Chcę, żeby moje dziecko było idealne

Chcę, żeby moje dziecko było idealne
(fot. shutterstock.com)
Osvaldo Poli

Nie jest łatwo - zauważył pewien ojciec - uznać wady swojego dziecka. Dopiero po długim czasie poddałem się wobec oczywistości. Najpierw obwiniałem wszystkich dookoła oraz okoliczności życia, potem musiałem stwierdzić: to jest jego wina.

Zdarza się, że rodzic czuje zażenowanie, gdy musi uznać niedoskonałości dziecka. Takie poczucie jest sygnałem emocjonalnego oporu. Niektóre głębokie przemyślenia na ten temat mogą nie być jednakowo łatwe do przyjęcia dla wszystkich.

Zrozumiałem, że jeśli nie ma przyjaciół, to nie z powodu braku wrażliwości kolegów z klasy. Po prostu on nic nie robi, by podtrzymywać z nimi więzi. Chciałby, aby inni dzwonili do niego, ale sam nigdy tego nie uczyni. Skarży się, że nie zapraszają go na przyjęcia urodzinowe, lecz kiedy przypada jego kolej, ogranicza się do małej imprezy w szkole, bo nie życzy sobie, by przychodzili do domu i "dotykali jego rzeczy". Denerwuje go także myśl, że mogliby grać w jego gry, z których jest bardzo dumny.

Zauważenie pewnych negatywnych aspektów w charakterze dziecka nieuchronnie pociąga za sobą gorzkie poczucie rozczarowania: "Mój syn nie jest taki, jak go sobie wyobrażałam" - powiedziała pewna mama. "Zawiodłam się. Myślałam, że jest lepszy".

Krok do dojrzałości

Rezygnacja z wizerunku dziecka doskonałego, wolnego od skaz psychicznych i moralnych, to krok do pełnej dojrzałości, którą rodzice często osiągają pod ciężarem coraz bardziej przygniatającej ich rzeczywistości. Bardzo często "pobożne życzenia" kierowane pod adresem potomstwa i zwalnianie go z podstawowej odpowiedzialności rozsypują się w proch, pozostawiając miejsce dla tego, co bezsporne i oczywiste.

Dziecko "marzeń" musi umrzeć, by mogło żyć dziecko prawdziwe. Miłość do syna czy córki nie nakazuje traktować ich niczym kolejny cud świata ani zawsze opiewać w zachwycie ich charakteru. Istnieją dzieci o cechach mało przyjemnych dla innych, lecz to nie jest coś, co obciąża rodziców jako niezdolnych do odkrycia pozytywów. Oni mają obowiązek kochać swoje dzieci, a nie uważać je za sympatyczne czy miłe w każdym aspekcie.

Z pewnością rodzic wolałby spędzać czas na przyjemnej pogawędce z dzieckiem ze swej natury uprzejmym, otwartym i wrażliwym. Różnice w zachowaniu można wytłumaczyć za pomocą tych samych prawideł: naburmuszona mina dziecka świadczy zwykle o tym, że pragnie być bardziej doceniane, jednak rodzic nie musi uznawać za miłego kogoś, kto taki wcale nie jest. Problem tylko w tym, żeby umiał we właściwy sposób poradzić sobie z negatywnymi "ukrytymi skłonnościami" syna czy córki, ponieważ odpowiadanie agresją na agresję może stać się niebezpieczne we wzajemnych relacjach. Różnica w traktowaniu dzieci rodzi obawę (bardzo rozpowszechnioną wśród rodziców) bycia niesprawiedliwym i wynika z zakazu przyjęcia do wiadomości, że jedno dziecko ma zdolność empatii i innych dobrych cech, a inne ich nie posiada.

Dobro dziecka zakłada raczej dostrzeganie jego ograniczeń, by można było pomóc mu w stawaniu się lepszym, niż postrzeganie go jako depozytu doskonałości, która nie istnieje.

Wszystkie dzieci mogą i powinny być kochane. Dla ich dobra należy robić to, co tylko jest w naszej mocy, bez niepotrzebnego wykorzystywania "klauzuli pokrewieństwa" ani fałszywego przekonania, że wszystkie ich cechy charakteru są wspaniałe.

Więcej w książce: Serce dziecka. Poradnik dla rodziców - Osvaldo Poli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chcę, żeby moje dziecko było idealne
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.