Współczucie nie zastąpi uważnego słuchania
Bardzo potrzebujemy przyjaciela, który by nas wysłuchał, kiedy przeżywamy stratę lub głęboki smutek. Tymczasem akurat w takich momentach często na próżno szukamy empatii.
Podczas wywiadów prowadzonych do naszej książki Sick and Tired of Feeling Sick and Tired: Living With Invinsible Chronic Illness (W.W. Norton, 1992) słyszeliśmy takie skargi raz po raz od osób cierpiących na tego typu choroby. "Mój mąż nie chce mnie wysłuchać", mówiła pewna kobieta. "Moi przyjaciele nie interesują się, jak się czuję". "Mam wrażenie, że moje dzieci nie chcą słuchać o mojej chorobie".
Wdowy i wdowcy często przyznają, że tuż po pogrzebie ich współmałżonków przyjaciele oraz członkowie rodziny stają się niecierpliwi, kiedy dostrzegają jakiekolwiek oznaki przygnębienia. Ci, którzy po rozwodzie czują się samotni, formułują podobne skargi. Ich przyjaciele - nawet bliscy przyjaciele - nie wyrażają woli ich wysłuchania.
Pewne badania grupy brytyjskich naukowców mogą rzucić nieco światła na powód takiego braku gotowości do słuchania. Badacze ci odkryli za pomocą obrazowania metodą rezonansu magnetycznego, że gdy ludzie oglądali swoich bliskich cierpiących, ich mózgi zdawały się odtwarzać bolesne doświadczenia. W rezultacie faktycznie "czuli" ból swoich ukochanych. Kiedy ktoś mówi: "Podzielam twój ból", może autentycznie czuje ból ("Science", 20 lutego, 2004, za "The New York Times", 24 lutego 2004).
W każdym razie bez względu na powód, kiedy pragniemy wyrazić nasze przygnębienie i szukamy pocieszenia oraz zrozumienia u innej osoby, czujemy często rozczarowanie. Dzielenie się swoim smutkiem i bycie naprawdę słuchanym może nas uwolnić od uczucia samotności i przynieść ukojenie. Mamy nadzieję, że osoba, do której się zwracamy, właściwie oceni to, co próbujemy jej przekazać. Zbyt często niestety popadamy w stan przygnębienia i frustracji oraz samotności za sprawą kogoś, kto nie wykazuje wystarczającego zrozumienia dla naszych uczuć. Bez ulgi oraz satysfakcji płynących z takiej relacji wycofujemy się i decydujemy zamilknąć.
Po śmierci matki Paul zdusił w sobie głębokie uczucie straty w obliczu potrzeby wspierania ojca, organizacji pogrzebu, załatwiania tysięcy spraw związanych z domem oraz powrotu do napiętego grafiku obowiązków zawodowych. Z powodu braku czasu na żałobę czuł się przytłoczony i poirytowany. Pewnego wieczoru po kameralnej kolacji z dwójką przyjaciół zaczął się pogrążać w smutku. Jedna z obecnych osób poczuła tak silną potrzebę pocieszenia go, że zaczęła opowiadać, jakim Paul był szczęściarzem. Powiedziała mu, że wspaniałe było to, iż mógł cieszyć się tak wyjątkową relacją z matką. Osoba ta zazdrościła Paulowi, ponieważ sama nigdy nie była blisko ze swoją matką. Powiedziała mu, że jego żal minie, podczas gdy jej nie będzie miał końca.
Paul pokiwał głową z pozorną aprobatą. Tymczasem tak silnie przejawiająca się potrzeba ukojenia jego uczuć została w ten sposób zbagatelizowana. Współczucie nie zastąpi uważnego słuchania. Przyjaciółka Paula miała prawdopodobnie dobre intencje, z pewnością jednak nie miała umiejętności słuchania. Na pewno nie przyniosła mu pocieszenia.
Więcej w książce: SZTUKA SŁUCHANIA - Mary E. Siegel i Paul J. Donoghue
Skomentuj artykuł