Kard. Müller: przedstawienie mnie jako wroga papieża Franciszka jest zupełnie szalone i niesprawiedliwe

Kard. Müller: przedstawienie mnie jako wroga papieża Franciszka jest zupełnie szalone i niesprawiedliwe
(fot. BP KEP / youtube.com)
National Catholic Register / KAI / kk / pk

Kard. Gerhard Ludwig Müller w obszernym wywiadzie udzielonym National Catholic Register odniósł się do kontrowersji wokół papieskiej adhortacji "Amoris leatitia", swojego odejścia z Kongregacji Nauki Wiary oraz sytuacji w Kurii Rzymskiej.

Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary przyznał, że adhortacja apostolska papieża Franciszka nie zawiera żadnego nowego nauczania, ale raczej wykładnię dogmatu którego Kościół zawsze się trzymał i nauczał. "Wszystko, co mówi odnośnie do doktryny, ma autorytet nauczycielski. Jest wiążąca według zakresu tej konkretnej deklaracji" - powiedział.

Dodał, że "w «Amoris laetitia» nie ma nowej doktryny lub wyjaśnienia pewnych kwestii prawnych doktryny, ale akceptacja doktryny Kościoła i sakramentów. Jedyną kwestią jest ich stosowanie duszpasterskie w sytuacjach nadzwyczajnych. Papież nie zmieni i nie może zmienić ani doktryny, ani sakramentów. Chce natomiast pomóc małżonkom żyjącym w bardzo trudnych sytuacjach, jako dobry pasterz, ale w zgodzie ze słowem Bożym".

W kontekście zamieszania jakie zrodziło się wokół adhortacji "Amoris leatitia" kardynał wyznał, że nie należy obwiniać za nie Franciszka. Dodał, że "ma on władzę od Jezusa Chrystusa, aby je przezwyciężyć".

DEON.PL POLECA

Papież odpowiada na zarzuty przeciw "Amoris Laetitia"

Zapytany o swoje odejście z Kongregacji Nauki Wiary kard. Müller powiedział, że nie wie, jakie były tego przyczyny. "Nie podano mi żadnego wyjaśnienia. Papież widział mnie tylko na rutynowej audiencji prywatnej, pod koniec mojej kadencji, w celu omówienia prac Kongregacji i powiedział: «To wszystko». Wszystkie inne wyjaśnienia w mediach są spekulacjami".

Hierarcha odpowiedział również na pytania związane anonimowymi oskarżeniami pod adresem Franciszka. Ujawnił, że wszelkie insynuacje zostały przez Ojca Świętego wyraźnie potępione jako "wieloletnie zło w Kurii Rzymskiej. (Papież - przyp. red.) zapewniał mnie, że nie należy wierzyć takim plotkom (…). Muszę oddalić wszelkie oszczerstwa jakie zrodziły się w niektórych organach prasowych, albo pewnych kręgach ultramontańskich i «watykanistów» oraz tej anonimowej grupy fałszywych «przyjaciół» wokół Ojca Świętego, którzy zakwestionowali moją lojalność". Hierarcha powiedział również, że "obecnie największym zagrożeniem dla papieża są ci oportuniści, karierowicze i fałszywi przyjaciele, którzy troszczą się nie o dobro Kościoła, ale o swoje własne interesy finansowe i swój awans". Zapytany o pracę w Kurii powiedział, że "im bardziej jesteśmy odpowiedzialni, tym bardziej musimy być dyskretni".

"Słyszałem, że niektórzy ludzie pracujący w Kurii żyją w strachu: jeśli powiedzą jedno małe lub nieszkodliwe słowo krytyczne, niektórzy szpiedzy przekażą komentarze bezpośrednio Ojcu Świętemu, a ludzie fałszywie oskarżeni nie mają jakiejkolwiek szansy na obronę. Ci ludzie, którzy mówią źle i kłamią przeciwko innym osobom, niepokoją i zakłócają dobrą wiarę, dobre imię innych, których nazywają swoimi braćmi" - dodał.

4 kardynałów naciska na papieża. Oczekują odpowiedzi "tak" lub "nie"

Kard. Müller odniósł się również do listu, jaki papież Franciszek skierował do biskupów argentyńskich w odpowiedzi na ich wątpliwości dotyczące "Amoris leatitia". Hierarcha powiedział, że "jeśli papież pisze list osobisty i prywatny, to nie jest on oficjalnym dokumentem doktrynalnym". Dodał, że strona internetowa Watykanu na której została opublikowana odpowiedź, "ma pewne znaczenie, ale nie ma autorytetu nauczycielskiego". "Jeśli popatrzymy na to, co napisali w swojej dyrektywie biskupi argentyńscy, można to interpretować w sposób prawowierny" - dodał hierarcha.

***

Przeczytaj pełną treść wywiadu z byłym prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhardem Ludwigiem Müllerem:

National Catholic Register: Eminencjo, w minionym miesiącu donoszono, że od 2013 r. nie podjęto żadnych działań przeciwko teologom nieortodoksyjnym. Czy to prawda?

Kard. Gerhard Ludwig Müller: Ta obserwacja nie jest poprawna. Podejście Kongregacji Nauki Wiary od czasu zmian Soboru Watykańskiego II to po pierwsze krzewienie wiary - a po drugie obrona wiary. W niektórych przypadkach działamy jako trybunał w sprawie wykroczeń przeciwko wierze i moralności. Ale w czasie, gdy kierowałem tą dykasterią, były przypadki, w których najpierw rozmawialiśmy z niektórymi teologami, aby rozwiązać problemy po bratersku. Myślę jednak, że nie ma absolutnej zmiany roli Kongregacji. Musi ona nadal bronić wiary przed herezjami, schizmami i innymi wykroczeniami przeciwko jedności Kościoła i świętości sakramentów, zgodnie z konstytucją apostolską "Pastor Bonus" (1988).

