Abp Gądecki o synodzie: nikogo nie możemy wykluczać
- Jeśli Ojciec Święty prosi wyraźnie o włączenie całego ludu Bożego w konsultacje, to znaczy, że nikogo nie możemy wykluczać. Dialog jeśli zmierza do prawdy, jest zawsze cenny. Jeśli tylko zmierza do zmiany siebie samego a nie innych, jest bardzo potrzebny, jeśli nie zmierza do zmiany natury Kościoła. Dotyczy to tak Kongresu Katoliczek i Katolików, jak i Ojca Szustaka OP - wyjaśnia abp Stanisław Gądecki w rozmowie z KAI na temat rozpoczynającego się w październiku Synodu Biskupów.
Abp Gądecki podkreśla, że "synod nie jest parlamentem".
- Synod nie jest dochodzeniem do porozumienia, jak w polityce: „ja ci dam to, a ty mi dasz tamto”. Nie. Synod nie polega na prowadzeniu badań socjologicznych i reformowaniu Kościoła w świetle ich wyników, jak niektórzy sądzą: Zobaczymy, poprosimy grupę świeckich, aby przeprowadziła badania, czy mamy zmienić to i tamto. Tu nie chodzi o badania. Tu chodzi o coś innego. Jeśli nie ma Ducha Świętego, nie ma synodu - wyjaśnia przewodniczący KEP.
Oto obszerne fragmenty rozmowy.
Tomasz Królak, KAI: Jedną z nowości Soboru Watykańskiego II było ustanowienie instytucji Synodu Biskupów, obejmującej cały Kościół powszechny…
Abp Stanisław Gądecki: Jako instytucję stałą synod ustanowił papież Paweł VI na krótko przed zakończeniem Soboru Watykańskiego II. W Motu proprio „Apostolica sollicitudo” z 15 września 1965 r., ustanowił on Synod Biskupów jako organ "podległy bezpośrednio i niezwłocznie władzy Biskupa Rzymu", który uczestniczy w Piotrowej funkcji „troski o cały Kościół”. Paweł VI postanowił, że synod biskupów - jak stwierdzał - „składać się będzie z biskupów mianowanych za naszą zgodą w większości przez Konferencje Episkopatów i powołanych przez Papieża, w zależności od potrzeb Kościoła, do celów konsultacji i współpracy, gdy dla pożytku Kościoła Ojciec Święty uzna to za właściwe”.
Celem Synodu Biskupów – jak to dalej precyzował – jest w szczególności „wspieranie ścisłej jedności i współpracy pomiędzy Ojcem Świętym i Biskupami całego świata”; „dostarczenie bezpośrednich i dokładnych informacji o problemach i sytuacjach dotyczących życia wewnętrznego Kościoła i działań, jakie powinien on prowadzić w obecnym świecie” oraz „ułatwienie uzgodnienia opinii przynajmniej co do najważniejszych punktów doktryny i sposobów działania w życiu Kościoła”. Ma on z natury charakter doradczy.
Z kolei - w rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański 22 września 1974 r. – Paweł VI w następujących słowach określał zadania Synodu Biskupów: „Jest to instytucja kościelna, którą – odczytując znaki czasów i próbując jeszcze bardziej odczytać głębię planów Bożych i ustrój Kościoła katolickiego – ustanowiliśmy po Soborze Watykańskim II, aby przyczyniać się do jedności i współpracy biskupów całego świata ze Stolicą Apostolską przez wspólne badanie stanu Kościoła i zgodne rozwiązywanie zagadnień dotyczących jego posłannictwa. Nie jest to Sobór ani parlament, ale jest to Synod o szczególnej naturze”.
Zgromadzenie Synodu Biskupów może mieć charakter ogólny i specjalny. Zgromadzenie ogólne dzielimy na zwyczajne i nadzwyczajne. Zwyczajne dotyczą spraw związanych bezpośrednio z dobrem i działaniem Kościoła powszechnego, a nadzwyczajne powołuje się dla omówienia spraw wymagających szybkiego rozwiązania. Z kolei zgromadzenia specjalne Synodu poruszają tematy dotyczące bezpośrednio jednego lub kilku regionów, np. krajów lub kontynentu.
KAI: Jak na tym tle jawi się synodalna idea Franciszka: Synodu, który ma przebiegać na całym świecie i pomyślany został jako dwuletni proces, najpierw na szczeblu lokalnym, potem kontynentalnym i dopiero na koniec w Rzymie?
