"Każdy może być sprawcą". Kim są osoby dopuszczające się przemocy seksualnej i jak chronić dzieci?

„Nie jesteśmy w stanie zobaczyć, co ktoś ma w głowie. Sprawcami przemocy seksualnej najczęściej są osoby znane dziecku – członkowie rodziny, sąsiedzi, znajomi” – mówi Ewa Hamerla, psycholożka, seksuolożka i biegła sądowa. W rozmowie z Rafałem Gęburą tłumaczy, jak działają sprawcy, dlaczego decydują się na swoje czyny oraz jak chronić dzieci przed przemocą seksualną.
Rafał Gębura: Ewa, pracujesz na co dzień ze sprawcami przemocy seksualnej. Chwilę temu zadałaś mi niezwykle ciekawe pytanie o to, czy mam wśród swoich bliskich, w swoim otoczeniu, jakąś osobę, która mogłaby skrzywdzić dziecko. Jak mi się wydaje, zapytałaś mnie o taką ocenę. Ja niewiele myśląc odpowiedziałem, że absolutnie nie ma takiej osoby. Twój komentarz był taki, że to najgorsza odpowiedź, jakiej mogłem udzielić. Bardzo mnie to zaciekawiło. Dlaczego?
Ewa Hamerla: No dlatego, że tak naprawdę każdy mógłby skrzywdzić dziecko. Czasami się nam wydaje, że jakiś określony typ osób mógłby skrzywdzić nasze dzieci, że mamy kogoś na przykład takiego w otoczeniu, którego obserwujemy i nam się wydaje, albo odwrotnie – że nie ma nikogo takiego. A niestety doświadczenie, praktyka, nauka mówią o tym, że to jest grupa bardzo zróżnicowana, że tak naprawdę większość przemocy seksualnej wobec dzieci dokonują osoby znane, czyli osoby niestety z naszego otoczenia.
I to jest troszeczkę taki motyw jak w mediach, kiedy relacjonowana jest jakaś zbrodnia i później sąsiedzi mówią, że to niemożliwe, że przecież to taka rodzina, albo on czy ona prezentowali się w jakiś sposób, mówili „dzień dobry”, byli mili.
Dokładnie tak. I to pokazuje, że my tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zobaczyć tego, co ktoś ma w głowie. Nie wiemy, o czym myśli w danym momencie, czy uśmiechając się do nas, nie fantazjuje na przykład o naszym dziecku.
Tak.
Przez twój gabinet przewinęła się cała masa osób z tego rodzaju zaburzeniami. Jacy oni są? Co można by o nich powiedzieć?
Tak jak już powiedziałam – to grupa bardzo zróżnicowana. Wykonują różne zawody, mają różne doświadczenia życiowe. Jedne bardziej traumatyczne, inne mniej. Ale też w takim bezpośrednim kontakcie to są osoby bardzo miłe. Większość z nich – sympatyczne.
Z pewnością są to osoby, które, gdybym spotkała w innej przestrzeni publicznej, w innej sytuacji, to na pewno… no, ja może bym pomyślała, ale nie pomyślałabym, że mogłyby skrzywdzić dziecko.
Niesamowite. A czy są jakieś wspólne mianowniki? Mówisz, że to jest grupa różnorodna, ale może jest jakiś wspólny mianownik, który może być dla nas wskazówką, co ich łączy?
Tak naprawdę łączy ich głównie czyn, którego się dopuścili. Jeżeli mówimy o takich osobach, które dopuściły się przestępstwa, to poza tym takich sztywnych czynników nie ma.
Oczywiście, w ich relacji może pojawiać się doświadczenie przemocy – fizycznej, psychicznej, czasami niestety seksualnej, szeroko rozumiana patologia rodzinna. Ale tak poza tym to łączy ich to, że większość z nich jest aktywna zawodowo, wiele z nich posiada własne rodziny, własne dzieci.
Jeśli myślimy o takich osobach, czyli tych z zaburzeniami pedofilnymi, którzy mają takie doświadczenia na swoim koncie, to pojawia się pytanie – na ile to jest ich wina, a na ile to w ogóle nie jest ich wina?
Wina zawsze leży po stronie sprawcy. Tutaj nie ma żadnego usprawiedliwienia. Z pewnością wiedza na temat tego, czego doświadczyli w dzieciństwie, może być czynnikiem, który w jakiś sposób rozjaśnia nam obraz tej osoby, ale generalnie na pewno nie usprawiedliwia.
Powiedziałeś „osoby z zaburzeniem pedofilnym” i warto zaznaczyć, że nie każdy człowiek, który dopuszcza się czynu pedofilskiego, ma zaburzenie pedofilne.
Czyli można powiedzieć, że możemy tych ludzi podzielić na dwie kategorie?
Tak. No właśnie chciałabym to wyjaśnić. Z jednej strony możemy mieć osoby, które dokonują tzw. czynów zastępczych, czyli preferują partnerów dorosłych – kobiety lub mężczyzn – ale z różnych przyczyn nie mają dostępu do tych ludzi.
Czyli na przykład powiedzmy, że mamy mężczyznę, który jest w związku małżeńskim, ale w związku z konfliktem w tym małżeństwie nie uprawia seksu ze swoją partnerką. Być może ma córkę w wieku nastoletnim, być może w jego otoczeniu jest jakieś dziecko, które jest łatwo dostępne, ale to nie jest jego preferowany obiekt.
Czyli wolałby dorosłe kobiety, ale wybiera dziecko.