Czy zatem w okresie minionych pięciu latach nie było - przynajmniej publicznie - przypadków teologów nieortodoksyjnych, przywoływanych do porządku?

W ciągu minionego roku często wysuwano wobec nas zarzuty, należące do anachronicznego spojrzenia na Kongregację Nauki Wiary, nie mające nic wspólnego z jej rolą i pracą w czasach współczesnych. Istniała grupa tak zwanych działaczy progresywnych, kierujących przeciw nam propagandę twierdzących, że istnienie Kongregacji jest powrotem do czasów Inkwizycji. Są to stare obsesje z roku '68. Teraz ci sami ludzie mówią, że odnieśli sukces, interweniując u "swego papieża", że Kongregacja nie wykonuje swojej pracy, ale to nie prawda. Zajmowaliśmy się pewnymi przypadkami związanymi z problematycznymi poglądami i teologami. Na przykład w niektórych, nielicznych przypadkach nie mogliśmy dać "nihil obstatat".

Czy może Ksiądz Kardynał podać jakieś przykłady teologów, którzy byli dyscyplinowani przez ostatnie kilka lat, być może o których nie słyszeliśmy?

Nie, nie mogę wymieniać nazwisk, ponieważ są one objęte tajemnicą papieską, ale moje wrażenie na temat sytuacji w ciągu ostatnich pięciu lat jest takie, że rola Kongregacji nie uległa zmianie.

W trakcie tego pontyfikatu wiele razy mówiono, że Kongregacja uległa degradacji, a nawet została wyizolowana. Zamiast tego Ojciec Święty woli konsultować się z doradcami, takimi, jak jego bliski przyjaciel arcybiskup Victor Fernandez, rektor Papieskiego Argentyńskiego Uniwersytetu Katolickiego w Buenos Aires. Czy takie osoby kierują doktryną, a Kongregacja Nauki Wiary jest odsunięta na boczny tor?

Słyszałem, że papież jest bliski pewnych teologów, ale nie mogą oni twierdzić, że są autorytatywnymi interpretatorami Ojca Świętego. Jeśli na przykład arcybiskup Fernandez składa oświadczenie, to ma ono znaczenie tylko prywatne. Nie ma ono większej wagi niż oświadczenia innych biskupów - a na pewno dla całego Kościoła, nie ma władzy magisterium - a więc nie ma dla mnie większego autorytetu, niż jakikolwiek inny głos teologiczny.

Ale jeśli współpracuje on w pisaniu takiego na przykład papieskiego dokumentu jak "Amoris laetitia", jak pokazują dowody, to czy jego poglądy stają się autorytatywne?

Nie wiem, czy był on współpracownikiem przy pisaniu ósmego rozdziału "Amoris laetitia" (bardzo kontrowersyjny rozdział dotyczący, między innymi, umożliwienia przystępowania do Komunii Świętej osobom rozwiedzionym, które zawarły nowy związek cywilny, w niewielkiej liczbie przypadków szczególnych). Jest to tekst papieża, a nie Victora Fernandeza czy jakiegoś innego współpracownika. Dokumenty nauczycielskie są wytworem procesu przygotowania teologicznego. Dawniej otrzymywaliśmy nazwiska teologów, którzy sporządzili projekt dokumentu lub dodali do niego jakieś punkty czy refleksje. Ale ostatecznie decydujący jest autorytet papieża. Adhortacja apostolska papieża Franciszka, i wszystko, co mówi odnośnie do doktryny, ma autorytet nauczycielski. Jest wiążąca według zakresu tej konkretnej deklaracji. Nie zawiera żadnego "nowego dogmatu", ale jest raczej wykładem dogmatu, którego Kościół zawsze się trzymał i nauczał.

W "Amoris laetitia" nie ma nowej doktryny lub wyjaśnienia pewnych kwestii prawnych doktryny, ale akceptacja doktryny Kościoła i sakramentów. Jedyną kwestią jest ich stosowanie duszpasterskie w sytuacjach nadzwyczajnych. Papież nie zmieni i nie może zmienić ani doktryny, ani sakramentów. Chce natomiast pomóc małżonkom żyjącym w bardzo trudnych sytuacjach, jako dobry pasterz, ale w zgodzie ze słowem Bożym.

Ksiądz Kardynał mówi, że nie zna powodów, dlaczego papież nie ponowił jego kadencji jako prefekta, ale może to dlatego, że istnieje fala nieprawowierności na najwyższych poziomach, a Wasza Eminencja do tego nie pasuje, bo jest uważany za ortodoksyjnego? Poza tym mamy "Amoris laetitia" i interpretację Księdza Kardynała tego dokumentu, różniącą się od interpretacji najbliższych doradców papieża oraz w świetle jego wypowiedzi na ten temat - bardzo możliwe samego papieża. Czy to może być przyczyną zakończenia kadencji Waszej Eminencji?

