"Uszczypnięci" przez raka mogą żyć lepiej!
Niestety wciąż żyjemy w czasach, gdy nowotwór większości osób kojarzy się z wyrokiem, okaleczeniem, wykluczeniem z życia. Nie można zaprzeczyć, że choroba ta, nadal zbiera duże żniwo, jednak dzięki rozwijającej się profilaktyce, a także wciąż ulepszanym metodom leczenia, coraz częściej uważa się ją nie za chorobę śmiertelną, a przewlekłą. A zatem, uwaga: z rakiem można żyć! A nawet: można żyć lepiej, bardziej, pełniej…
Część I: Uszczypnięcie, czyli zaczynamy SZKOŁĘ ŻYCIA
Idzie rak, nieborak, jak uszczypnie będzie znak…
Bezpośrednio po uzyskaniu informacji o chorobie każdy na ogół przeżywa silny lęk, nawet przerażenie. Może pojawić się niedowierzanie, gniew, wewnętrzne rozbicie, przygnębienie. Umysł zaczyna generować rozmaite myśli i wyobrażenia, mniej lub bardziej odbiegające od rzeczywistości w zależności od posiadanych życiowych doświadczeń oraz przekonań. - Wiadomość o diagnozie nowotworu piersi spadła na mnie jak grom z jasnego nieba - wspomina 55-letnia Ania.
Po pierwszym szoku zaczęliśmy działać, podjęłam leczenie. Były dołki, chwile zwątpienia, bezsenne noce. Na szczęście nie byłam sama - miałam w tym męża, mamę, dzieci. Poszukaliśmy też profesjonalnego wsparcia psychoonkologa, który uzmysłowił mi, że mam realny wpływ na swoje zdrowienie, na swoje życie. Ta świadomość sprawiła, że wzięłam się do pracy nad sobą - opowiada Ania. Bez wątpienia, choroba wymagająca długotrwałego leczenia, niosąca ze sobą zagrożenie życia, jest doświadczeniem bardzo trudnym, wręcz granicznym. Nowotwór konfrontuje, wymaga zmian, wychodzenia ze swoich schematów, przekraczania siebie. Gdy przez życie przechodzi rak, nie sposób nie poczuć jego "uszczypnięcia".
- Było ciężko, ale daliśmy radę - kontynuuje Ania. Trudności zmusiły nas do tego, żeby szukać rozwiązań, zdobywać wiedzę i nowe umiejętności poradzenia sobie z nową sytuacją. Teraz, z perspektywy dziesięciu lat po tamtym wydarzeniu, Ania uważa, że zmiany te były dla niej i jej bliskich wzbogacające i rozwojowe. - Nie sposób o tej chorobie tak po prostu całkowicie zapomnieć, po wynik badań kontrolnych zawsze idę na trzęsących się nogach. Ale pozostawiła mi ona po sobie także coś bardzo cennego: umiejętność zatroszczenia się o siebie oraz prawdziwego cieszenia się każdym momentem, nawet tym pozornie zwykłym. Docenianie chwili, odkrycie siebie, pogłębienie relacji - oto możliwe efekty uboczne choroby, jakie może pozostawić "uszczypnięcie" przez raka. Niekiedy następuje także zmiana hierarchii wartości. Uznawany dotąd kult sukcesu, młodości, sprawności, urody lub komfortu materialnego ustępuje miejsca pragnieniu mądrego, dojrzałego przezywania świata i jego praw w harmonii ze sobą i ludźmi, potrzebie uznania roli sił duchowych oraz wartości pozaosobowych, takich jak dobro, miłość, godność, prawda - podsumowuje prof. Krystyna de Walden-Gałuszko, niekwestionowany autorytet w dziedzinie psychoonkologii, prezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego.
- Jeśli spróbujemy wyjść ze stereotypowego myślenia o raku, to być może nagle okaże się, że jest on naszym sojusznikiem, gdyż przychodzi, by burzyć coś, co uwiera, więzi, nie pozwala być w pełni szczęśliwym - mówi 45-letni Wojtek, u którego dwa lata temu rozpoznano raka nerki. - Na początku buntowałem się pytając dlaczego akurat mnie to spotkało. Zacząłem przychodzić do UNICORNu na zajęcia z psychologiem i z czasem coraz bardziej otwierałem się, odkrywałem swoje skłębione emocje. Stopniowo dostrzegałem, że wychodząc z nowotworu, zdrowieję nie tylko na ciele. Paradoksalnie, moja choroba okazała się moim lekarstwem, obudziła mnie z marazmu w jakim tkwiłem - dodaje. Choroba może być impulsem do tego, by się zatrzymać i dokonać refleksji. Czy ja rzeczywiście żyję czy tylko przebiegam przez życie? Czy naprawdę doświadczam obecnej chwili czy też jestem gdzieś pomiędzy żalem za przeszłością a martwieniem się o przyszłość? Czy mam kontakt ze swoimi uczuciami, pragnieniami, wartościami i żyję w zgodzie z nimi? Doktor Carl Simonton, amerykański lekarz onkolog-radioterapeuta postrzegał raka jako sygnał wskazujący na potrzebę dokonania zmian, jak choćby wzbogacenia życia o to, co daje prawdziwą radość i poczucie sensu, porzucenia niezdrowego myślenia, weryfikację sieci wsparcia.
Zdrowienie to nie tylko przyjmowanie odpowiednich medykamentów. Aby było naprawdę skuteczne, powinno dokonywać się w każdej przestrzeni życia człowieka, nie tylko tej fizycznej. A więc to także poszukiwanie emocjonalnej równowagi, poprawianie relacji z bliskimi, dążenie do głębokiego wewnętrznego spokoju ducha. Pamiętajmy też, że im bardziej i pełniej żyjemy, im więcej w naszym życiu radości, satysfakcji i spełnienia, tym mniej miejsca na chorobę! "Ciesz się życiem", "pokochaj siebie" - oto recepty, realizowaniem których można uzupełnić tradycyjne leczenie medyczne. Brzmi banalnie? Owszem, ale te slogany w zetknięciu się z perspektywą śmierci nabierają naprawdę zupełnie nowej treści. Półki księgarń uginają się od praktycznych poradników o tym, jak żyć, by być szczęśliwym, jak unikać cierpienia. Tymczasem to właśnie w bezpośrednim spotkaniu z chorobą, tudzież towarzyszeniu bliskiej osobie w jej drodze zdrowienia, możemy odkryć klucz do szczęścia i poczucia sensu. Choroba i dotknięcie śmierci może być więc naszym najlepszym nauczycielem życia.
***
Rak na opak. Bo nie wyrok, a szansa. Pytanie "jak długo będę żyć?" stopniowo zamienić się może na "jak będę żyć?".
Zapraszamy do SZKOŁY ŻYCIA - przez najbliższe pół roku w Centrum Psychoonkologii działającym przy Stowarzyszeniu Wspierania Onkologii UNICORN w ramach projektu RAK NA OPAK będą odbywać się warsztaty i spotkania otwarte z psychoonkologiem, dietetykiem, onkologiem i arteterapeutą.Szczegóły tutaj
* Materiał powstał w ramach projektu "Rak na opak" sfinansowanego ze środków prewencyjnych PZU.
Skomentuj artykuł