(fot. Willi Heidelbach / flickr.com)
Karolina Czyrnek

W życiu każdego z nas mogą zdarzyć się sytuacje - tragedie, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? - Nikt nie jest w stanie nam udzielić. Dla nas taką tragedią była utrata dziecka.

Kiedy dzisiaj czytam informacje o matkach porzucających swoje dzieci w śmietniku, z pełną świadomością zabijających je w swoich łonach, o ludziach krzywdzących swoje dzieci, to ciągle zastanawiam się, gdzie jest sens tego wszystkiego. Dlaczego podczas, gdy jedne matki, niejednokrotnie niedbające o siebie, swoje zdrowie bez problemu zachodzą w ciążę, przechodzą ją zupełnie bez powikłań i rodząc zdrowe dzieci, świadomie je odrzucają, a inne codziennie modlą się o cud macierzyństwa, a gdy ten już im się przytrafi, to po krótkim czasie euforii następuje w ich życiu ból i smutek, związany z utratą tak wyczekiwanego szczęścia? Nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie wiem czy ktokolwiek umiałby znaleźć na nie odpowiedź. I pomimo, że jestem osobą wierzącą i głęboko wierzę w sens naszych cierpień, to chciałabym zwrócić uwagę na ból, jaki przechodzą kobiety po utracie dziecka.

Tak wiele słyszy się dzisiaj o poronieniach, porodach martwych dzieci, spotkałam się nawet z określeniem, że dzisiaj to normalne, że taki mamy świat, że pęd życia, że jest ciężko… O tym, że jest ciężko może opowiedzieć tylko kobieta, która przeżyła utratę swojego dziecka. Nic tak bardzo nie denerwuje mnie w dzisiejszym podejściu do tematu poronień, jak zupełne jego lekceważenie. Obchodzenie się z nim, jak z rutynową wizytą u lekarza, czy przebytą chorobą. Jeżeli jesteś chory, idziesz do lekarza i on cię wyleczy tak? Ból fizyczny mija? Nie zapominajmy, że w przypadku poronień, ciąż obumarłych, jeszcze większym bólem jest ból psychiczny, którego nie można wyleczyć, który nie mija ot tak. I powiedzenie w takiej sytuacji matce, którą dotknęło to nieszczęście, że nie jesteś pierwszą, którą to dotyka, jest najbardziej bolesnym stwierdzeniem w tym czasie. Pamiętajmy, że dla każdej kobiety ta sytuacja jest najtrudniejsza. W danym momencie, to ona przeżywa swoją tragedie i uszanujmy to. Nie ważmy się porównywać jej historii, do historii kogokolwiek. Każda z nas jest inna, każda w inny sposób przeżywa swoją tragedię. I dla każdej jej tragedia jest najważniejsza.

Do niedawna sytuacja dzieci zmarłych przed 22 tygodniem ciąży nie była uwarunkowana jakimikolwiek przepisami prawnymi. W świetle prawa zatem, dziecko miało prawo nazywane być dzieckiem, dopiero po 22 tygodniu życia. Jakiż to paradoks w kraju chrześcijańskim. Jako ludzie wierzący, (ale chyba nie tylko?), powinniśmy bez zastanowienia się przyjmować fakt, że dziecko istnieje od momentu poczęcia. Kobieta czuje, że jest mamą, nie w momencie, kiedy bierze swoje dziecko w ramiona zaraz po porodzie, ale od momentu, kiedy dowiaduje się, że jest w ciąży. Zatem dlaczego ból kobiety tracącej dziecko w początkowych miesiącach ciąży miałby być mniejszy, niż tej tracącej swoje dziecko w późniejszym jej okresie? Przecież my cały czas jesteśmy matką, a ono naszym dzieckiem. Nie rańmy młodych kobiet, u których miało miejsce poronienie w przypadku ich pierwszej ciąży. Stwierdzenie, że jest jeszcze młoda, że całe życie przed nią, nie zmniejszy w żadnym stopniu jej cierpienia.

Zgodnie z nowym rozporządzeniem Ministra Zdrowia, rodzice mają prawo godnie pochować swoje dziecko, bez względu na to, jak długo trwała ciąża. Pamiętajmy o tym, że nasze maleństwa mają prawo być godnie pożegnane. Niestety nie wszystkie szpitale informują kobiety, zwłaszcza te młode o takiej możliwości. Dlatego domagajmy się swoich praw i domagajmy się wydania naszego maleństwa, aby móc godnie je pożegnać. Niektóre szpitale w porozumieniu z proboszczem danej parafii, robią zbiorczy pochówek dzieci nienarodzonych. Wówczas na cmentarzu znajduje się wspólny grób dzieci nienarodzonych, gdzie mogą przychodzić ich rodzice.

