Chcesz mieć udany związek?
W dziewięciu przypadkach na dziesięć jedno z małżonków poddających się terapii chce, żeby drugie się zmieniło. "W co mam się zmienić? W anioła?" - protestuje wtedy partner. "Ze mną jest wszystko w porządku, z naszym małżeństwem też. Może to ty powinnaś się zmienić".
Przemiana zachowania w związku wymaga wkładu czasu, zapału i pracy. Może to być dokuczliwe, a nawet bolesne. Proces przeobrażenia jest zawsze obciążony ryzykiem. Ilekroć usiłujesz zmienić coś w swoim życiu, czujesz się niepewnie, możesz nawet stać się drażliwy. Nie ma jednak rozwoju i dojrzewania bez zmian. Opierać się zmianom to wstrzymywać rozwój.
Posłużmy się przykładem raka, który, żeby mógł rosnąć, musi wielokrotnie zrzucać swój pancerz. Za każdym razem, gdy tak się dzieje, stworzenie jest całkowicie bezbronne, dopóki nie wykształci się nowy pancerz. Takich symbolicznych przykładów natura dostarcza bez liku. Podobnie jest z nami: w każdej fazie rozwoju, od dzieciństwa do wieku dojrzałego, życie wymaga przemian. Pozostaje wierzyć, że zmiana prowadzi do ulepszenia związku, czego pragną oboje partnerzy. Taka nagroda musi być realna; w przeciwnym razie trudno byłoby wytrwać w zmianie zachowania.
Jeśli nie uwierzysz, że twój związek ma w sobie potencjał rozwoju, w takim razie wszystko, na nic się nie zda - twój umysł odrzuci założenie, że gdy tylko wkroczysz do akcji, twoje życie może zmienić się na lepsze. Jestem przekonany, że gdy zdołasz rozniecić w sobie nową nadzieję na utrzymanie waszego związku, praca nad nim stanie się radośniejsza i zacznie przynosić większą satysfakcję.
W dziewięciu przypadkach na dziesięć jedno z małżonków poddających się terapii chce, żeby drugie się zmieniło. "W co mam się zmienić? W anioła?" - protestuje wtedy partner. "Ze mną jest wszystko w porządku, z naszym małżeństwem też. Może to ty powinnaś się zmienić".
Większość terapeutów powie ci, że nie można zmieniać świata - chyba tylko o tyle, o ile zmienia się siebie. Innych ludzi nie zmienisz. Są tacy, jacy są. Siebie zaś można zmienić w takim stopniu, w jakim odrzuci się, czy choćby uświadomi nierealne oczekiwanie tego, jak powinno być. "Jak powinno być" jest to mechanizm, który skutecznie odrywa od rzeczywistości. Możesz zmienić życie, ale tylko swoje - i tylko ty to możesz zrobić, nikt inny. A kiedy tego dokonasz, możesz wywrzeć pozytywny wpływ na tego kogoś, kto twoje nowe zachowanie zaaprobuje, a może nawet zechce je naśladować.
Jednym z najszybszych, najbardziej aktywnych sposobów na naprawę partnerskiego związku jest zmiana - nie drugiej osoby, lecz własnego zachowania wobec niej. Może ona nastąpić tylko po spełnieniu określonych warunków. Podstawą stworzenia sprzyjających warunków znaczącej zmiany są świadomość i czujność.
Świadomość: Najcenniejszy z podarunków, jakie możesz sobie w życiu ofiarować, nie leży w pudełeczku obwiązanym kokardkami, nie kupuje się go za ciężkie pieniądze, nie można też raczej olśnić nim sąsiadów. Jest to dobro łatwo dostępne i bardzo zwyczajne - nazywa się samoświadomością. Nie można uzyskać go bez nakładu czasu i wysiłku, ale te wydatki niespodziewanie szybko się zwracają.
