Przebaczanie? Dobre dla przegranych
"Przebaczanie jest dobre dla przegranych" to nazwa jednej z najpopularniejszych komputerowych gier rajdowych 2005 roku. Towarzyszy jej rada: "graj nieuczciwie albo zginiesz w płomieniach". Przewodnik poucza nas, że należy "nauczyć się, jak możliwie najokrutniej zemścić się na innych rajdowcach".
Zważywszy na ogrom gniewu tłumionego przez kierowców, można by potraktować tę grę jako terapię dla tych, którzy rozładowują swoje napięcie na drogach. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że ma ona stanowić swoisty trening.
"Ja ci pokażę, choćbym miał przy tym zginąć", słyszymy często na angielskim boisku, na co pada czasem odważna riposta: "Chłopie, nie dasz mi rady".
Kiedy jakaś osoba nas zrani, łatwo jest uciec, siedzieć cicho, usprawiedliwić ten czyn albo nawet go "oswoić", żeby złagodzić jego wpływ na nasze życie. Łatwo też wziąć odwet, atakując tych, którzy nas skrzywdzili. Te reakcje składają się na klasyczny syndrom "walka lub ucieczka". To podstawowe instynkty, wzmacniane na boisku szkolnym, a następ nie wyostrzane w przenikniętym rywalizacją świecie, w jakim wielu z nas żyje i pracuje.
Trudno przebaczyć tym, którzy w jakiś sposób nam dokuczyli. Może bierze się to stąd, że taka reakcja wydaje się nieracjonalna. Czy przebaczenie nie jest równoznaczne z pobłażaniem?
Ludzie, którzy przebaczają
W środę 29 kwietnia 2005 roku w angielskim hrabstwie Surre 26-letnia Abigail Witchalls szła z 21-miesięcznym synkiem Josephem polną drogą, gdy jakiś mężczyzna ją dogonił, ugodził w szyję i porzucił w przekonaniu, że nie żyje. Na skutek odniesionych ran została sparaliżowana od karku w dół. Napastnik przytykał też nóż do szyjki malca. Policja zamknęła sprawę, kiedy dziesięć dni po napadzie pierwszy z listy podejrzanych popełnił samobójstwo.
Zanim jeszcze poznano losy niedoszłego mordercy Abigail, jej mąż Benoit powiedział w wywiadzie udzielonym Fionie Bruce w telewizyjnym programie stacji BBC Crimewatch: "Może jestem tu i rozmawiam z panią dlatego, że tego człowieka uda się znaleźć i będzie można mu jakoś pomóc. Nie czujemy w sobie złości. Chodzi tylko o to, żeby mu pomóc, naprawdę". Dowiedziawszy się o śmierci domniemanego napastnika, Richarda Cazaly'ego, ojciec Abigail przekazał rodzinie Cazalych wyrazy współczucia i zapewnienie o modlitwie.
To przebaczenie ze strony Witchallsów, głęboko wierzących chrześcijan obrządku rzymskokatolickiego, było czymś nadzwyczajnym i wywołało liczne komentarze w mediach. Dziennikarze zachwycali się, że to takie ożywcze, spotkać się z "autentycznym" objawem chrześcijańskiej dobroci. Inną zdumiewającą rzeczą był stan ducha samej rodziny, która nie poddała się zgorzknieniu. Benoit powiedział: "Czujemy się bardzo szczęśliwi i pobłogosławieni, bo moja żona jest wśród nas całkowicie obecna. Wspaniale jest to widzieć, to dla nas źródło wielkiej radości. Jej twarz rozjaśnia się na widok Josepha. Pierwszym słowem, jakie wyszeptała ruchem warg, było "szczęśliwa", bo odczuła tak ogromną ulgę, że nie doznał żadnych obrażeń, fizycznych obrażeń". Nawet leżąc jeszcze w szpitalu, Abigail powiedziała: "Bóg robi piękne rzeczy" - niezwykłe i zdumiewające słowa w jej sytuacji.
Trzy miesiące później, 29 lipca 2005 roku, brytyjski student Anthony Walker padł ofiarą popełnionego z premedytacją brutalnego morderstwa na tle rasowym. Znaleziono go z siekierą utkwioną w głowie. Jeden z dwu młodych mężczyzn uznanych za winnych tej zbrodni miał 17 lat, drugi - 20. Matka ofiary, Gee Walker, przebaczyła zabójcom syna, mówiąc: "Chwilę przed śmiercią Jezus powiedział: «Przebaczam im, bo nie wiedzą, co czynią». Muszę im przebaczyć - przebaczam im mimo wszystko. Moja rodzina i ja wyrażamy czynem to, w co wierzymy - przebaczenie".