- Synod ogłoszony przez papieża Franciszka przybiera nową postać. Zasadnicza nowość polega na jego zakresie. Temat nowego synodu brzmi: „Dla Kościoła synodalnego: komunia, uczestnictwo i misja”. Nigdy jeszcze w dziejach Kościoła nie prowadzono synodu z udziałem tak szerokiej reprezentacji i na tak dużą skalę. Zazwyczaj ograniczały się one do diecezji albo danego kraju, bądź do dość wąskiej reprezentacji jak zgromadzenia Synodu Biskupów. Tym razem synod ma ogarnąć cały świat. Ma też przekazać głos całemu ludowi Bożemu.
Zdaje się, że - widząc niemożność zorganizowania w dzisiejszych czasach soboru powszechnego - synod ten miałby w pewnym sensie upodobnić się do soboru powszechnego, przeżywanego w nowej formie.
KAI: Myśli Ksiądz Arcybiskup, że dzięki temu wydarzeniu, rzeczywiście mocno wybrzmi głos wszystkich ochrzczonych?
- Wiemy z własnego doświadczenia, że wcześniejsze próby przekazywania głosu ludowi Bożemu podczas synodów diecezjalnych napotykały nieraz na opór ze strony samego ludu Bożego. W Parafialne Koła Synodalne podczas II Polskiego Synodu Plenarnego angażowało się niewielu spośród najbardziej gorliwych katolików świeckich. W stosunku do liczby mieszkańców całej diecezji były to nikłe procenty. Być może wielu nie było zainteresowanych sprawą, nie czując się kompetentnymi do dyskusji o Kościele diecezjalnym. Być może był to wyraz obojętności na sprawy wiary, które nas nie interesują i są dla nas bez większego znaczenia. Być może to także wyraz nieufności do samej instytucji synodalnej, w której nie zwyciężają zazwyczaj głosy radykalne i skrajne. Zdarza się też, że niektórzy są skorzy do dyskusji, ale nie do konkretnego zaangażowania się w wynikające z dyskusji zadania.
Tym razem - jak zapewnia kard. Mario Grech, sekretarz Synodu - idzie o realizację pradawnej zasady, że pod dyskusję wszystkich powinno zostać poddane to, co dotyczy wszystkich. Idzie więc o to, aby w jak największym stopniu zaangażować w ten proces cały lud Boży, aby każdy z ochrzczonych - w tym także osoby wykluczone czy nie chodzące do kościoła - mógł się wypowiedzieć na temat Kościoła. Wszyscy winni uczestniczyć w tym synodzie.
KAI: Czy z tak pomyślanym synodem, zupełnie nietypowym, mogą się wiązać zdaniem Księdza Arcybiskupa, jakieś niebezpieczeństwa dla Kościoła?
- Trzeba pamiętać o tym, iż pewne niebezpieczeństwo istnieje przy okazji każdego synodu. Zazwyczaj sądzi się, że proces synodalny czy też postawa synodalności polega na badaniu opinii, aby dowiedzieć się, co kto myśli, a potem spotkać się i dojść do porozumienia – mówił papież Franciszek. Otóż nie. Synod nie jest parlamentem! Synod nie jest dochodzeniem do porozumienia, jak w polityce: „ja ci dam to, a ty mi dasz tamto”. Nie. Synod nie polega na prowadzeniu badań socjologicznych i reformowaniu Kościoła w świetle ich wyników, jak niektórzy sądzą: Zobaczymy, poprosimy grupę świeckich, aby przeprowadziła badania, czy mamy zmienić to i tamto. Tu nie chodzi o badania. Tu chodzi o coś innego. Jeśli nie ma Ducha Świętego, nie ma synodu. Jeśli Duch Święty nie jest obecny, nie ma synodalności, więcej, nie ma Kościoła. A na czym polega tożsamość Kościoła? Św. Paweł VI powiedział to jasno: powołaniem, więcej, tożsamością Kościoła jest ewangelizacja.
KAI: Synod jako wydarzenie rozłożone w czasie i realizowany na obszarze całego świata - tego jeszcze nie było…
- Ten synod nie będzie jednorazowym wydarzeniem, lecz – co ważne - procesem podzielonym na trzy etapy: lokalny, kontynentalny i powszechny w Rzymie.
