Jako w Niebie, tak i na Ziemi
Wiele osób codziennie wypowiada tę frazę: "Bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na Ziemi". Ciekawe jednak, jak duża ich część rzeczywiście tę wolę poznaje i z żarliwością pragnie oglądać, jak się urzeczywistnia. Są miejsca, gdzie Boże zamiary nie tylko się zna, ale woła o nie, a nawet o nich śpiewa.
Lewici i Niebo
Po raz pierwszy na pomysł liturgii, która się nie kończy, wpadł król Dawid. Zatrudnił lewitów, którzy adorowali Bożą Obecność w Przybytku, nie mając przerw. Wtedy też swój debiut w miejscu świętym miały mieć instrumenty i muzyczna formuła modlitewna.
Według tradycji to właśnie do tego doskonale nadawały się psalmy - do medytacyjnych refrenów i śpiewnych antyfon. Być może już wtedy istniało przeczucie, że skoro Ten, który strzeże Izraela, nigdy nie śpi, ani nigdy nie drzemie (Ps 121, 4), jest również nieustannie czczony przez swoje niebiańskie otoczenie. Dawid chciał odtworzyć to środowisko, naturalne środowisko Boga, czyli przestrzeń uwielbienia i czci. I rzeczywiście ta logika zdała egzamin - wiemy, że okres panowania Dawida był czasem największego prosperity w dziejach Izraela. Powiodło mu się, bo odkrył sekret: adoracja Boga sprawia, że Niebo zstępuje na Ziemię. Stał się miłośnikiem Jego Obecności.
Czciciel w zabieganym świecie
W czasach Starego Przymierza sprawowanie kultu było domeną jednego, specjalnie wyznaczonego dla tego celu pokolenia Lewiego, dla lewitów. Był to zaszczyt, ale również wielkie zobowiązanie. Większość kryzysów Izraela zaczynała się od oziębłości serc i zaniedbań lewitów. I nie chodziło tu wcale o to, że żądny kultu Bóg mścił się za niedociągnięcia wiernych. Był to raczej smutek Oblubieńca, który traci puls swoich wybranych - przez pogłębiające się odrzucenie z ich strony nie może wpływać na rzeczywistość, w której żyją, a wtedy zaczyna się dziać źle. Bez Niego zaczyna się dziać źle.
A jak jest dzisiaj, w erze Nowego Przymierza? W soborowej Konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium" można przeczytać, że przez chrzest każda osoba, będąc częścią Ludu Bożego, "staje się na swój sposób uczestnikiem kapłańskiej, prorockiej i królewskiej misji Chrystusa". Nie trzeba być księdzem czy zakonnicą, żeby móc być dzisiaj lewitą, czcicielem Boga w Duchu i prawdzie (J 4, 23).
Jezus przyszedł pokazać nam, jak należy czcić Ojca; Jezus, który stał się ołtarzem, ofiarą i kapłanem w jednym. A my mamy Go właśnie w tym naśladować, oddać swoje życie, ciało, mentalność, charakter na ofiarę "świętą, żywą i miłą", jako wyraz rozumnego postępowania (Rz 12, 1-2). Naszym przeznaczeniem jest ślicznie pachnieć dla Ojca, dla Króla.
Ugościć Boga
W naszym otoczeniu jest wiele kościołów, gdzie odbywa się adoracja. Są nawet takie miejsca, w których monstrancja jest wystawiona 24 h na dobę. To daje konkretny komunikat: "Jezus na ciebie czeka". Czeka, aż wpadniesz spędzić z Nim chwilę. Jest ci wierny, zawsze dostępny, nawet jeśli musi czekać na twoją wizytę długie tygodnie w zimnym kościele. W dużej mierze to prawda.
Mnie jednak marzy się rewolucja: wyobraź sobie miejsce, w którym to ludzie 24 h na dobę są dostępni dla Boga, adorują Go, goszczą Jego Obecność i czekają na Niego, wyczekują, aż przyjdzie. Miejsca nieustannej modlitwy w naszych miastach, gdzie zawsze są otwarte drzwi; miejsca schronienia, miejsca ucieczki, miejsca wolne od zdradzieckich słów, od natręctwa bodźców i natarczywego, światowego przekazu; przestrzeń Bożego Słowa, azyl dla myśli i uczuć.
Mam marzenie, aby nasze miasta, które stać na całodobowe sklepy monopolowe, stacje benzynowe, etc., było również stać na miejsca, w których całodobowo czci się Jezusa. Obawiam się, że w dużej mierze zostaliśmy wychowani do postrzegania naszej relacji z Bogiem jako czegoś opartego na lęku przed błędem, przed karą albo w mentalności zbierania punktów, aby "załapać się chociaż na czyściec".
Umyka nam też to, że Królestwo Boże to plan inwazji, a nie ewakuacji - to dlatego modlimy się "Przyjdź Królestwo Twoje", zamiast: "Zabierz nas do Swego Królestwa". To wielka różnica. Nie wiedziałam, że można po prostu szalenie kochać Jezusa, i że ta miłość może być ekstrawagancka i pasjonująca. Dzisiaj już wiem. Chciałabym widzieć wierzących, którzy wiedzą, że zbawienie otrzymuje się z łaski jako niezasłużony dar, a nie przez uczynki - one są jedynie owocem przyjętego już za darmo zbawienia - życie wtedy staje się niesłychanie radosne i lekkie.
Miejsca 24/7
Wprawdzie nie ma jeszcze w Polsce Domu Modlitwy czy Pokoju Modlitwy czynnych całą dobę. Ale są. W jednych modlitwa trwa kilka godzin dziennie, w innych jedną godzinę w tygodniu. Te przestrzenie tworzą świeccy, chrześcijanie różnych denominacji. Ich pasją jest rozwijać te miejsca tak długo, aż jedna godzina stanie się całą dobą, aż odrobina zaczynu zakwasi całe ciasto.
Miejscem nieustannej adoracji prowadzonej przez ludzi podzielonych na warty, strażników na murach miasta, przekazujących sobie pałeczkę, gromadzących oliwę do swoich lamp, roztropnych "panien" gotowych na przyjście Oblubieńca. Warszawa, Wrocław, Katowice, Kraków, Gliwice, Opole, Toruń, Poznań. Tam już się zaczęło.
Oprócz adoracji i rozważania Słowa Bożego, są to także miejsca modlitwy w konkretnych intencjach, miejsca wstawiennictwa i wołania o to, aby działo się "jako w Niebie" w rządzie i samorządach, w rodzinach, w seminariach, parafiach i zborach, w szkołach i na uczelniach, w teatrach i na rynku muzycznym, wszędzie, wszędzie, w zależności od potrzeb danego czasu. Wszystko to w ramach modelu modlitwy opartego na bazie muzycznej. Współczesne przybytki z instrumentami, śpiewakami, wystawiennikami, czcicielami, pulsującymi sercami.
Przeczytaj też: Twarzą w twarz z Bogiem przez 24/7 >>
Ty
Każdy może współtworzyć tę przestrzeń. Jeżeli cokolwiek podczas lektury tego artykułu "zasmyrało" w twoim sercu, nie czekaj - sprawdź to. Pójdź tam i zobacz. Daj się nawilżyć, ukochać i zapalić.
Maja Sowińska - absolwentka judaistyki i lider uwielbienia, pasjonatka architektury modernizmu i reportaży. Na co dzień wraz z mężem i córką celebruje życie w Skierniewicach
Skomentuj artykuł