Mama "dzieciaków cudaków": kiedy usłyszałam, że nasz synek ma zespół Downa, przestraszyłam się
"Byłam typowym kanapowcem, wieczorami wychodziłam sobie na imprezy, lubiłam sobie poleniuchować, poczytać książki, zero jakiejś konkretnej odpowiedzialności, a życie tego małego człowieka będzie zależało tylko ode mnie. To ode mnie będzie zależało, na ile to dziecko będzie sprawne" - mówiła Monika Hoffman-Piszora w podcaście Martyny Wojciechowskiej "Dalej".
Monika i Wojtek po czterech latach małżeństwa mają czwórkę dzieci: Henia (z zespołem Downa), Dorotkę (adoptowaną z zespołem Downa), Bogutka i Wandzię. Jak wyglądała ich droga do rodzicielstwa? Jak sobie radzą z zabieganą codziennością? O tym opowiedziała w ostatniej rozmowie z Martyną Wojciechowską.
Monika sama przyznaje, że było bardzo małe prawdopodobieństwo tego, że zostanie mamą. Nigdy nie brała pod uwagę tego, że jej dziecko może być chore. "Ja się wtedy troszeczkę przestraszyłam. Poszłam zapytać, co się dzieje z moim synkiem. Wtedy ta pani neonatolog na korytarzu ściszonym głosem mi powiedziała, że Heniu ma najprawdopodobniej trisomię 21 chromosomu. Wtedy nie wiedziałam zupełnie, co to jest" - wspomina.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Potem zaczęła płakać, bo bardzo się przestraszyła. "Dotarło do mnie, że ja się boję siebie. Ja sobie nie dam rady" - mówiła. Początkowo nie wiedziała, z czym wiąże się zespół Downa. Razem z mężem informacji musieli szukać w internecie oraz u innych rodziców dzieci z zespołem Downa.
Pół roku później Monika i Wojtek czekali już na kolejne dziecko, wtedy Wojtek wpadł na pomysł, żeby równocześnie adoptować dziecko z zespołem Downa. Tak pojawiła się w ich domu Dorka, kiedy Henio miał zaledwie 11 miesięcy. Co czuła, kiedy zobaczyła ją pierwszy raz? Odpowiada: "Że to jest moja córeczka. Nie bałam się".
Po trójce dzieci, pojawiło się czwarte - Wandzia. Monika przyznaje, że mimo licznych obowiązków, jako priorytet traktuje też to, żeby znaleźć czas i przestrzeń dla siebie. "Jestem też kobietą" - podkreśla.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zaznacza, że jest szczęśliwa tu, gdzie jest i na koniec dodaje, że jeszcze kiedyś chcieliby adoptować dziecko z niepełnosprawnością.
Skomentuj artykuł