Nasze dziecko zmarło w 13 tygodniu ciąży. Niestety nie zdążyliśmy się dowiedzieć, jaka była jego płeć, ale serce podpowiada nam, że była to dziewczynka - Zosia, o której tak zawsze marzyliśmy. Pomimo, że minęło już prawie pięć miesięcy, to z każdym dniem ból w moim sercu narasta. Gdziekolwiek zobaczę mamę idącą z wózkiem, z dzieckiem za rękę, usłyszę dziecięcy płacz lub głos, nieświadomie odwracam głowę. Ostatnio przyłapałam się na tym, że wpatruje się w śliczną dziewczynkę z uśmiechem na twarzy i smutkiem w sercu. Taki trochę paradoks, ale zupełnie wytłumaczalny. Gorąco wierzę, że będzie nam dane poznać nasze maleństwo, kiedy będziemy po Tej Drugiej Stronie. Zachęcam wszystkich do obejrzenia filmu: "Niebo istnieje naprawdę" lub przeczytania książki o tym samym tytule. Myślę, że rodzice utraconych dzieci, znajdą w nim odrobinę pokrzepienia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy umiera dziecko
Komentarze (4)
K
kkk
19 października 2014, 15:43
To nie jest prawda, że 'ostatnio' jest wiele poronień. 'Ostatnio' jest ich niewiele w porówaniu z w zasadzie każym okresem w dziejach ludzkości, przeżywalność nowonarozonyc dzieci też jest ogromnie większa. Dlaczego powiedzenie kobiecie, że jest młoda i całe życie przed nią, albo że wiele kobiet przez to przechodziło miałoby jej nie pocieszyć? Przecież znaczy to, że ból jakiego doświadcza najprawdopodobniej zelżeje i życie znowu stanie się możliwe. Brak uregulowania prawnego i 'nieprzejmowania' się poronieniami wynikał właśnie z powszechności zjawiska, sytuacja jest lepsza. Poronienia są naturalnym zjawiskiem i większość z nich odbywa się na samym początku ciąży, zanim kobieta się nawet zorientuje że w niej jest. Niezależnie od tego, jakie to przykre, Bóg nie ma z tym nic doczynienia, bo jest to czysta biologia i sposób działania ludzkiego systemu reprodukcyjnego.
A
andrzej
16 października 2014, 17:49
Kiedyś zapytałem Boga; dlaczego nie które dzieci rodzą się, aby następnie umrzeć. Wiele lat minęło, a mnie to pytanie wciąż nurtowało i pozostawało bez odpowiedzi. Być może tłem mojego uporczywego dążenia do znalezienia odpowiedzi na pytania "bez odpowiedzi" było to, iż miałem nieszczęście powróć z tamtąd początkowo nie pamiętając tego w całości, a później nie mogąc tego pojąć wedle punktów odniesienia jakie ten świat fundamentuje w świadomości człowieka.  Po latach zrozumiałem, że pewne odpowiedzi na trudne pytania naszego życia wymagają czasem ogromnego rozwoju duchowego, abyśmy mogli posiąść świadomość zupełnie odmiennych punktów odniesienia, tak aby zrozumieć dlaczego ten świat jest taki, a nie inny. Sądzę, że otrzymałem odpowiedź na wiele moich pytań, ale są one tak trudne w przekazie, że wielu z którymi próbowałem się tą wiedzą dzielić odrzuciło ją jako zupełnie dla nich niezrozumiałą. Z tego wyłania się pewien obraz naszego życia które jest darem dla nas. Ci, którzy się rodzą, aby zaraz lub nieco później umrzeć też otrzymują ten dar i śmierć go w żadnym stopniu nie nie umniejsza. Każdy z nas ma jakąś indywidualną ścieżkę życia i dopasowany do niej zbiór doświadczeń, które mamy przeżyć tu i teraz w tym życiu. Jedni z nas mają bagaż doświadczeń wielkości samochodu dostawczego, zaś inni tylko małą teczkę. Dopiero z dalszej perspektywy można dostrzec, że śmierć nie jest dla nas złem, chyba że ktoś ją zadał z premedytacją drugiemu człowiekowi.
A
andrzej
16 października 2014, 17:49
Tym, którzy utracili swoje maleństwa mogę polecić, aby jeśli to możliwe ich ochrzcili i pochowali w pokoju. Tam też jest świat i też jest życie. Jednak najważniejsze jest to, że tamten świat ma wielu panów i jednego Króla (nie co innego niż my tutaj to pojmujemy), którym jest Chrystus. Ten kto miał okazję poznać tutaj osobiście Jezusa ten po swojej śmerci (ciała) nie ma się czym martwić, bo tam nie zginie. Tam każdy pan, choćby pochodził z najciemniejszej doliny lęka się światłości już dzieci bożych, a gdy przychodzi Jezus po swoje wśród tamtych panów nastaje wielka trwoga.  Jezus jest Królem tamtego świata! Tutaj pragnie być naszym przewodnikiem i przyjacielem, aby potem tam być naszym królem. Biedni są ludzie, którzy nie odnaleźli tutaj prawdziwego Boga, nie poznali Go osobiście, a śmierć ich zastała. Bowiem o ich dusze (po ich śmierci ciała) walczą tam ciemne pany o bardzo szkarłatnych i wrogich obliczach. Śmierć dla takich ludzi jest nieszczęściem nie do opisania. Szukajmy Boga póki jeszce żyjemy, bo nie ma dusza człowiecza innego skarbu niż znać osobiście Króla i mieć z Nim dobre stosunki. Kochajmy Boga i ufajmu Mu, bo jego ścieżki są prawe i trwałe oraz wiodą do szczęśliwości jakiej na ziemi próżno człowiekowi szukać, bo jej tu nie ma.
S
sebastian
16 października 2014, 17:22
ból po stracie nie mija nigdy - chyba że sami nie mamy już sumienia.  słowa mojego taty po pierwszej z wielu takich sytuacji pozostaną w nas do końca  " BÓG DAŁ I BÓG ZABRAŁ - TAKA JEST JEGO WOLA A NIE WASZA".  Pozdrawiam