Idea świadomości łączy się z pewnym znakiem nadziei, pojawiającym się w naszej kulturze. Coraz więcej par, grup ludzi i pojedynczych osób podejmuje konkretne wysiłki dla osiągnięcia harmonii życia. Codziennie przekonujemy się na wielu płaszczyznach - w stosunku partnerskim, w pracy z innymi ludźmi - że możemy zdziałać coś dla jakości życia w otaczającej nas społeczności. Dając z własnej woli siebie, swój czas, energię i talent, odkrywamy, iż stajemy się dzięki temu bogatsi i szczęśliwsi, a życie przynosi nam większą satysfakcję.
Czujność: Warto zapamiętać to słowo. Czuwanie nad swoimi myślami, uczuciami i działaniami wykształca zdrowy stosunek do własnego życia. Nie ograniczają nas wtedy żale, oskarżenia i wymówki związane z przeszłymi wydarzeniami; służą jedynie jako nauka na przyszłość.
Zasada "tu i teraz" może przynieść ulgę. Życie j e s t. A wszystko, co jest, jest teraz. Życia nie można odłożyć na później ani zrzucić na kogoś innego. Odwracanie się od aktualnej rzeczywistości, od tego, co obecnie dzieje się między tobą a twoim partnerem, jest posunięciem wątpliwym w skutkach - ucieczką w marzenia i fantazję. Jednak naprawdę masz wybór. Możesz żyć w bezpośrednim, naturalnym kontakcie ze zmieniającym się wciąż "teraz" i z dumą, odpowiedzialnie odnosić się do kolejnych sytuacji, ciesząc się tym, co osiągalne. Możesz też żyć tchórzliwie, odwracając się od rzeczywistości, ulegając inercji i kierując się pobożnymi życzeniami; żyje się wtedy w chwilowym spokoju, zegar jednakże bije i przybliża moment spłaty kredytu. Te dwie drogi rozchodzą się w przeciwne strony - dobrą i złą; strategii pośredniej nie ma.
Jeśli na początek gotów jesteś położyć nacisk na świadomość i czujność w swoim życiu z partnerem, zastanawiać się nad treścią swoich myśli, pracować nad nimi, starać się o dobre wykorzystanie zalet, w takim razie jesteś na dobrej drodze i możesz przystąpić do działania. Jedna tylko przestroga: w obecności partnera panuj nad swoim niestrudzonym sercem i rozbujaniem umysłu, przerzucającego się z przedmiotu na przedmiot. Przyjrzyj się uważnie swym oczekiwaniom, unikaj czczej krytyki, piekących porównań, konkurencji. Zawieś osąd i ocenę. Zwróć uwagę, że możesz być fizycznie blisko partnera, wymykając mu się jednocześnie na wyższym poziomie. Dawaj mu swoje serce w całości, bądź gotów do uważnego słuchania i zastanawiania się nad jego problemami.
Do tego, żeby zainicjować proces przemiany, musisz mieć oczywiście motywację, a więc przede wszystkim być głęboko przekonany, że przemiana jest możliwa. Nawet obrawszy już nową drogę, potrzebujesz wzmocnień dostatecznie silnych, by trwać przy poprawionym wzorze zachowań, aż wejdzie w nawyk. Zaplanowanie z wyobraźnią tych pierwszych kroków ma duże znaczenie, lecz jeszcze ważniejsza jest delikatność w uruchamianiu nowych form zachowania.
Po 44 latach obserwacji stwierdziłem, że małżeństw, które osiągają naprawdę wysoki poziom wzajemnego zadowolenia, jest bardzo mało - może 5-10%. Brzmi to zapewne dość pesymistycznie, niemal przygnębiająco; 90% związków małżeńskich musi zatem szwankować. Dlaczego małżeństwa tak powszechnie dziś zawodzą - można by o tym pisać tomy. Z pewnością ma to związek z coraz wyższymi aspiracjami współczesnych ludzi, oczekujących też coraz więcej od swych współmałżonków. Jasne jest dla mnie jedno: że przeciętny związek miałby dużo większe szanse sukcesu, gdyby ludzie, którzy go współtworzą, umieli wykorzystywać swój potencjał. Często przytacza się zdanie, przypisywane Albertowi Einsteinowi, że większość ludzi wykorzystuje najwyżej 10% swych intelektualnych możliwości. Podobnie może być z uruchamianiem, a nawet wyrażaniem zdolności kochania i partnerstwa. Sięgamy po uczucia drugiego, jakbyśmy mieli je zagwarantowane, a nasza wielkoduszność, wciąż uśpiona, przepada.
