Czekałem na przełom. Był we mnie

Czekałem na przełom. Był we mnie
(fot. shutterstock.com)
Jerzy Chodorek

Przez jedenaście lat pracował w korporacji. Zmęczenie i brak spełnienia spowodowały, że postanowił to zmienić. Dzisiaj utrzymuje się z pasji zarządzania czasem.

Piotr Nabielec od dwóch lat zawodowo pomaga organizować ludziom swoje życie. Jednak droga, którą przeszedł, by ostatecznie spełniać się w wykonywanym zawodzie, naznaczona była pasmem sukcesów i niepowodzeń, wzlotów i bolesnych upadków. Wcześniej pracował w międzynarodowej korporacji zatrudniającej ponad tysiąc pracowników. To, co miało być spełnieniem marzeń z młodości - praca w branży informatycznej wśród specjalistów z całego świata - po jedenastu latach stało się powodem wypalenia zawodowego i frustracji. Etat programisty w prestiżowej firmie oferował mu stabilizację finansową i firmowe wyjazdy. Mimo, że podczas zagranicznych delegacji sypiał na dwudziestym siódmym piętrze drapacza chmur w Tokio, podróżował czerwonym SUV-em po szerokich szosach Stanów Zjednoczonych czy kibicował na widowni podczas meczu NBA Dallas Mavericks, postanowił zaryzykować.

Ryzyko

DEON.PL POLECA

W 2004 roku Piotr, studiując jeszcze w Danii, po raz pierwszy spotkał się z przedmiotem Project Management. Wtedy również odkrył pasję do organizowania pracy, porządkowania priorytetów, optymalizacji czasu. Rezygnacja z pełnego etatu w korporacji i dążenie do samodzielności finansowej wiązało się z utratą bezpiecznego porządku i ryzykiem.

- W pewnym momencie po prostu powiedziałem - nie! Zmęczyła mnie praca w dużej firmie, żebranie o podwyżkę, uzależnienie od szefa. Miałem pasję, chciałem się realizować - pomagać ludziom. Przeliczyłem, że jeśli po sześciu miesiącach moja działalność się nie rozkręci, to wydam na swój projekt 30 - 40 tysięcy złotych. Na wszystko razem z życiem, stroną internetową, ZUS-em. To miało być takie szkolenie, które trwa po prostu dwadzieścia cztery godziny na dobę przez pół roku - opowiada Piotr.

Ryzyko się opłaciło. W 2015 roku zostaje otwarta firma Produktywni.pl, a Piotr rezygnuje z etatu w korporacji. Jego misją jest pomaganie ludziom w wytwarzaniu nawyków, które sprawią, iż będą mogli lepiej wykorzystać swój codzienny czas.

Już trzy dni po oficjalnej inauguracji "Produktywnych" do Piotra zaczęły się zgłaszać indywidualne osoby starające się zoptymalizować swój styl pracy, a także całe firmy mierzące się z różnymi problemami.

- Zamknięte szkolenia dla firm pomagają dojrzeć, czy w obrębie korporacji kultura danego przedsiębiorstwa sprzyja produktywności, komfortowi pracy, rozwojowi pracowników. W wielu przypadkach brak zadowalających wyników ma swoje źródło w błędnym sposobie zarządzania - wprowadzaniu tzw. polityki strachu w strukturach firmy.

Strach powoduje, że ludzie, chcąc chronić pozycję, skupiają swoją energię na obronie lub ataku kierowanym w stronę współpracowników. Zdarza się, że firma, która twierdzi, że ma problem z dużą ilością maili, tak naprawdę mierzy się z całkowicie innymi kłopotami. W kulturze strachu pracownicy obawiają się, że jeżeli nie udokumentują swojej decyzji mailem, to mogą zostać oskarżeni o błąd, który pociągnie ich do odpowiedzialności. Nawet, gdy siedzą oddaleni od siebie kilka biurek - wciąż wysyłają do siebie wiadomości zapychające skrzynki odbiorcze. Po pogłębionej analizie takiego przypadku, rozmowach z pracownikami, zarządem może się okazać, że w firmie nie ma wcale problemu z mailami, tylko znajduje się on znacznie głębiej - w sposobie organizacji.

-  Firmy chcą złagodzić objawy, a nie leczyć chorobę. Moim zadaniem jest jednak postawienie trafnej diagnozy. A to, czy zostanie ona zaakceptowana i przyjęta, nie jest już ode mnie zależne  -  podsumowuje Piotr.