Nie wiem, ponieważ nie podano mi żadnego wyjaśnienia. Papież widział mnie tylko na rutynowej audiencji prywatnej, pod koniec mojej kadencji, w celu omówienia prac Kongregacji i powiedział: "To wszystko". Wszystkie inne wyjaśnienia w mediach są spekulacjami. To prawda, że jakiś czas temu papież powiedział mi, że niektórzy z jego "przyjaciół" mówili jemu, że "Müller jest wrogiem papieża". Przypuszczam, że były to oskarżenia anonimowe, a anonimowość oskarżycieli sugeruje, że nie byli przygotowani do wyłożenia swoich argumentów w świetle szczerej i otwartej dyskusji. Wykorzystywanie tak podstępnych taktyk zawsze szkodzi życiu Kościoła i funkcjonowaniu Kurii. Patrząc na historię, widzimy, że dwory są często niszczone przez takie intrygi, a jest to coś, co sam papież potępił bardzo mocno, jako wieloletnie zło w Kurii Rzymskiej. Zapewniał mnie, że nie należy wierzyć takim plotkom.

Dla dobra Kurii i Kościoła powinien być prowadzony otwarty dialog. Muszę oddalić wszelkie oszczerstwa jakie zrodziły się w niektórych organach prasowych, albo pewnych kręgach ultramontańskich i "watykanistów" oraz tej anonimowej grupy fałszywych "przyjaciół" wokół Ojca Świętego, którzy zakwestionowali moją lojalność. Przez całe moje życie jako kapłan, teolog i biskup, pracowałem dla królestwa Boga i Jego Świętego Kościoła. A przedstawienie mnie jako wroga Następcy św. Piotra jest zupełnie szalone i niesprawiedliwe.

Podczas pontyfikatu Jana Pawła II i Benedykta XVI, jako teolog i biskup byłem oskarżany przez ludzi o postawie anty-rzymskiej o bycie zbyt blisko papieża i nie zachowywanie krytycznego dystansu wobec Rzymu. To z pewnością ironiczne, że ci sami ludzie oskarżają mnie o to, że jestem wrogiem papieża. To co widzimy, to oczywiście zachowanie oportunistyczne. Obecnie największym zagrożeniem dla papieża są ci oportuniści, karierowicze i fałszywi przyjaciele, którzy troszczą się nie o dobro Kościoła, ale o swoje własne interesy finansowe i swój awans.

Czy Wasza Eminencja uważa, że papież jest słabo informowany przez tych ludzi wokół niego, czy też usunięcie Księdza Kardynała jest przejawem jego własnej woli?

Nie wiem. Jak już powiedziałem, nie otrzymałem żadnego wyjaśnienia mojej dymisji, a źle byłoby spekulować na ten temat. Ale stanowczo zachowuję moją wierność wobec papieża Franciszka, któremu poświęciłem się jako lojalny współpracownik. W tym roku upamiętnienia rewolucji protestanckiej przeciw prymatowi Świętego Kościoła Rzymskiego opublikowałem studium historyczne i teologiczne dotyczące misji papieża jako Następcy św. Piotra. Nie jestem więc nieświadomy znaczenie papiestwa w Kościele Jezusa Chrystusa. Ważną jest to, że musimy kochać Kościół, ponieważ jest on Oblubienicą Chrystusa. Kochanie go oznacza, że czasami musimy cierpieć wraz z nim, ponieważ w swoich członkach nie jest on doskonały i dlatego pozostajemy wierni pomimo rozczarowań. W ostateczności liczy się to, jak wyglądamy w oczach Boga, a nie to, jak postrzegają nas ludzie.

Kiedy Ksiądz Kardynał był prefektem Kongregacji Nauki Wiary pojawiły się doniesienia, że dykasteria ta nanosiła poprawki do różnych projektów papieskich dokumentów, szczególnie "Amoris laetitia", ale także adhortacji apostolskiej "Evangelii gaudium", ale zostały one zignorowane.

Nasza Kongregacja nie ma prawa, by poprawiać Ojca Świętego - to jest bardzo jasne, ale zawsze pierwsze projekty muszą mieć oficjalny komentarz Kongregacji. Jeśli chodzi o "Amoris laetitia", nie wiem, kto dokonał ostatecznej redakcji (redakcji końcowej), ostatnich poprawek lub edycji.

Czy przeszkadza Waszej Eminencji, że wasze poprawki do tych dokumentów zostały zignorowane?

Nie wszystkie były pomijane - Ojciec Święty nie jest zobowiązany do akceptowania naszych poprawek, ale nie wiem, kto dokonał syntezy wszystkich tekstów i przyniósł je do Ojca Świętego. Gdyby tak było, to ci, którzy sporządzili pierwszy projekt, dokonali również ostatecznej redakcji i zdecydowali, czy zaakceptować sugestie, czy też nie, to nie byłoby to w porządku. Ojciec Święty nie może samodzielnie osobiście wypracowywać różnych sugestii tej czy też innych kongregacji, innych teologów. Ma On prawo swobodnie zapytać kogokolwiek. Jeżeli jesteś teologiem kongregacji i jesteś proszony przez Ojca Świętego o sporządzenie projektu, to trzeba odróżnić między twoją osobistą teologią, a tym co wyjdzie, aby to był dokument papieskiego magisterium. Trzeba być bardzo pokornym w przygotowywaniu tekstu, zawsze ostrożnym, aby nie wykorzystywać okazji do wprowadzenia własnego osobistego punktu widzenia i chwalenia samego siebie czy pozwalania, aby nas celebrowano jako słynnego doradcę papieża. Im bardziej jesteśmy odpowiedzialni, tym bardziej musimy być dyskretni.

