„Żmiąca dała mi przede wszystkim ciepło i poczucie bliskości”
Do domu dziecka w Żmiącej trafiają dzieci, których biologiczni rodzice nie mogą wychować. To dzieci z trudną przeszłością, które nie zaznały miłości od najbliższych. Obecnie dom dziecka w Żmiącej k. Limanowej daje schronienie i bezpieczeństwo ponad czterdzieściorgu podopiecznym. Nie tylko kształtuje ich duchowo, ale również rozwija talenty.
Z wizytą w Żmiącej byli dziennikarze „Pytania na Śniadanie” TVP.
- Mojej mamy nie było w domu. Potem dowiedziałem się, że trafiła do więzienia. Mój tata akurat zaczął wtedy pić dość często. Mnie i siostrę zabrali na początku na Rajską, (placówka opiekuńczo-wychowawcza w Krakowie-red.) a potem do szpitala. Dalej trafiłem tu na drugi dzień do Żmiącej na wakacje - mówi Maksymilian, podopieczny ośrodka w Żmiącej.
Obecnie dom dziecka z Żmiącej daje schronienie i bezpieczeństwo ponad czterdzieściorgu podopiecznym. Nie tylko kształtuje ich duchowo, bo placówką zajmują się ojcowie jezuici, ale również rozwija talenty, np. muzyczne. Ośrodek pomaga w nauce, zapewnia realizację potrzeb najmłodszych, ale przede wszystkim wyprowadza z traumy, jakiej doświadczyli w rodzinach.
- Dzieci dają największą satysfakcję, dlatego, że rozwiązują prawie wszystkie problemy zawsze. Jak są jakieś problem, można zwrócić się do dzieci, zawsze znajdą rozwiązanie - mówi Jan Mader, dyrektor Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Dzieło Pomocy Dzieciom”.
Pan Jan wraz z żoną Katarzyną działają na rzecz sieroctwa społecznego. Pani Katarzyna jest dyrektorem Ośrodka Adopcyjnego „Dzieło Pomocy Dzieciom”.
- Dzieci, które do nas trafiają mają różne traumy na sobie. Przeżyły różne doświadczenia. I jak im pomóc wtedy w tym? Trzeba im pokazać nowe życie, jak inaczej żyć - dodaje.
- Ciocie i wujkowie - pedagodzy i wychowawcy i psychologowie. Oni potrafią zniżyć się do poziomu dziecka, co jest czasami dla dorosłych trudne. Potrafią nawiązać ten dialog i potem przez powolne kroki - opiekę szkolną, edukacyjną duchową i psychologiczną udaje się wydobyć z nich to piękno - o. Artur Demkowicz SJ.
Ośrodek funkcjonuje od blisko 40 lat. W tym czasie znaleziono otwarte serca i drzwi domów dla prawie tysiąca dzieci. Wiele z nich już jako dorośli z ogromną wdzięcznością wracają do Żmiącej, aby dzielić się z opiekunami radościami swojego życia.
- To miejsce dało mi przede wszystkim ciepło. Takie poczucie bliskości z innymi no i przede wszystkim rodziców, którym jestem wdzięczny za adopcję – mówi Jerzy, były podopieczny.
Jednak wciąż potrzeba osób, które zdecydują się być rodzinami zastępczymi lub adopcyjnymi. Potrzeba rodzin, które stworzą bezpieczne miejsce dla dzieci, spragnionych miłości.
Placówka z Żmiącej ma wielu przyjaciół. Nie funkcjonowałaby bez darczyńców i wsparcia wolontariuszy. Wszystko po to, aby podopieczni domu dziecka mogli czuć się tu jak najlepiej.
Wszelkie niezbędne informacje dla osób zainteresowanych adopcją, można znaleźć na stornie Dzieła Pomocy Dzieciom.
Co roku podopieczni Dzieła Pomocy Dzieciom zbierali pieniądze na letni wyjazd podczas dobroczynnego pikniku. W tym roku nie mógł się on odbyć ze względu na epidemię koronawirusa. W związku z tym na ten cel uruchomiono zbiórkę.
Pytanie na Śniadanie/dm
Skomentuj artykuł