Zgodzisz się pewnie ze mną, czytelniku, że związek nie może trwać w stanie bezwładu. Jako żywy twór, równie niepowtarzalny jak osoby, które go tworzą, może rozwijać się i wzmacniać, spełniając coraz to nowe potrzeby partnerów. W każdym z was obojga tkwi, choćby utajona, zdolność dawania i przyjmowania miłości, której potrzebujecie jak powietrza. Ta zdolność jest często tłumiona czy ograniczana przez względy kulturowe, w sprzyjających warunkach może jednak zbudzić się do życia. Skupmy się teraz na tych warunkach - w jaki sposób mają zostać spełnione?
Kiedy pierwszy krok - decyzja, żeby zachowywać się inaczej - stanie się faktem, pora na następny, określenie sfer, w których partnerzy muszą dochodzić do porozumienia i które w pierwszym rzędzie powinna objąć poprawa.
10 okazji do współdziałania
David i Vera Mace w książce We Can Have Better Marriages określają najważniejsze pola współdziałania małżonków:
- Wspólny wybór wartości i celów.
- Decyzja o rozwoju związku.
- Komunikowanie się.
- Skuteczne rozwiązywanie konfliktów.
- Wyrażanie szacunku i czułości.
- Wzajemna zgoda na podejmowanie ról związanych z płcią.
- Uzupełnianie się i współdziałanie.
- Spełnienie seksualne.
- Wspólne prowadzenie gospodarstwa.
- Rozwiązywanie kwestii związanych z rodzicielstwem.
Do powyższej listy możesz śmiało dopisać od siebie inne jeszcze wymiary wspólnego życia, którym partnerzy stawiają czoła, zbliżając się przez to do siebie. Wyobraź sobie, jak wyglądałaby wasza interakcja, gdybyście rozwinęli ją w pełni, szczerze i ściśle dopasowując się do niej, ucząc się siebie tak dogłębnie, jak to możliwe, wyzyskując wszystko, co może być pomocne, i uruchamiając cały swój potencjał. Zastanów się z kolei spokojnie nad swoim obecnym związkiem i pomyśl, jak daleko jesteś na drodze pełnego jego rozwoju. Oceń to uczciwie, uważając jednak, żeby nie obwiniać siebie dla zasady.
Dojrzałość osiąga się wolno. Przekraczać siebie można tylko czasem, jest to więc rozwój skokowy. Jesteś architektem własnego życia, projektujesz je wciąż na nowo, wprowadzając różne poprawki. Zastanawiając się nad nimi, powiedz sobie: "Chcę i mogę mieć bardziej udany związek". Porozmawiaj o tym z kimś ze swego otoczenia, czyj związek podziwiasz, i spytaj, jak to robi, że jest takim dobrym partnerem.
Przy najbliższym spotkaniu z partnerem porozmawiaj z nim przez jakieś pół godziny, dzieląc się swoim pomysłem na poprawę waszej sytuacji, i tym, jak widzisz istniejący między wami kryzys. Nie rób tego jednak na siłę, jeśli partner nie zechce podejmować takiej rozmowy. Pamiętaj, że z twoim punktem widzenia ma prawo się zgodzić lub nie. Jeśli nie, nie oznacza to tragedii. Rozgrywka cały czas się toczy, a jej obecnym przedmiotem nie jest jeszcze porozumienie co do tego, gdzie tkwią błędy, lecz odszukanie zapomnianej siły łączącej partnerów. To bardzo podniecające - odkryć, że coś was przez cały czas trzyma przy sobie; zupełnie jakby znaleźć na dnie szuflady schowane kiedyś pieniądze, o których dawno się zapomniało.
Więcej w książce: Odbudowywanie związków - Peter M Kalellis
Skomentuj artykuł