Dlaczego tak lubimy rozmawiać o innych?
Spotykają się dwie osoby. Po krótkiej wymianie grzeczności, rozpaczliwe poszukiwanie wdzięcznego tematu do omówienia. Nie da się zbyt długo mówić o pogodzie, więc rozmowa zbytnio się nie klei. Do momentu, gdy okaże się, że uczestnicy dialogu mają wspólnych znajomych.
W przypadku braku wspólnych kolegów i koleżanek sytuacja też nie jest najgorsza. Zawsze można porozmawiać o bezimiennych znajomych i sąsiadach, którzy na pewno zrobili coś ciekawego albo przeżyli niesamowitą przygodę, zmagają się z trudnym doświadczeniem czy też mają nietypowe zainteresowania. Kiedy i ten temat się wyczerpie, z pomocą przychodzą bohaterowie modnych akurat seriali, aktorzy lub piosenkarze. Dzięki nim udaje się łatwo ciągnąć nawet najdłuższą konwersację, czas szybko mija i po chwili, która wydaje się chwilką, można się pożegnać z nieudawanym żalem, że trzeba wracać do obowiązków, a tak dobrze się rozmawiało. Dlaczego tak bardzo lubimy słuchać i mówić o innych ludziach?
Rozrywka bez ryzyka
Ludzkie problemy są bardzo ciekawe, dopóki samemu nie trzeba ich przeżywać. Spotkania, rozstania, zdrady, konflikty, kłopoty sercowe i finansowe, załamania, depresje, radości, miłości... Obserwując, słuchając i opowiadając, jak inni sobie z tym radzą, można nasycić swój apetyt na tego rodzaju przeżycia, jednocześnie unikając ryzyka. W końcu nie można brać na siebie odpowiedzialności za to, co robią inni. Myślę, że właśnie dlatego tak dużą popularnością cieszą się seriale telewizyjne. Gdyby przyjrzeć im się krytycznie, można by zauważyć, że nie dzieje się tam nic nadzwyczajnego. Akcja większości z nich przypomina zwyczajne życie statystycznego Kowalskiego, może tylko nieco podkoloryzowane. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że jeśli za bardzo będziemy się angażować w życie innych, nasze własne ucieknie nam przez palce...
Historie innych są lepsze niż moja
Osoba, która jest niezadowolona z własnego życia, chętnie śledzi historie innych ludzi. Może wtedy powzdychać, pomarzyć i uciec na chwilę od problemów. Kiedy mąż nie jest supermanem, dzieci są dalekie od doskonałości, a wypłata czy emerytura pozostawia wiele do życzenia, przyjemniej jest poprzyglądać się tym, którzy mają lepiej, niż zajmować się własnym, nieudanym życiem. Dla takiej osoby obcy ludzie zawsze będą szczęśliwsi, ciekawsi, bogatsi, zawsze będą mieli lżej niż ona. Przyglądając się ich życiu, można zapomnieć na chwilę o własnych kłopotach i w wyobraźni przeżyć chwilę tak, jak oni. Można też poużalać się nad sobą i przyznać, że łatwo jest być dobrym człowiekiem, jeśli ma się takie dzieci, taki samochód, takiego męża czy żonę, jak ten czy tamten sąsiad lub ta czy tamta sąsiadka. Być może na tym polega sukces kolorowych gazet zdradzających sekrety życia celebrytów. Niby wszyscy krytykują prasę tego typu, ale ciągle można spotkać całą masę jej amatorów, choćby w tramwajach czy przychodniach. Z tego wynika, że ktoś to jednak czyta...
Oni są gorsi
Stare dziennikarskie powiedzenie mówi: "Dobra wiadomość to zła wiadomość". Wielu ludzi narzeka, że w mediach ciągle pokazuje się morderstwa, porwania, wypadki i katastrofy. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że za taki stan rzeczy odpowiadają nie tylko dziennikarze, ale i odbiorcy. Po prostu złe informacje lepiej wypadają w badaniach czytelnictwa i oglądalności. Dlaczego tak się dzieje?
Po pierwsze, ludzie lubią emocje. Najlepiej takie, które nie pociągają za sobą długotrwałych konsekwencji. Dzięki telewizji mogę obejrzeć głodne dzieci z Afryki, wzruszyć się, może trochę popłakać i tyle. Zaraz potem mogę wrócić do swojej wygodnej rzeczywistości i zjeść smaczną kolację. Jeśli takie obrazki jeszcze mnie wzruszają, mogę uznać, że przynajmniej na razie nie mam symptomów powszechnej znieczulicy. Przy okazji mogę się pocieszyć, że mimo wszystko moja sytuacja materialna nie wygląda aż tak źle, jak mogłoby się wydawać, bo są jeszcze na świecie ludzie, którym wiedzie się gorzej.
Słuchanie o złych czynach innych ludzi może być przyjemne również dlatego, że jeśli zacznę się porównywać z mordercami, złodziejami itp., muszę dojść do wniosku, że mimo wszystkich moich wad, jestem jednak całkiem przyzwoitym człowiekiem. W końcu nie kradnę i nie morduję, więc mogę spać spokojnie, usprawiedliwiając się, że w gruncie rzeczy nie mam nad czym pracować.
Mówić czy nie mówić?
Sztuka nie polega na tym, by w ogóle nie rozmawiać o innych. Chodzi o to, żeby w centrum wypowiedzi dotyczących drugiego człowieka zawsze było miejsce dla miłości bliźniego. Dlatego warto mówić o tym, co dobre, i robić to w taki sposób, by pozwolić komuś ucieszyć się z tego, że drugiemu dobrze się wiedzie. Poza tym przykład drugiego człowieka może stać się dla kogoś inspiracją. Mówiąc dobrze o innych, można też przygotować grunt pod nawiązanie dobrych relacji, gdyby osoba o której opowiadamy i ta, do której mówimy, kiedyś się spotkały. Jeśli zaś mówimy o tym, co złe, ważne, by nie piętnować ludzi, ale tylko ich czyny, a w wiadomościach mówiących o cudzych nieszczęściach, nie doszukiwać się taniej sensacji, lecz zastanowić się nad tym, jak realnie można pomóc. Wtedy słowa usłyszane lub wypowiedziane przez nas nie będą tylko pustą paplaniną, ale pociągną za sobą czyny. A one mogą przyczynić się do tego, że coś zmieni się na lepsze.
Skomentuj artykuł