Biorąc pod uwagę pomniejszenie roli Kongregacji, dlaczego nadal jest ona ważna? Jeśli została pozbawiona głównej roli, to dlaczego jest konieczna?

W obecnej atmosferze Kościoła Katolickiego istnieje wiele uprzedzeń przeciwko Kongregacji, zbudowanych w oparciu o błędne przekonania i mity. Dla niektórych osób wzmianka o Kongregacji Nauki Wiary przywołuje obrazy filmów hollywoodzkich o Inkwizycji, paleniu na stosie itp. To co wydarzyło się, lub nie wydarzyło się wiele wieków temu jest pytaniem dla historyków, ale nie ma żadnego związku z dzisiejszą pracą Kongregacji, ponieważ jej zadaniem jest wspieranie Ojca Świętego w jego misji w roku 2017. Ale niektórzy ludzie nie rozumieją, czym jest konsystorz wszystkich kardynałów i nie rozumieją nauczania teologicznego, które stanowi podstawę Kurii Rzymskiej. Nie jest to tylko aparat funkcjonalny czy biurokracja.

Kardynałowie reprezentują Święty Kościół Rzymski. Papież jest zwierzchnikiem Kościoła Rzymskiego, który jest ecclesia principalis (głównym Kościołem) w komunii wszystkich diecezji, biskupów i Kościołów na całym świecie.

Z biegiem czasu powstała grupa rzymskich duchownych, która zaczęła służyć nie tylko diecezji rzymskiej, ale również włączyła się w posługę Ojca Świętego dla całego Kościoła. Z biegiem czasu, gdy dokonywała się ewolucja tego ciała ważnych duchownych Kościoła rzymskiego, kardynałowie tworzyli kolegium. Obecnie mają ważną rolę dokonywania wyboru papieża oraz bycia jego głównymi doradcami i współpracownikami.

W XVI wieku istniał podział obowiązków, dzięki czemu jednej grupie powierzono nadzór doktryny, innej nominacje przyszłych biskupów, jeszcze innej sprawy liturgii. Kiedy jednak rozpatrujemy misję Kościoła, to jasne, że Kongregacja Nauki Wiary jest najważniejsza, ponieważ misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii prawdy objawienia.

Ojciec Święty, jako następca św. Piotra, musi jednoczyć Kościół. Jego misją i zadaniem jest głoszenie: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego" (Mt 16,16). Wszystkie inne prawdy są zawarte w tej rzeczywistości chrystologicznej, w relacji do Trójjedynego Boga i w objawieniu Chrystusa dla nas jako Odkupiciela całej ludzkości. Dlatego też Kongregacja jest tak ważna dla Ojca Świętego. Wypełnia on swą misję przy pomocy Świętego Kościoła Rzymskiego w tej formie Kongregacji w skład której wchodzi 25 kardynałów, kilku biskupów, personel pracujący i wielu konsultorów.

Czy uważa Ksiądz Kardynał, że to zostało zatracone?

Nie zatraciło się, ale obawiam się, że nie ma jasnej wizji statusu eklezjologicznego Kościoła Rzymskiego w formie Kongregacji Kardynałów i Kurii Rzymskiej. Niektórzy uważają, że papież może osobiście robić wszystko, cokolwiek chce, ponieważ jest suwerenem absolutnym, ale to nie jest prawda.

Jest On "Sługą Sług Bożych".

Tak to prawda a rola papieża jako głowy Państwa Watykańskiego nie ma nic wspólnego z papieżem jako widzialną głową Kościoła, fundamentem jedności Kościoła w prawdzie objawionej. Niezależność papieża od władzy światowej jest konieczna dla jego misji, ale nie jest on niezależny od prawa moralnego. Jest on faktycznie pierwszym interpretatorem naturalnego prawa moralnego.

Jako pierwszy i ostatni, najwyższy interpretator tego objawienia Boga w Jezusie Chrystusie, nie jest on wyizolowaną osobą, ale głową Kościoła rzymskiego - i dlatego opiera się on na wykwalifikowanej i zaangażowanej współpracy Kościoła Rzymskiego w postaci kardynałów i dykasterii Kurii Rzymskiej.

Czy Wasza Eminencja uważa, że owocami tego pomniejszenia roli Kongregacji Nauki Wiary oraz papiestwa jest na przykład widoczny chaos i zamieszanie wokół interpretacji "Amoris laetitia", o których niektórzy teologowie twierdzą, że są heretyckie? Czy dzieje się tak z powodu ignorancji lub braku szacunku dla tego czym jest Kościół?

Myślę, że nie należy obwiniać papieża za to zamieszanie, ale ma on władzę od Jezusa Chrystusa, aby je przezwyciężyć. Papież, jako biskup pierwszego Kościoła apostolskiego w ogólnoświatowej komunii Kościołów Katolickich, jest trwałą i widzialną zasadą i fundamentem jedności wiary i komunii ("Lumen Gentium" 18).

Jest on znany z tego, że zwraca szczególną uwagę na media, a więc musi wiedzieć, co się dzieje. Czy zatem nie jest on zobowiązany do tego, aby to naprawić, w interesie jedności Kościoła? Czy ta odpowiedzialność spoczywa na nim i tylko na nim?