Proces synodalny zostanie zainicjowany oficjalnie przez Papieża w Rzymie 9 i 10 października oraz 17 października w Kościołach partykularnych [medytacja + Eucharystia]. Nie jest przewidywana bytność biskupów w tym czasie w Rzymie.
Pierwszy etap ma miejsce na szczeblu lokalnym i potrwa do kwietnia przyszłego roku 2022. Sekretariat Synodu przygotuje kwestionariusz (którego pytania można dostosowywać do okoliczności panujących w danej diecezji i ująć w sposób zrozumiały dla diecezjan) oraz „vademecum” z propozycjami, jak przeprowadzić konsultacje w każdym Kościele partykularnym.
Na podstawie syntez z poszczególnych krajów zostanie opracowany przez Sekretariat Synodu w Watykanie pierwszy dokument roboczy, „Instrumentum laboris 1”, który będzie stanowił podstawę do rozeznania i spotkań synodalnych na szczeblu kontynentalnym. Ta druga faza synodu odbędzie się od września przyszłego roku do marca roku 2023.
Potem każde spotkanie kontynentalne wypracuje własny dokument końcowy, który zostanie przesłany do Watykanu, gdzie na ich podstawie zostanie opracowany drugi dokument roboczy „Instrumentum laboris 2” dla finalnego zgromadzenia synodalnego, które odbędzie się w Rzymie w październiku 2023 r.
KAI: Tak pomyślany proces to także nowe doświadczenie dla każdego biskupa diecezjalnego, bo synod ma być dziełem, w którym uczestniczy każda diecezja. Co powinien obecnie zrobić każdy biskup ordynariusz?
- Każdy biskup powinien mianować w swej diecezji osobę odpowiedzialną za konsultacje synodalne na szczeblu diecezjalnym oraz za kontakt z konferencją biskupów danego kraju (zamiast jednej osoby może być ekipa np.: biskup, przedstawiciel życia konsekrowanego, para małżeńska, młodzi). To właśnie w ramach krajowych episkopatów będzie podjęte rozeznawanie i wypracowana zostanie synteza z materiałów przesłanych przez diecezje, jaką należy przesłać do Rzymu.
KAI: Jak ta pierwsza faza Synodu, rozpoczynająca się 17 października będzie przebiegać w Archidiecezji Poznańskiej oraz innych naszych diecezjach? Co już zostało postanowione w tej sprawie?
- Przed rozpoczęciem Synodu wyznaczeni zostali przedstawiciele synodalni z każdej diecezji, będący jednocześnie punktem kontaktowym z Sekretariatem Konferencji Episkopatu Polski. W archidiecezji poznańskiej takim człowiekiem został ks. Mirosław Tykwer, który bardzo gorliwie zabrał się do studiowania problemu synodalności. Sądzę, że podobnie postanowiły inne diecezje.
Po oficjalnym otwarciu Synodu w diecezjach, spodziewamy się ze strony sekretariatu Synodu tak „vademecum”, jak i zespołu pytań, na które powinna zostać dana nasza odpowiedź. Jak już wspomniałem, nie jest to kwestionariusz zamknięty, można go w każdej diecezji poszerzyć. Odpowiedzią na te pytania winny się zająć Koła Synodalne, których kształt nie został jeszcze zdefiniowany. Dużo zależy od gorliwego otwarcia się wszystkich na Ducha Świętego.
KAI: Po zakończeniu czerwcowych obrad Episkopatu mówił Ksiądz Arcybiskup, że w proces synodalnej konsultacji należy włączyć różne obecne w Kościele nurty, środowiska, wrażliwości i wspomniał o Kongresie Katoliczek i katolików oraz postulatach o. Szustaka. Jak mają przebiegać te konsultacje i jak będą szerokie?
- Jeśli Ojciec Święty prosi wyraźnie o włączenie całego ludu Bożego w konsultacje, to znaczy, że nikogo nie możemy wykluczać. Dialog jeśli zmierza do prawdy, jest zawsze cenny. Jeśli tylko zmierza do zmiany siebie samego a nie innych, jest bardzo potrzebny, jeśli nie zmierza do zmiany natury Kościoła.
