80 proc. noworodków, które wymagają leczenia paliatywnego, umiera w szpitalach. To tak ważne, by nie odbywało się to w samotności.” – zaznacza prof. Rutkowska.
Bywa i tak, że rodzice wracają do kliniki, mówiąc, że czują się tam jak w domu, bo tam urodziło się i zmarło ich dziecko.
Być przy człowieku
Profesor przyznaje, że w swojej pracy często staje przed trudnymi pytaniami. Wtedy myślami wraca do słów Jana Pawła II, które skierował do środowiska medycznego. Papież powiedział wtedy: „I Chrystus, który mówi do setnika: Przyjdę i uzdrowię go . Nieraz onieśmiela nas to, że nie możemy uzdrowić , że nie możemy nic pomóc. Przezwyciężajmy to onieśmielenie. Ważne jest, żeby przyjść. Żeby być przy człowieku cierpiącym. Może nawet bardziej jeszcze niż uzdrowienia potrzebuje on człowieka, ludzkiego serca, ludzkiej solidarności”.
Skomentuj artykuł