Nie chcę go krytykować publicznie ani prywatnie. Ale mogę swobodnie powiedzieć, to co uważam za dobre dla Kościoła. Jako prefekt Kongregacji miałem kilka wystąpień w moim biurze, w których wyjaśniłem, że jedyną prawdziwą i poprawną interpretacją "Amoris laetitia" - która jako całość jest bardzo dobra i na korzyść małżeństwa - jest interpretacja prawowierna, przez co chcę powiedzieć: jest zgodna z Pismem Świętym, tradycją apostolską i decyzjami definitywnymi magisterium papieskiego i biskupiego, które są nieprzerwane aż do chwili obecnej. Nigdzie w "Amoris laetitia" nie wymaga się od wiernych, aby wierzyli w cokolwiek, co byłoby sprzeczne z dogmatem, ponieważ nierozerwalność małżeństwa jest bardzo wyraźna. Jedyne pytanie brzmi, czy w niektórych przypadkach prawdziwe małżeństwo istnieje w obecnym kontekście, w kulturze, w której definicja małżeństwa różni się znacznie od tego, czego naucza Kościół.

Czy to nie problematyczne, że papież wyraża własną interpretację, która wydaje się kłócić z prawowierną interpretacją, którą przedstawił Wasza Eminencja? Na przykład w jego liście do biskupów argentyńskich i jego pochwały dla biskupów maltańskich.

W przypadku listu do biskupów argentyńskich, jeśli papież pisze list osobisty i prywatny, to nie jest on oficjalnym dokumentem doktrynalnym.

Ale został on umieszczony na stronie internetowej Watykanu.

Strona internetowa Watykanu ma pewne znaczenie, ale nie ma autorytetu nauczycielskiego, a jeśli popatrzymy na to, co napisali w swojej dyrektywie biskupi argentyńscy, można to interpretować w sposób prawowierny.

W jaki sposób zdaniem Księdza Kardynała powinna zostać potraktowana Kongregacji Nauki Wiary, aby przywrócić ją do określonych celów? Jak czynić to pod kierownictwem nowego prefekta, arcybiskupa Luisa Ladarii?

Teologicznie arcybiskup Ladaria i ja mamy absolutnie takie samo rozumienie wiary katolickiej i teologii, ponieważ odwołuje się on do wielkich Ojców Kościoła i teologów, i jest zorientowany ku podstawom Pisma Świętego, Słowa Bożego, Tradycji Apostolskiej. To te same ramy. Mam także nadzieję, że sekretarz i podsekretarz będą również mieli takie samo zrozumienie: służyć prawowiernej wierze, służyć Ojcu Świętemu w bardzo ważnej roli dla jedności Kościoła i prawdy objawionej. Kompetencja jest znacznie ważniejsza niż przyjaźnie, a szczerość jest znaczenie bardziej potrzebna, niż ambicje. Osobiście powiedziałem Ojcu Świętemu, że szczególnie ważne jest, aby członkowie Kongregacji, przełożeni, nasi współpracownicy i nasi konsultorzy byli przede wszystkim prawowierni, posiadali kompetencje teologiczne i prowadzili dobre życie moralne oraz mieli głęboką duchowość jako kapłani.

Czy taki oportunizm niepokoi księdza kardynała?

Ojciec Święty, w swoim drugim przemówieniu Bożonarodzeniowym do Kurii Rzymskiej, do kardynałów, mówił bardzo ogólnie o 15 chorobach Kurii. Wielu uczestników czuło urazę, ponieważ prasa mówiła o urzędnikach watykańskich tak, jakby wszyscy byli karierowiczami i oportunistami, rozglądając się tylko za pieniędzmi i wielkimi mieszkaniami itp. Nie należy jednak mówić ogólnie o obecnej Kurii, jakby wszyscy jej urzędnicy byli winni lub głupi.

Nie należy promować karierowiczów i oportunistów, a innych, którzy są kompetentnymi współpracownikami, nie należy wykluczać bez powodu ani wydalać z Kurii. To nie jest dobre. Słyszałem, że niektórzy ludzie pracujący w Kurii żyją w strachu: jeśli powiedzą jedno małe lub nieszkodliwe słowo krytyczne, niektórzy szpiedzy przekażą komentarze bezpośrednio Ojcu Świętemu, a ludzie fałszywie oskarżeni nie mają jakiejkolwiek szansy na obronę. Ci ludzie, którzy mówią źle i kłamią przeciwko innym osobom, niepokoją i zakłócają dobrą wiarę, dobre imię innych, których nazywają swoimi braćmi.

Ewangelia i słowa Jezusa są bardzo mocne wobec tych, którzy potępiają swoich braci i którzy tworzą tę złą atmosferę podejrzeń. Słyszałem, że nikt nie mówi o tym głośno; wszyscy się trochę boją, bo mogą być zadenuncjowani. To nie jest zachowanie osób dorosłych, ale szkoły z internatem.

Pewna wysokiej rangi osobistość Kościoła, mówiąc do mnie pod warunkiem zachowania anonimowości, nazywała to "panowaniem terroru".

Podobnie jest na niektórych wydziałach teologicznych - jeśli ktoś ma jakieś uwagi lub pytania dotyczące "Amoris laetitia", to zostanie usunięty itd. To nie jest dojrzałość. Pewna interpretacja 351 przypisu dokumentu nie może być kryterium, aby stać się biskupem. Przyszły biskup musi być świadkiem Ewangelii, następcą apostołów, a nie tylko kimś, kto powtarza pewne słowa pojedynczego dokumentu duszpasterskiego papieża bez dojrzałego zrozumienia teologicznego.

