Poezja zachwytu nad światem
18 stycznia 2006 roku odszedł kapłan-poeta Jan Twardowski. Zawsze bowiem najpierw był kapłanem, dopiero później obserwatorem i interpretatorem świata. Obruszyłby się niewątpliwie, gdyby nazwać go poetą-kapłanem.
Bibliografia jego publikacji, z których większość ukazała się w ostatnich dwudziestu latach, liczy dziś daleko ponad sto pozycji. Debiutował jeszcze w szkole średniej. W tym czasie współredagował również międzyszkolne pismo młodzieżowe "Kuźnia Młodych", na łamach którego ukazywały się jego pierwsze utwory. Charakterystyczną cechą owych młodzieńczych prób była radość problemowania i dążenie do dialogowania, bo to najbliższe jest przeżyciom człowieka. Z tamtych czasów pozostały w poezji ks. Jana poetyzacja przyrody, wyobraźnia i humor. Epoka dojrzałej poezji - jak sam mówił - rozpoczęła się w jego pisarstwie po czterdziestym piątym roku życia.
Gdyby zatrzymać się nad twórczą drogą ks. Jana Twardowskiego dziś, w obliczu poezji dokończonej jego odejściem, znajdziemy w niej m.in.: radosną codzienność, nieoczekiwane spokój i niepokój, metafizykę posługującą się skomplikowanymi nieraz metaforami, skupienie, uwielbienie Boga i człowieka, wiarę zmagającą się z niewiarą, przestrzenność i czystość formy, metafizyczność zakorzenioną w codzienności (wszak do spotkania z Bogiem nie trzeba sytuacji ekstremalnych), psychologiczny portret człowieka, poetycką przekorę, duchowe wsparcie i uczuciowość zatopioną w dziecięctwie. Ta poezja nas wyraża, maluje, kreśli i tworzy. Poezja Jana Twardowskiego tętni dynamizmem i jest przesiąknięta humorem,
choć jest to czasem humor autoironiczny. Uczestnicząc w konkretnych, nakreślonych ręką mistrza zdarzeniach, znajdujemy się w środku jakiegoś uniwersalnego problemu, do którego musimy się odnieść, który winniśmy przetransponować na własne życie, zinterpretować i zrealizować albo przynajmniej nad nim porozmyślać. W chwilach zwątpienia odnajdujemy w kalendarzu poetycko-literackich dokonań poety pokrzepienie, siłę i nadzieję. Ks. Jan w swoich wierszach pomaga przezwyciężać pokusy i trudy poznania oraz zmagać się z codziennością, pozbawioną dziś raczej duchowości, delikatności i prostoty.
Autor Niecodziennika uczy nas przyjmować rzeczywistość i godzić ją z rzeczywistością innych. Przestrzega jednak przed kiczem w religii i w pojmowaniu wiary. Zwraca przy tym uwagę na nasze wewnętrzne i zewnętrzne zróżnicowanie. Każdy bowiem jest inny, a jednocześnie uderzająco podobny w swoich dążeniach. Pragniemy miłości, ale jakże często nie pojmujemy jej istoty. Zwycięża egoizm, pycha, niestaranność. Zwycięża strach przed odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Wyzwala się bunt przeciwko poświęceniu się dla innych. Miłości towarzyszy nieustanny niepokój i lęk. Podobnie względem Boga. Oczekujemy Jego miłości, a tymczasem to Bóg nas o nią prosi. I to jest charakterystyczne w twórczości ks. Twardowskiego - obok wiary także miłość jest tu paradoksem: "zatrzymał się / cień pod oknem / udam, że mnie nie ma / zapomnę / puka /[...] -Kto? - pytam wreszcie? / - Twój Bóg zakochany / z miłością niewzajemną". Bóg dał każdemu z nas wolną wolę i nie może nas zmusić do miłości.
