Alleluja! Nie ma miłosierdzia!
Mija właśnie wielkanocny tydzień W Kościele katolickim, natomiast Kościoły Wschodu teraz obchodzą Wielkanoc . Powinno być dużo radości. Właśnie, powinno…
Wczorajsza niedziela nosi nazwę Niedzieli Miłosierdzia. Papież ogłosił właśnie bullę "Misericordiae vultus". Zapowiada rok jubileuszowy, którego istotę stanowić będzie również Miłosierdzie Boże. Polski Kościół jest inicjatorem tego święta i u nas dodatkowo obchodzi się Tydzień Miłosierdzia.
Tyle powinno być radości, właśnie, powinno…Tyle jest zachęty do miłosierdzia, do pojednania, do pokoju, a tu rocznice tragedii narodowych, katyńskiej, smoleńskiej. Dotyczy to naszego polskiego "podwórka", ale nie tylko, bo świat jest przecież dzisiaj globalny. Właściwie to od zawsze był on globalny, bo przecież w nierozerwalnej symbiozie ze światem żyje człowiek i wszystko, co dotyczy jednego człowieka, dotyczy nas wszystkich i w pewnym sensie dotyczy całego świata.
W tym odświętnym czasie, w którym powinniśmy się radować Wielkanocą zarówno na Zachodzie, jak i tego na Wschodzie, PRYWATNIE (niestety tylko prywatnie) dochodzą wiadomości od znajomych mieszkających w Syrii o dziejących się tam okropnościach wojny. Leżące na północy, niedaleko od granicy z Turcją, wielkie trzy milionowe miasto Aleppo, znajduje się pod ostrzałem rakietowym. Pociski spadają na dzielnice mieszkalne i nie jest to bynajmniej przypadek. Ludzie nie mają się gdzie schronić. Od czterech lat walczą z rosnącą nędzą i wszystkimi ciężarami wojny, z długimi okresami przerw w dostawach prądu elektrycznego, trwającymi nieraz po kilka tygodni a w czasie kiedy prąd dochodzi, jest wówczas dostępny tylko parę godzin na dobę. Długie okresy czasu mieszkańcy tego miasta są pozbawieni wody, a w śnieżną zimę, taką jak w tym roku byli bez możliwości ogrzania ich domów. Większość mieszkańców Aleppo straciła pracę , mają coraz mniej środków na przeżycie, a teraz dochodzi jeszcze intensyfikacja ostrzału artyleryjskiego . Pociski spadają "aszłayjje", czyli gdzie popadnie. Ludzie giną całymi rodzinami, będąc u siebie w domu, bo dom im się dosłownie na głowę wali. Mnożą się zastępy kalek.
W ostatnich dniach szczególnie dotkliwie atakowane są dzielnice chrześcijańskie. Wielki Tydzień połączony był tam z wielkimi bombardowaniami, wielką żałobą i co tu dużo mówić, również z wielkim strachem. Tym bardziej, że świeża jest pamięć irackiego Mosulu i to co się stało z jego chrześcijańskimi mieszkańcami. Kiedy miasto dostało się w ręce islamistów, rozpoczęły się krwawe masakry i skończyła się tam obecność chrześcijańska , datująca się od czasów apostołów. Zrozumiałe jest zatem, że ludność Aleppo jest strwożona. Ich strach jest tym bardziej uzasadniony, że światowe media milczą jak zaklęte na ich temat. Kto z nas słyszał na przykład o tym, że w Wielkim Tygodniu, a więc przed paroma dniami, zniszczone zostały w tym mieście dwa znane kościoły? Jeden należący do katolickich Ormian, a drugi to katedra maronitów. Ten pierwszy tragicznie współbrzmi z jubileuszem zbrodni ludobójstwa, której dopuścili się Turcy osmańscy na narodzie ormiańskim w 1915 roku. Papież powiedział podczas obchodów tej tragedii w Rzymie, ze ,,Niestety, także dziś słyszymy tłumiony i lekceważony krzyk wielu naszych bezbronnych braci i sióstr, którzy z powodu swojej wiary w Chrystusa lub przynależności etnicznej są publicznie i okrutnie zabijani: ścinani, krzyżowani, paleni żywcem lub zmuszani do opuszczenia swojej ziemi". O martyrologii chrześcijan w Aleppo i o zniszczeniu dwóch tamtejszych kościołów nawet media katolickie nic nie mówią, takie szczelne jest embargo medialne narzucone na ten kraj.
Czy można być bardziej osamotnionym w Wielkim Tygodniu aniżeli są nimi chrześcijanie w Aleppo? Czy modlitwa Chrystusa w Ogrójcu może mieć gdziekolwiek większe ukonkretnienie aniżeli właśnie dziś i właśnie tam?
Ale o co w ogóle chodzi w tym zabijaniu bezbronnych ludzi i niszczeniu tego wielkiego i starożytnego miasta? Komu zależy na ich cierpieniu? Zasadniczym celem dżihadystów jest niewątpliwie zdobycie miasta. Łatwiej jest to osiągnąć, gdy świat milczy . Łatwiej jest wówczas siać terror i łatwiej wywołać panikę. Medialny "mur berliński" jest im bardzo na rękę, a my, na Zachodzie, mamy czyste sumienia, bo nie są one alarmowane wołaniem o pomoc niewinnie cierpiących ludzi.
Skomentuj artykuł