Kard. Bo: przedłużanie konfliktu będzie oznaczało koniec Birmy
"Nasz kraj jest na krawędzi przetrwania. Głód i koronawirus sprawiają, że przeżywamy prawdziwą apokalipsę" - powiedział kard. Charles Bo.
W kraju brakuje żywności i lekarstw, a działania junty wojskowej uniemożliwiają niesienie jakiejkolwiek skutecznej pomocy.
Oenzetowskie organizacje humanitarne starające się nieść wsparcie w tym kraju alarmują, że prawie 4 mln Birmańczyków śmierć głodowa zagląda w oczy. Transporty pomocy blokowane są na granicach, a kiedy uda im się już wjechać na teren Birmy, to wojsko rządowe nie pozwala na dostarczenie żywności do najbardziej potrzebujących. Na drogach stoją blokady, transporty są rozkradane i sprzedawane na czarnym rynku.
"To czego świadkiem jest Birma, przekracza wszelkie wyobrażanie. Panuje głód, bezrobocie, powszechny jest brak lekarstw i tlenu dla chorych na koronawirusa, pandemia zbiera coraz bardziej śmiertelne żniwo" - w tym dramatycznym tonie obecną sytuację w azjatyckim kraju opisuje kard. Bo. Hierarcha kolejny raz prosi pozostającą przy władzy juntę wojskową, by zezwoliła na prowadzenie działań humanitarnych. Wskazuje, że w przeciwnym wypadku każdego dnia odbywać się będą kolejne pogrzeby ofiar głodu i pandemii. "Pokój, dialog i współpraca jest jedyną skuteczną szczepionką dla naszej ojczyzny. Przedłużanie konfliktu będzie oznaczało koniec Birmy" - podkreśla kard. Bo, wzywając wspólnotę międzynarodową, by nie pozostawiała tego kraju na pastwę losu.
Źródło: KAI / pk
Skomentuj artykuł