Musimy rozróżnić między tym, czym jest oficjalna doktryna Kościoła, rola papieża a tym, co on mówi w rozmowach prywatnych. Te prywatne opinie papieża muszą być szanowane, ponieważ są to opinie i słowa Ojca Świętego, ale nikt nie jest zobowiązany do bezwarunkowego zaakceptowania wszystkiego, co mówi, na przykład o kwestiach politycznych lub naukowych. To jego osobista opinia, ale nie ma nic wspólnego z naszą wiarą katolicką, dzięki której jesteśmy usprawiedliwieni w łasce Bożej.

Jeśli chodzi o "Amoris laetitia", a także obawy przed jej krytyką i brakiem odpowiedzi na dubia, czy to nie ironia, że jest to sprzeczne z życzeniem papieża, który wzywa do parezji (wolnej, otwartej, szczerej i jasnej wypowiedzi) i dialogu?

Każdy, kto staje się biskupem, kardynałem lub papieżem musi nauczyć się odróżniać między krytykami, którzy są przeciwni osobie, a krytykami misji, jaką tobie powierzono. Ojciec Święty, Franciszek, musi wiedzieć, że ważne jest, aby zaakceptować jego intencję: pomagać ludziom dalekim od Kościoła, od wiary Kościoła, od Jezusa Chrystusa, który chce im pomóc. ... Ta dyskusja nie jest przeciwko niemu, nie jest sprzeczna z jego intencjami, ale potrzeba więcej wyjaśnień. Również w przeszłości rozmawialiśmy o wierze i o jej aplikacji duszpasterskiej. Dzieje się to nie po raz pierwszy w Kościele, a więc dlaczego nie uczyć się z naszych długich doświadczeń jako Kościoła, by mieć dobrą, głęboką dyskusję, krzewiąc wiarę, życie Kościoła, a nie personalizować i dokonywać polaryzacji? To nie jest osobista krytyka, a wszyscy muszą się tego nauczyć i szanować jego wysoką odpowiedzialność. Wielkim zagrożeniem dla Kościoła jest to, że niektóre grupy ideologiczne przedstawiają się jako wyłączni strażnicy jedynej prawdziwej interpretacji "Amoris laetitia". Czują, że mają prawo potępić wszystkich ludzi reprezentujących inne stanowisko jako głupich, rygorystycznych, staromodnych, średniowiecznych itd.

Na przykład nikt nie może powiedzieć, że kardynał Caffarra nie rozumiał nic z teologii moralnej. Czasami zachowania niechrześcijańskie są prezentowane w "L'Osservatore Romano", półoficjalnej gazecie watykańskiej lub podane, aby prowadzić polemikę i retorykę. To nie może nam pomóc w tej sytuacji - tylko głęboka dyskusja teologiczna.

Czy ksiądz kardynał uważa, że ta niechęć do dyskusji oraz skłonność do personalizacji sporu bierze się z tego, że ci, którzy oskarżają, nie mają siły przekonań, że wiedzą, iż ich argumenty nie wytrzymają ścisłej analizy?

Przez całe moje życie, po Soborze Watykańskim II zauważyłem, że ci, którzy wspierają tzw. progresywizm nigdy nie mają argumentów teologicznych. Jedyną ich metodą jest dyskredytacja innych osób, nazywanie ich "konserwatywnymi" - a to zmienia to co jest naprawdę ważne, to znaczy rzeczywistość wiary, a nie w naszym osobistym subiektywnym, nastawieniu psychologicznym. Co masz na myśli, używając określenia "konserwatywne"? Czy to, że ktoś lubi styl życia lat pięćdziesiątych, czy stare filmy hollywoodzkie z lat trzydziestych? Czy krwawe prześladowania katolików w czasie rewolucji francuskiej przez jakobinów były progresywne czy też konserwatywne? Albo czy zaprzeczenie boskości Chrystusa przez arian czwartego wieku jest liberalne czy też tradycjonalistyczne? Teologicznie rzecz biorąc nie można być konserwatywnym lub progresywnym. Są to kategorie absurdalne: ani konserwatyzm, ani progresywizm nie mają nic wspólnego z wiarą katolicką. Są formami politycznymi, polemicznymi, retorycznymi. Jedynym sensem tych kategorii jest dyskredytacja innych osób.

Mamy Pismo Święte, mamy objawienie eschatologiczne w Jezusie Chrystusie, nieodwołalność Jezusa Chrystusa, Wcielenia, zbawienia na krzyżu, zmartwychwstania, drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa na końcu świata... Odpowiedzialność papieża i biskupów polega na przezwyciężeniu polaryzacji. Dlatego też jest czymś bardzo niebezpiecznym jest, aby Kościół dzielił biskupów na przyjaciół i wrogów papieża w odniesieniu do przypisu w adhortacji apostolskiej. Jestem pewien, że ktoś będzie mnie oskarżał także za ten wywiad, ale mam nadzieję, że Ojciec Święty przeczyta całą moją wypowiedź, a nie tylko niektóre nagłówki, które nie mogą w pełni oddać tego, co powiedziałem.

Czy Ksiądz Kardynał powiedziałby, że nigdy nie mieliśmy takiego papieża, który rozróżniałby między nauczaniem a praktyką duszpasterską, tym samym pozwalając na narastanie fałszywych interpretacji? Czy w takim kontekście powiedziałby Wasza Eminencja, że Kongregacja Nauki Wiary jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek?