Strategia

Piotr Nabielec uważa, że każde przedsięwzięcie powinno być poprzedzone spójną strategią. Na podstawie własnych doświadczeń dzieli się na swoim blogu oraz stronie internetowej metodami, które mają poprawić przeszkadzające nawyki.

- Pracowałem nad czterema różnymi blogami, angażując się zarazem w dziesiątki inicjatyw. Czekałem na przełom - konkretne wydarzenie, które ukaże znaczenie tych wszystkich działań. Jednak się nie doczekałem. Dopiero po wielu latach nauczyłem się, że moje życie i firma są jak koło zamachowe - jeżeli będę konsekwentnie, małymi ruchami popychał je w tę samą stronę, w końcu się rozpędzi. W przeciwnym wypadku - jeżeli będę się miotał, nie wytworzę odpowiedniej energii i ciągle będę pokonywać początkowy opór. W ten sposób nigdy nie nabrałbym rozpędu.

Sposobem dotarcia do celu jest jednak odpowiednia strategia. Według Piotra istnieją cztery płaszczyzny, które sprawiają, że realizacja danego projektu znacząco wzrasta:

1. Pasja

2. Talent

3. Wartość

4. Sumienie

- Weźmy za przykład produktywnych - tłumaczy Piotr. - Moją pasją jest uczenie ludzi organizacji codziennych obowiązków. Dostaję też feedback, że mam do tego talent - potrafię opowiadać o strukturach, czasem opowiem jakiś nieśmieszny żart, który wrzuci trochę luzu. Wartością jest dla mnie to, że ludzie chcą dostawać ode mnie newsletter, przychodzą na spotkania - sale bywają wypełnione po brzegi - zdarza się, że siadają na podłodze. Ostatnią rzeczą jest sumienie. Codziennie muszę weryfikować, czy robię to, po co się urodziłem - czy w to naprawdę wierzę i czy jestem szczery. Dużo się dzisiaj mówi o pasji, ale to jest jednak jeszcze za mało. Bardzo ważna jest wartość, która sprawia, że wykonywana przez nas czynność służy innym ludziom i może zarazem generować zysk finansowy.

Marzenia

Przede wszystkim jednak Piotr uważa, że nieocenioną rolę w każdym przedsięwzięciu odgrywają marzenia. To one sprawiają, że wykonywane przez nas czynności nabierają sensu. Dotyczy to zarówno sfery zawodowej, jak i prywatnej.

- To marzenia w wielu momentach dawały mi siłę do walki. Do pokonywania trudności - przełamywania własnego strachu. Moja żona jest nauczycielką muzyki. Dzięki temu, że marzyłem o tym, żeby rozwinąć się muzycznie - poznałem osobę, bez której nie wyobrażam sobie dzisiaj życia. Dzięki marzeniom o lataniu zrobiłem licencję na paralotnię i mam niesamowite wspomnienia z chwil, kiedy unosiłem się kilkaset metrów nad ziemią. Marzenia o rozwoju swojej pasji sprawiły, że mogę prowadzić firmę pomagającą innym ludziom pracować nad swoimi nawykami.

Podsumowując ostatnią dekadę, założyciel firmy Produktywni.pl twierdzi, że największe przełomy w jego życiu dokonywały się w najtrudniejszych momentach. To właśnie frustracje i niepowodzenia sprawiały, że wciąż poszukiwał nowych rozwiązań. Polityka obecna w miejscu pracy, odrzucenie w procesie rekrutacji, brak awansu - to wszystko powodowało, że niezadowolenie stawało się bodźcem do podejmowania kreatywnych środków zaradczych.

Jednak - jak sam uważa - fundamentem i harmonijnym dopełnieniem zawsze są najbliżsi ludzie, których ma wokół siebie. Życie prywatne w znacznym stopniu przenika się z pracą, dlatego oprócz celów zawodowych należy pielęgnować bliskie relacje i nieustannie pracować nad produktywnością w tym sektorze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Adrian Wawrzyczek

Ogarnij dzień bezstresowo

Twoje życie to ruchoma bieżnia, która ciągle przyspiesza? Planowanie i zarządzanie czasem kojarzysz ze słomianym zapałem i serią porażek? Dziś zmienisz zdanie.

Duchowość ignacjańska, mindfulness i sprawdzone aplikacje połączone w jedno. Cel?...

Skomentuj artykuł

Czekałem na przełom. Był we mnie
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.