Człowiek w poezji ks. Jana pozostaje dzieckiem (świat dziecka jest niezmiennie w nim obecny). Zmaga się ze swoim jestestwem, przez całe życie jest chwiejny i kruchy niczym trzcina. Każdy z nas staje przed Tajemnicą, wobec której wątpi i pyta. W epoce baroku, która ugruntowała i wydała wielkich mistyków: św. Jana od Krzyża i św. Teresę z Avili, wiara była doświadczeniem gwałtownym, namiętnym i nieogarnionym. Poezja Twardowskiego sięgająca do tej tradycji sytuuje wiarę jako nadrzędne, fundamentalne doświadczenie w życiu człowieka. "Jestem bo jesteś" - Bóg jest owej wiary przedmiotem, a człowiek podmiotem. Jednak musi to być wiara ugruntowana przez dziecięctwo, "wiara malutka", pełna ufności i prostoty, która potrafi "zaufać drodze wąskiej / takiej na łeb na szyję", bo "wierzy się najprościej". Wiara poważna, dorosła, uczona - starsza siostra "wiary malutkiej" - to wiara ostrożna, wyważona, starająca się tłumaczyć nieogarnioność Tajemnicy. Dlatego trzeba ją zatracić, by spotkać tę, która jest "spotkaniem po ciemku / kiedy niepewność staje się pewnością". A pewność tę osiągnąć możemy tylko dzięki szczerości i prostocie serca, radości powszedniej, miłości, która nic nie rozumie, oraz dzięki sile uczucia, które wszystko przekreśli.
Miłość w utworach autora Niebieskich okularów uczy nas odpowiedzialności, nie jest ważna miłość szalona i ulotna. Istotna jest miłość twórcza, dojrzała, gdyż miłość to dowód na istnienie Boga. Miłość nieustannie musi nas uczyć, wyzwalać energię do pogłębiania mądrości. Jest ciężką pracą... Miłość Boga pozostaje dla nas ciągle niezrozumiała: "boję się Twojej miłości / tej najprawdziwszej i innej" - mówi podmiot liryczny w wierszu ks. Jana. "Boję się Twojej miłości", chociaż ona nieustannie mnie szuka: "Bóg wszechmogący co prosi o miłość"... Pełna paradoksów - w twórczości kapelana sióstr wizytek - miłość także uczestniczy w wierze. Wierząc, kochamy, obdarzamy Boga uczuciem i doznajemy Jego miłości. Szukamy Boga, tęskniąc za Jego miłością. Wiara jest również szukaniem, wątpliwością i niepewnością. Wiara prosta też nie jest pozbawiona niepokoju. Największą przeszkodą w miłości prawdziwej jest egoizm: "Zapomnij o sobie, kiedy mówisz kocham". Największym wyzwaniem zaś otwarcie na drugiego człowieka: "Ktokolwiek nas spotyka od niego przychodzi / nagle zniknie - od razu przesadnie daleki / czy byliśmy prawdziwi - sprawdził mimochodem".
Autor Elementarza nigdy nie potępia człowieka, nie wątpi w niego. Wyznaje teologię "Boga uśmiechniętego" i miłosiernego, który zawsze wybacza. Przepiękny wiersz Tylko mali grzesznicy spowiadają się długo pokazuje perspektywę zamkniętą, gdzie modlitwa staje się centrum i otwiera nas na nieskończoność. To rozmowa z Bogiem in absconditio, w ukryciu i prawdzie. Zadziwiające literacko są krótkie serdeczne wiersze-modlitwy, m.in.: Proszę Ciebie o ufność, Do Jezusa z warszawskiej katedry, Okruchy, Nie umiem. "Przepraszam że jestem tak niedelikatny / że obecny / że gram ci na nerwach..." - tekst zbudowany z kolokwializmów, z wycinków prozaicznych, zamknięty w szczerości drzemiącej w każdym z nas.
