Czas to miłość. To, co naprawdę wartościowe, wymaga czasu
Listopad to taki moment roku, w którym częściej myślimy o przemijaniu, śmierci i wieczności. Może bardziej zastanawiamy się nad tym, co ważne. Ja, jak co roku, odwiedzając moich bliskich na cmentarzu, postawiłam też znicz na grobie mojego nauczyciela geografii, który zmarł zupełnie nagle w dniu mojej ustnej matury z polskiego, czyli już ponad 23 lata temu. Nadal przed oczami mam jego dobrotliwą twarz i choć naprawdę niewiele niestety zdołał mnie nauczyć geografii, to jednak zapisał się w mojej pamięci. Może dlatego, że był zawsze po stronie uczniów; może dlatego, że był ludzki i życzliwy, a może po prostu dlatego, że miał dla nas czas.
Dlatego dziś o czasie kilka myśli. Czymże on jednak tak naprawdę jest? Dla Kanta – zmysłową formą naoczności, służącą do porządkowania wydarzeń. Dla wielu innych – czymś, co można wymienić na pieniądz, a później na pożądane rzeczy i usługi. Dla jeszcze innych, wśród których się odnajduję – najcenniejszym skarbem. Jak śpiewa na swojej najnowszej płycie Grzegorz Turnau: „choć nie pachnie, kształtu nie ma, nikt nie dotknął go ni raz, skarb każdego pokolenia, mamy czas! mamy czas!” I czasem żałuję, że pieniądz to nie czas i nie można zakupić dodatkowej godziny w ciągu dnia, żeby zmieścić się ze wszystkimi planami i marzeniami.
W świecie instant, w którym żyjemy, może nam się wydawać, że cenimy nasz czas. Nie potrafimy czekać, wszystko chcemy mieć na wczoraj. Wydaje nam się, że każda chwila powinna być wykorzystana. Ostatnio kilka razy obił mi się o uszy cytat Earla Nightingale, który mówił: „Nigdy nie rezygnuj z celu, tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie”. To, co prawdziwie wartościowe, wymaga dojrzewania i nabierania smaku. Nie da się tego dostać od ręki, a efekty może dostrzeżemy po latach. Wiele razy też w życiu kierowałam się podobną maksymą, przypominając sobie, że czas nie był stracony, nawet jeśli do tego zamierzonego celu nigdy nie doszłam. Sama droga, na której się rozwijałam, nieustannie uczyłam, poznawałam siebie, był już wart ruszenia w nią, choćbym dotarła zupełnie gdzieś indziej niż zakładałam.
Jednocześnie wydaje się, że choć świadomie dostrzegamy wartość tego najcenniejszego zasobu, w jakiś przedziwny sposób ciągle go trwonimy. Chyba nigdy w historii nie przeskrollowaliśmy tyle cennych chwil, nie zaniedbaliśmy tak bardzo relacji na rzecz robienia kariery i innych „ważnych” rzeczy. Nigdy wcześniej tak bardzo nie baliśmy się tego, że coś nam umknie i nie prześladowało nas wrażenie, że choćby moment bezczynności sprawi, że rozleci nam się świat. Powoli tracimy zdolność kontemplacji, patrzenia w gwiazdy, marzenia, refleksji, a może najbardziej zwyczajnej nudy, która pozwoliłaby naszym umysłom na choć odrobinę wytchnienia.
Krótki jest czas dany nam tu na ziemi. Kiedyś u kresu życia, kiedy będziemy się zastanawiać czy dobrze go wykorzystaliśmy, nie będziemy oceniać jak bardzo byliśmy produktywni i ile zadań, miejsc i wrażeń odhaczyliśmy. Spojrzymy wtedy raczej na chwile spędzone w bliskości z ludźmi, Bogiem i samym sobą. Zdamy sobie sprawę z tego, że czas jest jedyną walutą, którą można zamienić na miłość.
Skomentuj artykuł