Skok w bok. Serce nie sługa?
Nie ma grzechów niewybaczalnych. Nie ma śmiertelnych win, nie ma nieodwołalnego potępienia. Nie ma autentycznej historii miłosnej, która byłaby definitywnie zakończona.
W dzisiejszych czasach panuje przekonanie, że niewierność jest po prostu nieunikniona. Statystyki potwierdzają to odczucie - średnio jedna zamężna (żonata) osoba na dwie popełnia cudzołóstwo. Przytoczę tylko jedną z licznych informacji na ten temat:
Rzym, 24 marca (ANSA25) - Według danych włoskiego stowarzyszenia prawników zajmujących się sprawami małżeńskimi, we Włoszech odnotowuje się największą w Europie liczbę kontaktów seksualnych w miejscu pracy. 40% separacji i rozwodów jest wynikiem małżeńskiej zdrady, do której w ponad 60% przypadków dochodzi w miejscu pracy. Pierwsze miejsce na tej liście zajmują szpitale. Następne miejsca zajmują kolejno: gabinety i pracownie, redakcje gazet, biura i banki. W powszechnej świadomości funkcjonuje stereotyp mężczyzny łowcy i kobiety uwodzicielki. Wszyscy wiedzą, że to zło, ale uważają, że nie da się go uniknąć. Skoro 50% małżonków dopuszcza się zdrady, to znaczy, że po prostu nie da się bez tego żyć! Trzeba natomiast dochować wierności małżeństwu, rodzinie, ogólnemu zamysłowi... a jeśli nawet zdarzy mi się skok w bok, to spokojnie - przecież to nie tragedia!
Czy rzeczywiście tak jest?
Czy naprawdę musimy ulec sile niezbitych dowodów i zaakceptować fakt, że w małżeńskim życiu prędzej czy później musi dojść do zdrady? Nie sądzę. Współczesnemu społeczeństwu najbardziej potrzeba refleksji nad dynamiką zdrady, analizy jej przyczyn i oceny jej dramatycznych konsekwencji. Żyjemy w bardzo mocno zerotyzowanym świecie. Nieustannie przekonuje się nas, że seks jest piękny, więc trzeba go uprawiać najczęściej, jak się da. Każda niewykorzystana okazja to stracona okazja!
Zakochanie jest piękne, fantastyczne - to jedyna radosna rzecz w życiu płynącym między pracą a rozwiązywaniem codziennych problemów. I oczywiście warto zostawić sobie otwartą furtkę, na wypadek, gdyby uczucie do partnera osłabło. Wówczas, w razie potrzeby, można przeżyć ożywczą przygodę z inną osobą. Ostatecznie, co w tym złego? Przecież jesteśmy dorośli, mamy prawo się trochę zbawić!
Fundamenty są nietykalne. Muszę pilnować, aby rodzina, którą założyłem, się nie rozpadła, ale przecież mogę sobie pozwolić na jedną namiętną noc...
Wszyscy dokoła nakłaniają do spontaniczności, wychwalają zakochanie i zauroczenie; koncepcję związku na całe życie nazywają "przestarzałą". A jeżeli to oni mają rację? Jeżeli zdrada rzeczywiście jest nieunikniona? Czy naprawdę serce nie sługa, a krew nie woda?
Uważam, że pragnienie wierności nie jest jedynie dziedzictwem przeszłości. Nie wierzę też, że zdrada jest korzystna dla związku, bo rzekomo służy jego ożywieniu, do czego przed nastaniem lata zawsze usiłują nas przekonać plotkarskie gazety. Moim zdaniem zdrada jest ogromnym złem, które bardzo często zabija związek, udaremnia życiowe plany, wyrządza nieodwracalne szkody.
Spośród par, które doświadczyły zdrady i zwróciły się do mnie o pomoc, ponad połowa się rozeszła, potęgując cierpienie. Nie udało im się stworzyć nowego życia, kiedy zburzyli to, które prowadzili dotychczas. Czy było warto?
Jestem zdecydowanie przeciwny uproszczonemu, powierzchownemu traktowaniu zjawiska zdrady. Nasze czyny zawsze wiążą się z określonymi konsekwencjami - nierzadko tragicznymi. Kiedy czujemy pociąg do jakiejś osoby mamy skłonność do bagatelizowania znaczenia swoich czynów.
Co może być złego w wyjściu na kawę z koleżanką? Jesteśmy tylko przyjaciółmi, dlaczego miałbym zrywać tak niewinne relacje? Nigdy nie zostawiłbym rodziny dla miłosnej przygody! Musimy zachowywać większą ostrożność, kiedy oceniamy własne siły. Znam wiele osób, które były absolutnie przekonane o swojej wierności, a wystarczył jeden komplement, aby wybuchł w nich płomień grożący całkowitym spaleniem!
Serce może być sługą, jeżeli tylko potrafimy do niego przemawiać rozsądnie i zrozumiemy, co się dzieje dokoła. W chwili, kiedy wydaje nam się, że dotarliśmy już do celu w naszym związku (dzieci, dom, praca...), kiedy ustajemy w drodze, ryzykujemy, że zaczniemy szukać niebezpiecznych rozrywek. Zwracanie uwagi na zainteresowanie ze strony innej osoby to sygnał, że w nasz związek wkradły się rutyna, przyzwyczajenie, banalność.
Zdrada prawie zawsze wynika z nudy, uczuciowej pustki, jak również z powierzchownej oceny i bagatelizowania ewentualnych następstw. Widziałem, jakie są konsekwencje beztroskiego podejścia do zdrady: małżonkowie rozstający się w atmosferze nienawiści, ojcowie odchodzący od dzieci, ciężka sytuacja finansowa wynikająca z separacji. Pytam więc: czy naprawdę warto?
Musimy być bardziej przewidujący i rozsądni, kiedy oceniamy szkody, które może wyrządzić zdrada. Okłamujemy samych siebie, że się nie zaangażujemy (być może nawet w naszym przypadku będzie to prawda, ale co z... partnerem?), że nikt nigdy nie dowie się o naszej "przygodzie"... A czasami wystarczyłaby odrobina zdrowego rozsądku (nie zawsze trzeba odwoływać się do moralności i wielkich systemów wartości).
Oczywiście emocje raczej nas nie słuchają, można je jednak ukierunkować, nawrócić. Zdrowy rozsądek i tradycja katolicka zalecają - jak już zostało powiedziane - unikanie niebezpiecznych okazji. Jeżeli zakochanie jest błyskawicą, to zdrada jest potężną burzą, która - jeśli nie zachowamy ostrożności - może przerodzić się w prawdziwą nawałnicę. Wszystkiemu winna nieostrożność, szereg nieuważnych gestów, które wykonujemy mniej lub bardziej nieświadomie. Pamiętaj, że człowiek najpierw zdradza w sercu i wyobraźni, a dopiero później w czynach!
Więcej w książce: MIŁOŚĆ I INNE SPORTY EKSTREMALNE - Paolo Curtaz
MIŁOŚĆ I INNE SPORTY EKSTREMALNE - Paolo Curtaz
Miłość to ogromne ryzyko i wyzwanie, dlatego wymaga odwagi, wyjątkowych zdolności i odpowiedniego przygotowania.
Wiąże się z wielkimi emocjami i osiąganiem tego, co niemożliwe.
Tak, miłość to sport ekstremalny.
Skomentuj artykuł