Ma on inne podejście: Jan Paweł II, a także poprzedni papieże Paweł VI i Benedykt XVI - doznali wszystkich współczesnych pytań i mierzyli się z genezą współczesności. Dawali też dobre wyjaśnienia. Franciszek uważa, że jego wkład polega na czymś innym, bo wyraźnie widać, że ma podejście duszpasterskie, które wypływa z tak zwanego Trzeciego Świata. Ubodzy są kluczem do Nowej Ewangelizacji. To bardzo dobry zamiar, by próbować wyrazić tę prawdę w Kościele. Ojciec Święty nie chce zatrzymywać się na głoszeniu, że to lub tamto jest niedozwolone, ale przywiązywać większą wagę do tego co pozytywne. Mówić na przykład, że Ewangelia jest za życiem, a nie tylko przeciw aborcji.

Związek między wiarą a życiem, łaską a miłością jest nie do rozdzielenia. Nie zachodzi zaś dualizm teorii i praktyki. Odróżnienie obydwu porządków jest podejściem marksistowskim. Nie mówimy teoretycznie, bo wiara nie jest teorią; wiara jest jednością z Bogiem w naszym sumieniu. Nasze kategorie to nie teoria i praktyka, ale prawda i życie, będące darami łaski, formami komunikacji z Bogiem w Kościele jako Ciele Chrystusa. Dlatego praktyka duszpasterska oznacza zrozumienie tego, co Chrystus jako Dobry Pasterz dla nas czyni, prowadząc nas do życia wiecznego.

Jakie inne kwestie Wasza Eminencja uważa za istotne do podjęcia przez Kongregację Nauki Wiary?

Rola Kongregacji Nauki Wiary jest bardzo ważna: prefekt i wszyscy współpracownicy udzielają wywiadów i rozmów promujących wiarę. Taką nową tożsamość nakreślił kardynał Joseph Ratzinger w długim okresie jego prefektury i nie możemy wrócić do starego przed-soborowego podejścia, gdy Kongregacja Nauki Wiary lub Święte Oficjum było tylko biurokratycznym obrońcą za murami Watykanu, zaś wszyscy bali się otrzymać list z Kongregacji. To stara forma i mam nadzieję, że nie ma do niej powrotu. Kongregacja musi dawać Kościołowi, biskupom i teologom, impuls i kierunek dla nauczania wiary. Dobrze rozwijająca się Kongregacja jest największą pomocą dla Ojca Świętego.

NCR: Mimo tego wiele osób chciałoby widzieć Kongregację Nauki Wiary jako będącą raczej obrońcą wiary. To niemal tak, jakby brakowało autorytetu obrony wiary wychodzącej wprost z Watykanu. Co Wasza Eminencja o tym sądzi?

Zawsze próbowałem uniknąć tego wrażenia. Wygłosiłem wiele wykładów na całym świecie. Zawarłem w nich krzewienie wiary i całego nauczania Kościoła, obronę wiary, nowe kwestie dogmatyczne i moralne, a zwłaszcza dotyczące wyzwań bioetyki i wszystkich tych wielkich prób, takich jak ideologia gender, które całkowicie zniszczą fundament ludzkiej egzystencji, rodziny i przyszłości.

A co z problemem mentalności sekularystycznej i heterodoksji wewnątrz Kościoła oraz obrony prawowierności?

Zrobiłem to, co mogłem. Rozumiałem rolę prefekta w tej nowej wizji ukazanej przez kardynała Ratzingera, a następnie przez jego następcę, kardynała Williama Levada. Dlatego papież Benedykt XVI mianował mnie prefektem. Mam nadzieję, że Kongregacja Nauki Wiary będzie kontynuować tę linię krzewienia wiary. Potrzebujemy wielkiego wysiłku na rzecz prawdy wiary, a nie walki o większą władzę w całym Kościele, a zwłaszcza w Kurii Rzymskiej.

Wyzwanie przed którym dziś stoimy, nie polega na tym aby urzędnicy Kościoła mieli więcej władzy, ale by ludzkie życia silniej oświetlała Boża prawda. Paweł VI popełnił pewien błąd, zmieniając rolę Kongregacji, gdy stała się ona jedną z wielu dykasterii. Prawda jest taka, że Kongregacja Nauki Wiary jest ważniejsza niż inne, nie dlatego, że jej członkowie uważają się za lepszych i posiadających większą władzę niż inni, ale dlatego, że fundamentem Kościoła nie jest polityka, lecz wiara. Zadaniem sekretarza stanu jest organizowanie pracy nuncjuszów apostolskich, działanie na rzecz pokoju i wolności między państwami, sprawiedliwości społecznej i tak dalej. To bardzo ważna rola, niemniej jednak Kościół nie jest organizacją polityczną; nie jest organizacją społeczną; nie jest organizacją pozarządową. Ojciec Święty zawsze podkreśla, że jesteśmy sakramentem pełnej jedności Boga i człowieka na podstawie prawdziwej wiary, nadziei i miłości, a nikt nie może tego zmienić.

Czy Wasza Eminencja chciałby, żeby papież odpowiedział na "dubia"? Czy jest to istotne dla dobrej kondycji doktryny?

Najlepiej byłoby by Ojciec Święty udzielił audiencji przed ich publikacją. Teraz mamy widowisko próby sił. Lepiej rozmawiać przed, pogłębiać pytania i dać dobre odpowiedzi.

Jaka jest opinia księdza kardynała na temat [synowskiej] korekty? Biorąc pod uwagę głębokie zaniepokojenie wśród wielu kapłanów i wiernych dotyczące poruszonych kwestii, jak bardzo ważne jest aby papież odpowiedział?