Wśród tych sprawców tzw. niereferencyjnych jest wiele innych sytuacji. Może to być na przykład ogromny lęk przed kontaktem z dorosłymi ludźmi, lęk przed odrzuceniem. Być może miał wcześniej doświadczenia wyśmiania przez kobietę.
A druga grupa to sprawcy preferencyjni, czyli osoby, które mają zaburzenie pedofilne. W kontekście klinicznym to osoby, u których rozpoznajemy pedofilię.
I w ich przypadku dziecko jest głównym obiektem, które ich podnieca.
Czyli to jest coś, czego nie da się zmienić?
Tak. To jest niezależne od tego człowieka. W sensie niezależne jest to, co go podnieca. Natomiast sam czyn jest jego odpowiedzialnością i jest zależny od niego.
To jest chyba sedno sprawy. Bo wyobrażam sobie osobę, która ma tego rodzaju zaburzenie. Ale dlaczego jest tak, że jednak decyduje się skrzywdzić dziecko, wiedząc, że to przestępstwo?
To dobre pytanie. Z jednej strony to czasami może być na tyle silne, ale generalnie jest tak, że w większości przypadków zanim dojdzie do wykorzystania dziecka, dzieje się masa rzeczy wcześniej.
Na przykład zaczyna pojawiać się intensywne podniecenie, intensywne fantazje. Do tego dochodzi masturbacja. To jest często długotrwały proces, w trakcie którego krytycyzm zaczyna spadać, kontrola również, a percepcja się zniekształca.
Wtedy taka osoba przestaje widzieć konsekwencje, o których mówiłeś. Nie skupia się na nich, tylko na realizacji swojego czynu.
Powiedz mi, czy dla osób z zaburzeniami pedofilnymi istotne jest na przykład płeć dziecka albo jego wiek? Na ile oni są, w cudzysłowie, wybredni?
To bardzo różnie. Generalnie preferencje mogą być różne. Możemy mieć osobę, która ma zaburzenie pedofilne i orientację heteroseksualną, czyli będzie wybierać dzieci przeciwnej płci. Może być też osoba z orientacją homoseksualną albo biseksualną.
Niektórzy sprawcy zwracają uwagę na płeć dziecka, inni nie. Wtedy istotne jest samo nieukształtowane ciało dziecka – to, że jest niedojrzałe seksualnie.
Co do wieku – mogą istnieć preferencje, ale one też mogą się zmieniać. Często sprawcy z dużym poziomem lęku, bardzo mocno wycofani, wybierają dzieci bardzo małe – takie, które nie będą w stanie zrozumieć sytuacji, w której się znajdują, i nie będą potrafiły o tym opowiedzieć.
Dziecko dwu-, trzyletnie może nawet nie wiedzieć, że coś jest nie tak.
Czy dostrzegasz u nich jakąś motywację do leczenia?
Czasami tak, ale rzadko.
Niestety praca z tymi osobami zazwyczaj polega na tym, że one nie przychodzą z własnej, nieprzymuszonej woli. To najczęściej osoby, które albo odbyły już karę pozbawienia wolności, albo są w trakcie postępowania sądowego i uczestniczą w terapii, bo tak nakazał im sąd.
Ich motywacja jest wtedy głównie zewnętrzna – muszą, więc przychodzą.
Ale zdarza się, że niektórzy faktycznie zauważają swój problem i chcą nad nim pracować. Można wtedy dostrzec autentyczną motywację do zmiany.
To mniejszość?
Zdecydowanie tak.
Trudno określić, jaka to dokładnie część, ale niestety wiele osób, nawet po terapiach i działaniach resocjalizacyjnych, wraca do swoich czynów.
Czy zdarzają się sytuacje, w których ktoś sam z siebie orientuje się, że ma takie skłonności, i przychodzi na terapię, zanim skrzywdzi dziecko?
To bardzo rzadkie.
Znam jednostkowe przypadki, ale osobiście nigdy nie miałam pacjenta, który zgłosił się dobrowolnie, bo był zaniepokojony swoimi skłonnościami i chciał zapobiec ich realizacji.
Zastanawiałaś się, dlaczego tak jest?
Z różnych powodów.
Czasami jest tak, że te osoby po prostu nie chcą nic z tym zrobić, bo najzwyczajniej w świecie realizacja tego popędu sprawia im przyjemność.
Oczywiście, jeśli ktoś dopuszcza się przestępstwa w realnym kontakcie, to wie, że ryzykuje wykrycie. Ale jeśli jego przestępstwo polega na posiadaniu materiałów pedofilskich, to może czuć się bezpieczniej i nie zgłaszać się po pomoc.
Poza tym ogromnym czynnikiem jest społeczny ostracyzm i lęk.
Taka osoba może myśleć: „Jeśli pójdę do psychologa i powiem, że podniecają mnie dzieci, to co się wydarzy? Czy mnie zamkną?”
Chciałabym podkreślić, że nie ma takiej możliwości, żeby ktoś został skazany za samo ujawnienie fantazji seksualnych dotyczących dzieci.
Nie ma?
Nie.
Tajemnica zawodowa obowiązuje specjalistów – psychologów, seksuologów.
Natomiast jeśli ktoś już podjął jakieś działania, posiada nielegalne treści czy skrzywdził dziecko, to oczywiście sytuacja jest inna.
Jak chronić dzieci przed przemocą seksualną?
- Rozmawiać z dziećmi o granicach ciała i tym, kto może je dotykać.
- Uczyć asertywności, by potrafiły powiedzieć „nie”.
- Zachować czujność – sprawcy często wykorzystują zaufanie dorosłych.
- Obserwować zachowanie dziecka – zmiany w nastroju, zamknięcie w sobie mogą sygnalizować problem.
Skomentuj artykuł