Jak podejść do młodzieży, by zyskać jej serca?
O programie profilaktyki dla gimnazjalistów i uczniów szkół średnich "Archipelag Skarbów" rozmawiamy z jego twórcą dr. Szymonem Grzelakiem.
Dr Szymon Grzelak: Recepta to za duże słowo. Znaczyłoby, że znalazłem sposób na skuteczne wpływanie na każdego nastolatka, a to nie jest aż tak proste. Niemniej od wielu lat zajmuję się profilaktyką i wychowaniem młodzieży, od strony praktycznej oraz badawczej. I pewne rzeczy wiem. Wiem, jak podejść do młodzieży, by zyskać jej serca, jak przekazać młodym pozytywne myśli, by wierzyli w siebie. Ta recepta opiera się na psychologii rozwojowej. Nastolatkowie są w okresie poznawania swojej tożsamości. Żyją zagubieni w swoich hormonach, nie do końca sprecyzowanych poglądach, niepoukładanym systemie wartości.
Moją receptę ująłbym w trzech punktach:
- Pozytywne podejście: Podchodź do młodzieży pozytywnie, nie szczędź pochwał, dostrzegaj w nich to, co dobre, bo nastolatkowie, często krytykowani, nie wierzą w siebie;
- Szacunek: Miej szacunek do młodych, mimo że żyją w sposób sprzeczny z tym, co chcesz im przekazać;
- Zrozumienie: Dostrzeż marzenia młodych ludzi, ich ciekawość, ale i problemy. By to uzyskać, należy młodzież silnie motywować. Wytyczać cele, ale i pokazywać, jak je osiągać małymi kroczkami.
W programie nie uczestniczyli tylko uczniowie, ale również osobne szkolenia przeprowadziliśmy dla rodziców, osobne dla nauczycieli. Program, który proponujemy, silnie oddziałuje na młodzież, motywuje do pozytywnych zmian. Błędem byłoby jednak zakładać, że sam program dokona zasadniczych zmian. W pracy wychowawczej kluczowe znaczenie mają bowiem osoby najbliższe - rodzice i wychowawcy. Archipelag Skarbów nazywam lodołamaczem mitów masowej kultury. Jeśli lodołamacz przełamie lody, inne statki mogą już swobodnie pływać. I tak my, wychodząc z mocnym programem, łamiemy stereotypy na temat młodzieży i na tej bazie dalszą pracę wykonują już rodzice i nauczyciele. Rodzicom na przykład dodajemy odwagi, by nie bali się wymagać od młodzieży, by nie bali się im stawiać granic. Paradoksalnie młodzież chce wolności, ale z drugiej strony czuje się niekochana, jeśli nie da jej się pewnych ograniczeń.
- Z badań, które prowadziła nasza Fundacja Homo Homini im. Karola de Foucauld we współpracy z Ministerstwem Edukacji, Państwową Agencją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Centrum Metodycznym Pomocy Psychologicznej i Krajowym Centrum ds. AIDS, widzimy całe spektrum zmian. Zmniejsza się korzystanie z alkoholu i narkotyków wśród nastolatków i, co ciekawe, wiąże się to również z większą ich asertywnością. Podobnie jest z pornografią. Zmienia się również pogląd na miłość. Staramy się pokazać, że szczęśliwy związek buduje się w oparciu o wartości duchowe i rozum.
Dziewczęta, zwłaszcza te nie wierzące w siebie, z trudnych rodzin, wykorzystywane do tej pory przez chłopców, zaczynają szanować siebie. Badamy również, czy program nie szkodzi w jakieś dziedzinie. Dołączyliśmy więc pytanie o depresję i myśli samobójcze. Miłym zaskoczeniem był wynik. Po pół roku skala problemu zwłaszcza wśród dziewcząt, które są bardziej skłonne do depresyjności, zmniejsza się. Kolejną pozytywną zmianą jest - co może cieszyć nauczycieli - poprawa atmosfery w klasie.
- Trudno powiedzieć. Nie znam pewnie wszystkich opinii. Ale z moich doświadczeń wynika, że nauczyciele generalnie odbierają program pozytywnie i traktują jako wsparcie. Rozmawiamy z młodzieżą o trudnych sprawach - na przykład seksualność.
Nastolatków to niezmiernie interesuje, a rodzice i nauczyciele czasem nie wiedzą, jak ugryźć temat. Jeżeli ktoś z zewnątrz wykona za nich tę mokrą robotę, to dla nich ogromna pomoc. Na przykład mówiąc o miłości, staramy się przekonać młodzież, że przygotowuje do niej choćby wykonywanie codziennych obowiązków domowych. Jeśli teraz nie będą zmywać naczyń, odkurzać, staną się kalekami życiowymi. Będą się im rozwalać związki, choćby z tego powodu, że będą się czuli wielkimi bohaterami, kiedy raz w tygodniu wyrzucą śmieci.
A przecież w małżeństwie jest wiele prac do podziału i warto mieć pewne zachowania wypracowane na zasadzie nawyku. Ale wracając do pytania. Przychodzimy do szkoły jako osoby z zewnątrz. Łatwo byłoby wtedy zbudować z młodzieżą taką negatywną solidarność, pośmiać się z rodziców i nauczycieli, i wkupić w łaski młodych ludzi. Tymczasem my robimy coś odwrotnego. Umacniamy autorytet pozytywnych dorosłych z ich otoczenia. Staramy się uświadomić nastolatkom, że rodzice i nauczyciele wymagają od nich, bo chcą ich dobra. Uświadamiamy też młodzieży, że dorosłym, którzy pokazują im łatwy i przyjemny sposób życia (w reklamie, w kulturze masowej), nie zależy na ich szczęściu, tylko na tym, by na młodzieży zarobić.
Program został pozytywnie przyjęty i z pewnością wzbudził zainteresowanie wśród władz miasta i pewnie tu jeszcze wrócimy. Zależy mi na tym, aby w przyszłości Archipelag Skarbów był prowadzony przez realizatorów z Nowego Sącza. Pierwsze takie osoby już się szkolą.
Skomentuj artykuł