Ewa Kusz po wizycie abpa Scicluny: czy polscy biskupi naprawdę nie mają sobie nic do zarzucenia?
"Z komunikatu Konferencji Episkopatu Polski można wnioskować, że abp Scicluna przyjechał po to, aby pochwalić polski episkopat za opracowanie świetnych wytycznych i dokumentu o prewencji. (...) Po prostu: jesteśmy najlepsi. Nic nam tego samopoczucia nie odbierze" - pisze na portalu "Więź" wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka.
W minionym tygodniu zakończyła się wizyta abpa Charlesa Scicluny, który przybył na zaproszenie abpa Wojciecha Polaka, aby wziąć udział w spotkaniu z Konferencją Episkopatu Polski. Wizyta hierarchy, który w imieniu papieża zajmuje się walką z pedofilią w Kościele, nabrała szczególnego znaczenia po niedawnej premierze dokumentu "Tylko nie mów nikomu" Tomasza Sekielskiego. Oczekiwano, że spełni się w Polsce tzw. scenariusz chilijski, gdyż to właśnie maltański arcybiskup był odpowiedzialny za miażdżący raport, po którym episkopat Chile podał się w całości do dymisji. Rzecznik KEP od początku studził jednak emocje i przypominał, że wizyta duchownego była zaplanowana już od roku, a polscy biskupi chcieli skorzystać z jego doświadczenia ws. walki z pedofilią i wykorzystywaniem seksualnym małoletnich. Konferencja prasowa z udziałem abpa Scicluny potwierdziła to.
Na portalu Więzi ukazał się komentarz Ewy Kusz, która ocenia jego wizytę oraz przekaz jaki popłynął do mediów z KEP. "Z komunikatu Konferencji Episkopatu Polski wynika, że abp Charles Scicluna przyjechał do Polski po to, aby pochwalić nasz episkopat za opracowanie świetnych wytycznych do walki z przestępstwami seksualnymi w Kościele. Czy polscy biskupi naprawdę nie mają sobie nic do zarzucenia?" - pyta wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum.
Abp Scicluna: nie znam planów papieża co do Polski. Nie mam żadnej misji od Ojca Świętego>>
Terapeutka zauważa, że to nic nowego, bowiem język jakiego używa się w Kościele w Polsce, podkreśla głównie samozadowolenie i niezwykłą misję jaką ma on w Europie i na świecie. "Po prostu: jesteśmy najlepsi. Nic nam tego samopoczucia nie odbierze" - komentuje sprawę Ewa Kusz.
Jej zdaniem dobre wytyczne nie załatwiają sprawy, bowiem nie wszędzie są jeszcze stosowane, a dobro pokrzywdzonych wciąż nie jest na pierwszym miejscu w wielu diecezjach. Dokument o prewencji wprowadzono już pięć lat temu, ale dopiero ostatnie wydarzenia sprawiły, że zdecydowano się go wprowadzić w życie. "Można tak dalej wymieniać, ale rodzi się pytanie - po co? Czy nasi biskupi naprawdę nie mają sobie nic do zarzucenia? Czy autentycznie czują się tak wspaniali? Jeśli tak, to faktycznie żyją w innej rzeczywistości niż duża część członków Kościoła w Polsce" - mówi wicedyrektor COD.
Ewa Kusz rozprawia się również z nierealnymi oczekiwaniami mediów, które budowały napiętą atmosferę wokół tej wizyty, będąc teraz zawiedzionymi. "Oczekiwanie, że ktoś przywiezie w teczce dymisje hierarchów, jest naiwnym myśleniem życzeniowym. W żadnej instytucji, gdzie szanuje się prawo, takie działania nie są możliwe" - ocenia, wskazując również, że dla wielu mediów nie istotne okazały się fakty, a jedynie ich własne projekcje i uprzedzenia, które zaowocowały rozczarowaniem i agresją.
Przy tej okazji wicedyrektor Centrum Ochrony Dziecka zwróciła uwagę na ludzi i inicjatywy działające niezależnie od KEP, które angażują się w pomoc pokrzywodzonym. Wśród nich wymienia m.in. o. Adama Żaka SJ oraz inicjatywę "Zranieni w Kościele". "W nich moja nadzieja" - pisze na "Więzi" Ewa Kusz.
Cały tekst możecie przeczytać pod tym linkiem>>
Skomentuj artykuł