Dotyczy to tak Kongresu Katoliczek i Katolików, jak i Ojca Szustaka OP. Pragnienie poszukiwania „pozytywnych odpowiedzi na pytanie o przyszłość Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, Europie i na świecie” jest ważnym celem, choć za szerokim. Dyskusja o Kościele na kontynencie europejskim należy do CCEE (Rady Konferencji Biskupich Europy) a nie od Konferencji Episkopatu Polski. Przy bliższym przyjrzeniu się Deklaracji Programowej Kongresu Katoliczek i Katolików można zauważyć, że szczególnie wyakcentowane są tam zagadnienia sprawowania władzy w Kościele, dominacja duchownych, napięcia pomiędzy duchownymi i świeckimi, czy relacjom Kościół i państwo. Czytając Deklarację Programową i autoprezentację „Kim jesteśmy”, nasuwają się skojarzenia z podobnymi inicjatywami w Europie Zachodnie (np. Wir sind Kirche) oraz rozwijaną obecnie w Niemczech tzw. Drogę synodalną.
Pierwszym warunkiem „sine qua non” we wspomnianych dyskusjach jest zachowanie synodalności Kościoła, czyli tego, że wszyscy w Kościele na mocy chrztu są sobie równymi w godności podmiotami, że jedni na mocy chrztu uczestniczą w kapłaństwie powszechnym Chrystusa a inni w kapłaństwie służebnym. Na jego czele stoi biskup, będący sługą i znakiem jedności. Synodalność oznacza również, że nie chodzi tu o przegłosowanie czegoś, ale o wspólne słuchanie siebie nawzajem. O to, by wspólnie słuchając Ducha Świętego odkryć, czego Bóg oczekuje od uczniów Chrystusa.
Drugim założeniem jest apostolskość Kościoła. Jego fundamentem pozostają wciąż Apostołowie, wybrani przez Chrystusa i przez Niego posłani. W nich Jezus kontynuuje swoje działanie. Oni – nie własnymi siłami czy moralnymi zasługami, ale mocą Ducha Świętego – przekazują to, co otrzymali od Chrystusa, troszcząc się by Kościół był „nieomylnie zachowywany prawdzie”.
Trzecim założeniem jest kolegialność Kościoła, wynikająca z tego, że pozostaje on jednocześnie apostolski i synodalny. Tak jak każdy biskup jest włączony w kolegium Apostołów, tak kolegium biskupów jest kontynuacją i realizacją posługi Dwunastu, którzy zgodnie z wolą Chrystusa – pod przewodnictwem Piotra – otrzymali władzę uświęcania, nauczania i pasterzowania.
Nie są to kwestie do dyskusji, ale do przyjęcia. Te punkty są kamieniami granicznymi, wyznaczającymi pole każdej dyskusji – jeśli ma ona pozostać dyskusją wewnątrz Kościoła i o Kościele. Wszystko inne możemy sobie przedyskutować na tysiąc różnych sposobów, byleby w dyskusjach każde z tych trzech założeń było wzięte pod uwagę.
Do istoty doświadczenia synodalnego należy wsłuchiwanie się w głos Ducha Świętego i rozeznanie. Klucz do interpretacji synodu będzie stanowić Sobór Watykański II oraz adhortacja apostolska Franciszka „Evangelii gaudium”.
„Kościół nie jest nasz”, tu reguły wyznaczył Ktoś inny. To są reguły, jakie ustalił sam Jezus. Nie my je ustaliliśmy, więc nie my możemy ich zmieniać. Możemy być twórczy, kreatywni, reformujący, odświeżający, nawracający – ale tylko i wyłącznie w tych ramach (por. Monika Białkowska, „Nie ma Kościoła bez biskupów, czyli moje zastrzeżenia do Kongresu Katoliczek i Katolików”).
KAI: Czy jako przewodniczący KEP wierzy Ksiądz Arcybiskup, że tak pomyślany synod może wydać spodziewane owoce, że pobudzi cały lud Boży, że zbliży go do Boga?
- Możemy powiedzieć, że - zgodnie ze wskazaniami papieża Franciszka - synod przekształca się z wydarzenia w proces. Czas po zakończeniu Synodu Biskupów ma być niemniej ważny, jak same dyskusje synodalne, bo wtedy różne wspólnoty kościelne będą musiały zdecydować, w jaki sposób przystąpić do działania, zgodnie z adhortacją posynodalną papieża Franciszka.
Jeśli lud Boży podda się rzeczywiście prowadzeniu przez Ducha świętego, wtedy owoce mogą być bardzo ważne dla życia i przyszłości Kościoła. Jeśli natomiast wszystko miałoby się skupić na tym, jak zmienić Kościół tak, by pasował do świata, to wtedy nie warto go w ogóle rozpoczynać.
Skomentuj artykuł