Do zobaczenia

Do zobaczenia
(fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Marta Jacukiewicz

W piękny listopadowy dzień, z Józefem Popiełuszką, bratem Księdza Jerzego, odwiedziłam rodzinny dom błogosławionego. Malutka wioska, zaledwie kilka zabudowań, a pośrodku znany z fotografii dom. Tuż przy nim, na podwórku - kapliczka.

W domu rodzinnym ks. Jerzego mieszkają jego mama oraz młodszy brat Stanisław wraz z dziećmi.

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

- Na wielki wieków - odpowiada Mama Księdza Jerzego.

Pani Marianna opowiada o remoncie dachu, który przez listopadową pogodę przeciąga się w czasie. Zwracam uwagę na dwa duże obrazy, które przedstawiają Księdza Jerzego. Jeden z nich to prezent od kard. Nycza.

- Ten obraz jest dla mnie jak relikwia - mówi pani Marianna. Po czym z uśmiechem na twarzy dodaje: - Było tak pewnego razu, że babka mówiła do obrazu. A obraz ani słowa i skończyła się rozmowa.

Wszyscy zaczęliśmy się uśmiechać, bo żarty pani Marianny - z których jest znana - to przejaw jej dobrego samopoczucia.

Nad łóżkiem pani Marianny znajduje się kilka wizerunków Matki Bożej.

- Jaka była Wasza rodzina? - pytam.

- Wspólne modlitwy odmawiane były w środy, piątki i soboty. Na ścianie wisiał obraz, my klęczeliśmy i razem się modliliśmy - wspomina. - Zawsze w maju było u nas nabożeństwo majowe, w czerwcu było czerwcowe. W lipcu odmawiana była Litania do Najświętszej Krwi Pana Jezusa, a w październiku - Różaniec. Obowiązkowo w każdą niedzielę chodziliśmy do kościoła. Nie było ważne, czy był duży mróz i śnieg, czy też upał.

Rozmawiamy w pokoju, w którym odpoczywał Ksiądz Jerzy. Patrzę na te wszystkie obrazy i pytam:

- Gdzie Pani szukała pocieszenia w tamtych trudnych chwilach?

- A gdzie szukać pocieszenia, jak nie u Matki? Maryja jest, zawsze była i będzie Pocieszycielką - odpowiada.

Te słowa już zawsze we mnie zostaną.

- Co było później, po zabójstwie? - pytam.

Wpatrzona najpierw w obraz Księdza Jerzego, a później w syna Józefa, odpowiada po dłuższej chwili:

- Przypominało się, jaki był Ksiądz Jerzy. To trzeba było przeżyć…

Ksiądz", a nie "Jerzy"? Pani Marianna mówi, że odkąd Jerzy został księdzem, to i dla niej stał się już taki. A przecież zawsze miała wielki szacunek dla księży. Opowiada o prymicjach w Suchowoli. - Najpierw trzeba było się modlić o to, żeby został księdzem - mówi.

- Jak to jest mieć syna, który jest błogosławiony? - pytam.

- Łaskę od Boga otrzymałam - odpowiada z pokorą pani Marianna. - Kto we łzach sieje, w radości żąć będzie. Kiedy to wszystko się stało, to płakałam, w smutku siałam. A dzisiaj, kiedy dożyłam tych dni, to przeżywam wielką radość - mówi.

Nadszedł czas, aby zrobić zdjęcie. Pani Marianna wstaje z łóżka, a my widzimy, że ma bose stopy.

- Mamo, wy na bose stopy! - woła syn Józef.

Po kilkugodzinnych odwiedzinach trzeba było się pożegnać. Pani Marianna zaprasza, żeby jeszcze przyjechać. Tłumaczy, gdzie mam zapukać, do którego okna - żeby usłyszała i mogła otworzyć drzwi.

- Do zobaczenia! - mówi z miłym uśmiechem.

Nie trzeba było na następne spotkanie długo czekać. Podczas kolejnego spotkania Józef Popiełuszko zabiera mnie w odwiedziny do Matki. Tym razem drzwi otwiera nam pani Marianna i zaprasza nas swoim uśmiechem do środka. Chwilkę rozmawiamy o pogodzie. Tym razem widać, że pani Marianna nie ma chęci na długą rozmowę. Widać, że jest już coraz słabsza. Tego dnia odwiedziny były krótkie.

Na koniec rozmowy zadaję jeszcze jedno, ostatnie pytanie:

- Jakie jest Pani największe marzenie?

- Żeby szczęśliwie umrzeć - odpowiada z łagodnym uśmiechem.

Do zobaczenia, Mamo Księdza Jerzego!

Źródło: Tygodnik Idziemy/ http://www.idziemy.pl/kosciol/do-zobaczenia/

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Do zobaczenia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.