To, czego Kościół potrzebuje w tej poważnej sytuacji, to nie więcej podziałów i polemiki, ale więcej dialogu i wzajemnego zaufania. Ojciec Święty i wszyscy dobrzy pasterze życzą sobie pełnej integracji par znajdujących się w sytuacjach nieregularnych. Ale musi to nastąpić zgodnie z ogólnymi warunkami godnego i ważnego przyjmowania sakramentów świętych. Musimy uniknąć nowych schizm i oddzielenia się od Kościoła katolickiego, którego trwałą zasadą, fundamentem jedności i komunii w Jezusie Chrystusie jest obecny papież Franciszek oraz wszyscy biskupi pozostający z nim w pełnej jedności. Następca św. Piotra zasługuje na pełne poszanowanie jego osoby i boskiego mandatu, a z drugiej strony jego uczciwi krytycy zasługują na przekonującą odpowiedź. Możliwym rozwiązaniem mogłaby być grupa kardynałów zaangażowanych przez Ojca Świętego, aby rozpocząć dysputy teologiczne z niektórymi znaczącymi przedstawicielami "dubii" i "synowskiej korekty" na temat odmiennej, a czasami kontrowersyjnej interpretacji niektórych stwierdzeń rozdziału 8 "Amoris laetitia".

Istnieją plotki, jakoby Kongregacja Nauki Wiary miała akta na temat arcybiskupa Fernandeza, ponieważ jego teologia była problematyczna. Czy eminencja coś o tym wie?

Ja nie; to było zanim przyszedłem do Kongregacji. Raz, w wywiadzie dla Corriere della Sera, arcybiskup krytykował mnie publicznie, mówiąc, że prefekt Kongregacji nie ma nic do powiedzenia, bo papież jest jego przyjacielem, prawdziwym interpretatorem i jest oświecony bezpośrednio przez Ducha Świętego. Ale nigdy nie czytałem, że Ojciec Święty jest oświecony przez Ducha Świętego w rozumieniu nowego objawienia. Papież ma jedynie asystencję Ducha Świętego w autentycznej interpretacji objawienia Boga w Chrystusie. On i biskupi są współpracownikami ludzkimi w przekazywaniu Objawienia, które jest dane w pełni w Jezusie Chrystusie, Wcielonym Słowie Bożym, ale nie otrzymują oni żadnego innego objawienia.

Ewangelie to ludzkie słowa natchnione przez Ducha Świętego, ale nie wykluczają one prawdziwej ludzkiej współpracy ewangelistów. Teologia katolicka nie mówi o "oświeceniu nauczania papieża i biskupów". Apostołowie słuchali słów Jezusa - była to ludzka mediacja poprzez naturę ludzką, a więc współpraca Kościoła jest absolutnie potrzebna. Oczywiście wiara jest dana przez Ducha Świętego, ale za pośrednictwem ewangelizacji. Nikt nie może uwierzyć, dopóki ludzkimi uszami nie usłyszy słowa Bożego.

Czy to nie niebezpieczna tendencja, kiedy niektórzy doradcy papieża często powołują się na Ducha Świętego, aby usprawiedliwić swoje stanowisko, sugerując, że jeśli ktoś tego nie rozumie, to nie rozumie on działania Ducha Świętego?

Obawiam się, że istnieje pewne niezrozumienie roli Ducha Świętego. We Wcielonym Słowie Bożym, w Synu Bożym, Jezusie Chrystusie, dano nam całą łaskę i prawdę. Duch Święty urzeczywistnia pełne objawienie w doktrynie, sakramentach Kościoła. Ojciec Święty odgrywa tutaj bardzo ważną rolę w Tradycji apostolskiej, ale nie wyłączną. Jego nauczanie jest regulowane słowem Bożym w Biblii i dogmatyczną Tradycją Kościoła. Magisterium i wszyscy wierzący są wspierani przez Ducha Świętego w urzeczywistnianiu pełnego i kompletnego objawienia, ale nie otrzymują żadnego nowego publicznego objawienia w ramach depozytu wiary, jak to potwierdził Sobór Watykański II (Lumen gentium, 25).

Nikt nie może żądać od katolików, aby uwierzyli w doktrynę, która jest w oczywistej sprzeczności z Pismem Świętym, tradycją apostolską i dogmatycznymi definicjami papieży i soborów ekumenicznych w sprawach wiary i moralności. Potrzebne jest posłuszeństwo religijne, ale nie ślepa wiara wobec papieża i biskupów, a w żadnym wypadku względem osobistych przyjaciół i doradców.

Ci ludzie muszą wyjść ze swoimi argumentami i nie wolno im domagać się poszanowania dla ich domniemanego autorytetu nauczycielskiego. Nie tylko w coś wierzymy, ponieważ naucza tego papież, ale dlatego, że te prawdy są zawarte w Objawieniu (por. II Sobór Watykański, Dei Verbum, 10).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Gerhard Ludwig Müller

Dogmatyka jako naukowy, pełny i systematyczny opis prawd wiary jest podstawą wszystkich dyscyplin teologicznych. Jej poznanie ma zasadnicze znaczenie dla wiedzy, formacji i praktyki katolików. Jest nie tylko pożyteczne, ale wręcz nieodzowne dla osoby wierzącej.

...

Skomentuj artykuł

Kard. Müller: przedstawienie mnie jako wroga papieża Franciszka jest zupełnie szalone i niesprawiedliwe
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.