Bracia ze Wschodu
Mija kolejna rocznica urodzin Jezusa z Nazaretu. Przyszedł na świat pokornie i ubogo, w wiejskiej stajni a po dwóch tysiącach lat pamięta o tym większa część globu. Uczniów Chrystusa jest dziś nieco ponad 2 miliardy, co stanowi około 1/3 ludności świata. Boże Narodzenie stało się jednak znane wszędzie wraz z procesem globalizacji. Jest to wielkie święto wszystkich chrześcijan, bez względu na podziały.
Mieszkając w Polsce, gdzie dominuje wyznanie katolickie, nie mamy doświadczenia różnic między poszczególnymi Kościołami chrześcijańskimi, których są tysiące. Rozmaite tradycje i obrządki ukazują bogactwo ale też naszą ludzką niedoskonałość.
Słuchając pięknych, oryginalnych, swojskich kolęd, oglądając szopki typowe dla naszego regionu czy patrząc na wizerunki Świętej Rodziny - nierzadko przedstawianej przez twórców w typie słowiańskiej urody (z płowymi włosami i niebieskimi oczami) mamy poczucie, że Jezus był jednym z nas. Jest to normalny proces "tłumaczenia" treści Ewangelii na daną kulturę, która musi zasymilować treści "obce", niezbyt przystępne. Przełożyć treści wiary i wydarzenia na lokalny, zrozumiały kod kulturowy. Kiedy jednak przez chwilę zatrzymamy się w ciszy, kontemplując cud wcielenia doskonałego Boga w przemijającą materię, musimy stawić czoło własnej, umeblowanej schematami wyobraźni. Spojrzeć na stajenkę i wszystko, co się w niej wydarzyło, jak na autentyczny fakt historyczny. A to oznacza, że zobaczymy nie Maryję a Miriam, która tuli syna... o imieniu Jeszua (Jezus to łacińska wersja imienia), najpewniej o semickich rysach i czarnych włosach. Jezus był Żydem i to "z dziada pradziada" oraz "babki prababki". Jego rodowód jest imponujący. Nie był w połowie Żydem. Nie był Żydem metaforycznie. Jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek połączył w sobie obie natury; nie był pół-Bogiem i pół-człowiekiem. Będąc w pełni istotą ludzką należał do narodu żydowskiego. A co jeszcze bardziej egzotyczne - był z Bliskiego Wschodu. W czasach Cesarstwa Rzymskiego podzielonego na prowincje nikt nie używał tego określenia, a słowo Arabia nie kojarzyło się z muzułmanami; islam powstał niemal siedem wieków później. Wiele razy spotykałam się z wyrażanym z głęboką wiarą przekonaniem, że "trzon" chrześcijaństwa to tereny na zachód od Rzymu. A przecież było odwrotnie. Pierwsi apostołowie ponieśli Dobrą Nowinę na wschód: tam powstały zręby chrześcijańskiej religii; tam ustalano dogmaty, tam miały miejsce pierwsze sobory, tam w IV wieku narodził się monastycyzm.
Bliski Wschód jest kolebką całej naszej religii. Nasi Bracia, o których przypominamy sobie zazwyczaj wtedy, gdy usłyszymy o prześladowaniach ze strony islamskich fundamentalistów, należą do różnych Kościołów i wielu z nich nie jest katolikami. W unii z Rzymem znajdują się obecnie 22 Kościoły Wschodnie; wszystkich jest kilkadziesiąt. Szczycą się one sukcesją apostolską, której my, polscy katolicy, możemy im "szlachetnie zazdrościć". Nasza historia jest o połowę - aż o tysiąc lat - krótsza. Dobrze wiemy, czym jest prześladowanie i znoszenie rządów wrogich nauce Chrystusa. Nie bardzo za to jesteśmy w stanie pojąć, jak to jest być ciągle jedną z mniejszości, która nie ma żadnych praw bo te ustanawia większość religijna. Z naszej wąskiej perspektywy Bliski Wschód jest bardzo, bardzo daleki. A czy tak postrzega go urodzony tam Jezus?
W tym kontekście mocno i wyraziście brzmią słowa papieża Franciszka, który z okazji święta skierował list apostolski do Braci chrześcijan żyjących na Bliskim Wschodzie. Czytamy w nim:
"Drodzy bracia i siostry, którzy mężnie dajecie świadectwo o Jezusie w waszej ziemi pobłogosławionej przez Pana, naszą pociechą i nadzieją jest sam Chrystus. Zachęcam was, byście trwali w Nim, wszczepieni jak latorośl w krzew winny, z pewnością, że ani utrapienie, ani ucisk czy prześladowanie nie mogą nas oddzielić od Niego (Rz 8,35). Oby przeżywana przez was próba umocniła wiarę i wierność was wszystkich!
Modlę się, abyście mogli przeżywać braterską komunię na wzór pierwszej wspólnoty jerozolimskiej. Jedność, jakiej pragnie nasz Pan, jest konieczna w tych trudnych czasach bardziej niż kiedykolwiek; jest ona darem Boga, który odwołuje się do naszej wolności i czeka na naszą odpowiedź. Niech Słowo Boże, sakramenty, modlitwa, braterstwo pobudzają i nieustannie odnawiają wasze wspólnoty.
Sytuacja, w której żyjecie, jest mocnym wezwaniem do świętości życia, jak to zaświadczyli święci i męczennicy należący do różnych Kościołów. Z miłością i czcią wspominam Pasterzy i wiernych, od których w ostatnim czasie zażądano ofiary życia, często jedynie z powodu bycia chrześcijaninem. Myślę również o zakładnikach, w tym niektórych biskupach prawosławnych oraz kapłanach różnych obrządków. Oby wkrótce mogli wrócić bezpiecznie do swoich domów i wspólnot! Proszę Boga, aby tak wiele cierpienia połączonego z krzyżem Pana wydało owoce dobra dla Kościoła i dla ludów Bliskiego Wschodu."
Piękny gest Ojca Świętego, który ma nieść pociechę, dodawać odwagi i otuchy. Św. Jan Paweł II słynął z podobnych gestów. Wytrwale pracował na rzecz pokoju i pojednania chrześcijan. Wszystkie Kościoły Wschodnie były mu bliskie.
Święta powinny być czasem radości i pokoju. Nie każdy może przeżywać go w wolności, poczuciu bezpieczeństwa i wśród rodziny, czego szczególnie boleśnie doświadczają mieszkańcy terenów objętych wojną oraz uchodźcy. Patrząc na heroizm, z jakim nasi Bracia dają świadectwo Prawdzie wbrew wszelkim okolicznościom, bez oparcia w prawie państwowym, żyjąc w diasporze i pluralizmie wyznań a zarazem notorycznym upokarzaniu przez religię dominującą zastanawiam się, czy my polscy katolicy wystarczająco dziękujemy za to, co dzisiaj mamy? Czy Boże Narodzenie nie powinno być głównie czasem dziękczynienia za dary? Otrzymaliśmy je mocą Łaski a tak łatwo je marnujemy.
Skomentuj artykuł