Córeczko, oby takie myślenie w tobie trwało
Spotkaliśmy koleżankę. Wiozła w wózku małego chłopczyka, biedaczek urodził się ze zdeformowanymi nóżkami. Był już operowany. Ale czy będzie kiedyś chodzić, tego koleżanka nie wie.
Chłopczyk będzie miał wkrótce trzy lata, jest wesoły, bystry i zawsze bardzo pięknie rozmawia z moją córką.
Widzę, że jego matka się cieszy, chłopczyk ma rozrywkę, z dziećmi biegać nie może, więc przynajmniej sobie porozmawia. Kiedy chodziłam do pierwszej klasy, mama tego chłopczyka siedziała przede mną... Kto by pomyślał, że będziemy się spotykać z małymi dziećmi przed supermarketem. I choć czasami się spieszę, staram się znaleźć czas, żeby mogły sobie chwilę porozmawiać.
Dziś także rozmawiały.
Kiedy się już pożegnały, córka mówi: - Fajny jest, prawda?
Kiwam głową.
- Wyjdę za niego, jak urosnę - dodaje córka.
- Naprawdę?
- No - zapewnia.
Idziemy ulicą, oglądamy się jeszcze za siebie, chłopczyk w wózku patrzy za nami... córka mu macha... a on jej... machają do siebie, dopóki nie znikniemy wśród przechodniów. I ja chłopczykowi też jeszcze macham.
- Nie przeszkadza ci, że nie może chodzić?
- Co to takiego pięknie chodzić - mówi córka rozważnie, tak jak się nauczyła od babci... - ludzie potrafią chodzić... Ale on... umie bardzo pięknie myśleć...
- BARDZO PIĘKNIE?
- Lepiej, żeby pięknie myśśśśślał - przeciąga pieszczotliwie córka - niż gdyby miał tylko pięknie chodzić.
Cóż na to odpowiedzieć...
Może tylko to: oby takie myślenie... takie mądre myślenie... jeszcze jakiś czas w tobie trwało... Albo raczej: niech trwa nieustannie...
Skomentuj artykuł