Przestrzenią najbliższą poecie bez wątpienia pozostaje przyroda. Już od dzieciństwa ks. Twardowski interesował się jej światem (ukończył gimnazjum o profilu biologicznym w Warszawie). Wiedział, że przyrody nie da się zrozumieć inaczej, jak tylko w oparciu o emocje związane z poznaniem. Owady, kwiaty, zwierzęta "i tyle innych cudów jak czaple szczęśliwe /a czaple są udane jeżeli są krzywe" to świat, w którym na trwałe objawia się piękno. A najpiękniejsza jest trawa "deptana niziutka / bez żadnych owoców, bez kłosa". W przyrodzie zawarty jest zachwyt, a w zachwycie siła prawdy pierwszej i najpełniejszej. Poeta wspomina matkę Anielę Twardowską, która pierwsza uczyła go wiary i pierwsza nauczyła go przy
rody: "Twoje ręce - mamusiu / dobra jak szafirek po deszczu / jak czajki towarzyskie / przyniosły mnie na świat / kołysały /[...] mówiły że motyl dzwoni". W naturze, prócz kolorystyki metaforycznej, bardzo ważny w poezji ks. Jana jest szczegół: "sowa co ma oczy żółte z białymi brwiami / jerzyk co nie siedzi tylko stale fruwa". Detal ten świadczy o wielkiej systematyczności i ukochaniu przez księdza natury, która jest dziełem Boga. Zachwycony był światem pełnym barw, dźwięków, zapachów, drzew, chrząszczy, mrówek, biedronek i szczypawek.
Twórczość ks. Twardowskiego to czuła "autoportreciarnia" duchowej wędrówki poety, przesiąkniętej codziennością i naznaczonej cudownym, świętym czasem dzieciństwa. Sam wiele przeszedł, stąd w jego utworach sporo myśli poszukujących, a z drugiej strony dobitnie konsekwentnych w swej prozaiczności. Na chodniku, w szkole, w kruchcie kościelnej, w kościele i w trawie odczytujemy teologię Boga swoiście pojętego, odkrytego i pokazanego inaczej. Bóg to ciepło, uśmiech, człowiek dobrej woli, samotność prawdziwa, "dojrzałe jeżyny, małe dzięcioły", "fartuch z zaszytą dziurą", "niedopita herbata", "piosenki", "święta Tereska", "Matka Boska Staroświecka", "onieśmielony artysta". Bóg to "COŚ niewyrażone, bez kształtu i bez słowa". Ks. Jan z franciszkańską pokorą, ufnością i radością patrzy na świat, a w Bożym świecie obserwuje ludzi. Podmiot liryczny wierszy podgląda i odkrywa elementy tego świata, podpatruje i chłonie Boga tak, jak podpatrzeć można "dwie kuropatwy w polu".
Tomiki poezji ks. Jana Twardowskiego nie są hermetycznymi zbiorami utworów, przeznaczonych dla elity. To znak Boskiej obecności, znaków figlarnych i wszechpotężnych, radosnej, kolorowej, a jednocześnie wymagającej filozofii egzystencji i filozofii bytu. Orzeźwiająca nostalgia za tym, by pisząc wiersze religijne, "nie wzywać imienia Pana Boga na daremno / nie tłumaczyć Biblii na Biblię / nie przychodzić w wilczej skórze wtajemniczonych / nie udowadniać - to znaczy nie zamęczać / nie być czystym i niepewnym / nie kochać poza miłością / nie zamykać się w budce poezji -/ kiedy trzeba mówić najprościej / o Jezusie, który nieraz tak wygląda między nami / jakby chodził od nie swoich do obcych"...
Twórczości ks. Jana Twardowskiego w naszej literaturze przypadło miejsce szczególne, bo znajdowała i znajduje ona szczerych czytelników, wobec których najważniejszy jest wiersz jako uczucie, a nie jako komunikat. Jest potrzebna, bo jest poezją nauczającą miłości do Boga i do człowieka, jest zderzeniem dwóch światów: świata ks. Jana Twardowskiego i naszego. Poezję Księdza od biedronki każdy zrozumie, ta poezja zrozumie każdego. To szczery kodeks wartości, uwydatniających się w mądrości Boga, w miłościach i rozterkach człowieka, w pięknie przyrody, w dziecięctwie (które pozostaje archetypem czasu szczęścia i beztroski), we fragmentach wspomnień, w modlitwie. Wiersze Jana Twardowskiego bronią nas przed złem, okropnością i niezrozumieniem współczesnego świata. Uczą nas zachwytu nad światem!
"Ty który stwarzasz jagody / królika z marchewką / lato chrabąszczowe /[...] spraw niech poeci piszą wiersze prostsze od wspaniałej poezji". Spraw, niech nie przysłaniają nam świata.
Skomentuj artykuł