Przebaczyć znaczy uwolnić więźnia i przekonać się, że byłeś nim ty sam.
Lewis B. Smedes
Gdyby ludzie nie mogli przebaczać, zło by zwyciężyło. Owo bolesne i trudne przebaczenie, na jakie zdobyły się rodziny Witchallsów i Walkerów, pokazało tym, którzy dopuszczają się przemocy, oraz całej wspólnocie, że działa jeszcze inna siła, że istnieje jeszcze inny sposób życia, który nie polega na pomnażaniu zła, a mimo to ma moc przeobrażania świata. W zasadzie zdjęły one ze sprawców ciężar winy z pobudek na pozór kompletnie irracjonalnych. A mimo to ich czyn odbił się głośnym echem w świecie.
"Przebaczam wam"
8 czerwca 1972 roku podczas amerykańskiej wojny w Wietnamie dzieci i dorośli z wioski Trang Bang, poparzeni napalmem, uciekali wzdłuż Trasy nr 1. Za sprawą zdjęcia zrobionego przez fotografa Associated Press, Huynha Kong Uta noszącego pseudonim "Nick", w pamięć zbiorową na całym świecie wrył się zwłaszcza obraz nagiej, przeraźliwie krzyczącej dziewczynki. Nazywała się Phan Thi Kim Phuc.
Gazeta Observer opisała tę fotografię jako "wyobrażenie okropności wojny, najbardziej zapadające w pamięć od czasów Goi". W International Herald Tribune Tom Buerkle stwierdził: "Każdemu, kto ma wystarczająco dużo lat, by pamiętać wojnę w Wietnamie, utkwiło w świadomości zdjęcie nagiej dziewięciolatki biegnącej w stronę aparatu fotograficznego i krzyczącej w potwornym cierpieniu, gdy napalm wypalał jej skórę do żywego mięsa. To zdjęcie stało się symbolem wojny, dotykającym spraw ogólniejszej natury niż dyskusja na temat słusznych czy niesłusznych racji amerykańskiej interwencji w Wietnamie".
Phan Thi Kim Phuc musiała przejść siedemnaście operacji, a mimo to jej ciało wciąż znaczą blizny przypominające o cierpieniu. Teraz jednak jest obywatelką kanadyjską i została ambasadorem dobrej woli UNESCO. Jako chrześcijanka, siedząc samotnie w kościółku w Sajgonie, nauczyła się siły przebaczenia krzywd wyrządzonych zarówno jej samej, jak i innym. Nie żywi żalu do tych, którzy o mały włos nie zniszczyli jej życia, wybaczyła ludziom odpowiedzialnym za swe rany.
Podczas odbywającej się w Waszyngtonie ceremonii upamiętnienia wietnamskiego konfliktu powiedziała zebranym, a byli to weterani tej wojny, że gdyby kiedyś spotkała owego pilota, odpowiedzialnego za zrzucenie bomby, która spowodowała tak potworne okaleczenia, powiedziałaby mu, że "nie możemy zmienić biegu historii, ale powinniśmy starać się robić dobre rzeczy w imię teraźniejszości i w imię przyszłości, żeby przyczynić się do krzewienia pokoju". Wśród obecnych był także John Plummer, jeden z oficerów koordynujących wówczas atak na wieś Trang Bang. Powitała go z otwartymi ramionami.
W przeprowadzonym następnie wywiadzie dla gazety UNESCO wyznała:
Żyję ze swoim bólem, znam wartość miłości, kiedy człowiek chce zdrowia. Żyłam z uczuciem nienawiści i znam moc przebaczenia. Dzisiaj jestem żywa, nie mam w sobie nienawiści ani ducha zemsty i mogę powiedzieć wszystkim, którzy przyczynili się do mojego cierpienia: Przebaczam wam. To jedyny sposób, by chronić pokój, by mówić o tolerancji i o wystrzeganiu się przemocy. Jeżeli ktoś zostanie skrzywdzony i nie przebaczy swojemu winowajcy, stanie się ofiarą, a nie kimś, kto może coś zmienić na lepsze.
Akt wyzwolenia
Przebaczenie to akt wyzwolenia dla tych, którzy przebaczają, oraz dla tych, którym się przebacza. Nie jest to przymknięcie oczu na uczynione zło, lecz skierowane do obu stron wezwanie, by bez emocji przyjrzeć się wydarzeniom. Nadzwyczajne jest właśnie to, w tym punkcie cała sprawa robi się z pozoru niedorzeczna, gdyż prawdziwe przebaczenie nie oczekuje wcale przeprosin. To nie wielkoduszny gest wobec skruszonej osoby, która mówi: "Żałuję tego, co zrobiłem", na co my odpowiadamy "W porządku, przebaczam ci", choć czasem rzeczywiście tak się zdarza. Ale nie, przebaczenie to niezależna inicjatywa. To ryzyko. To gotowość do tego, by samotnie wyciągnąć dłoń i stworzyć klimat, w którym ludzie będą mogli zmienić swoje nastawienie, jeżeli tylko zechcą. Oczywiście może się okazać, że wcale nie mają takiego zamiaru, ale wówczas przegapią okazję do pozytywnej reakcji na oferowane przez nas przebaczenie.
Kiedy już żona przebaczyła mężowi, nie może podgrzewać jego grzechów na śniadanie.
Marlene Dietrich
A co jeżeli uczyniliśmy ten wielki krok i zdobyliśmy się na przebaczenie, tymczasem druga strona odwraca się do nas tyłem i mówi nam, żebyśmy się odczepili? Jak to ujmuje Biblia, w rzeczywistości ktoś taki "woli ciemność aniżeli światło". Możemy powiedzieć, że przebaczamy, ale nie możemy zmusić nikogo do przyjęcia naszego przebaczenia. Odrzucając je, pozbawia się on jego wyzwalającego wpływu na swoje życie oraz ukrytej w nim mocy przemienienia. Nawet wobec takiej reakcji nie należy nigdy cofać przebaczenia. Z naszej strony powinno ono zawsze stanowić aktualną ofertę.
Ten akt wyzwolenia, do którego prowadzi przebaczenie, bardzo trafnie podsumował w jednym ze swoich listów do wiernych św. Paweł. Napisał, że "miłość nie pamięta złego". Innymi słowy, jeżeli komuś przebaczamy, godzimy się puścić w niepamięć żywione urazy. Trudno, oczywiście, wymazać wspomnienie nieprzyjemnych wypadków, ale postanawiamy nie wracać do nich ani nie pozwolić, by w przyszłości rzuciły cień na nasze stosunki z daną osobą. To jedna z niezwykle istotnych spraw w każdym małżeństwie, a właściwie w każdej relacji. Jeżeli jeden z partnerów - albo co gorsza, oboje - skrzętnie odnotowuje sobie w pamięci wszystkie bolesne słowa i czyny drugiej strony, wcześniej czy później odbije się to na ich związku, który albo się rozpadnie, albo zamieni w fikcję. Przebaczyć to znaczy otworzyć w swoim sercu nowe konto drugiemu człowiekowi. Każdego ranka wstaje nowy dzień.
Stało się chyba jasne, jak radykalnym działaniem jest przebaczenie, rzadko jednak mamy okazję widzieć je w tak potężnej postaci. Większość z nas świadoma jest tylko jej nędznej imitacji. Sądzę, że brak przebaczenia to jeden z powodów, dla których związki w naszym społeczeństwie są tak niestabilne. Zawsze gdy kogoś obgadujemy, obwiniamy czy przylepiamy mu stereotypowe etykiety, obrażamy się, pozwalamy, by nasz związek zdominowała zaciekłość lub dopuszczamy do siebie nienawiść - odrzucamy przebaczenie i "wolimy ciemność aniżeli światło". Wybrać takie postępowanie znaczy zaprzepaścić nasze człowieczeństwo, zdecydować się na śmierć zamiast na życie.
Więcej w książce: Bóg, seks i cała reszta spraw - McCloughry Roy
***
Polecamy również:
"Emocje są tak zaraźliwe jak grypa czy przeziębienie."
Huub Buijssen
Depresja jest chorobą, która dotyka całej rodziny. Bliscy chorego zwykle czują się opuszczeni, niekochani, zmagają się z poczuciem winy i bezradnością.
Ale to właśnie oni mogą dlań zrobić więcej, niż profesjonalni terapeuci.
Ta książka pokazuje, jak wspierać osobę dotkniętą depresją, nie zatracając przy tym samego siebie.
Podpowiada co robić, aby się tą coraz powszechniejszą przypadłością duszy "nie zarazić".
Skomentuj artykuł