"Buona sera!"
Franciszek potwierdza każdym dniem swego pontyfikatu i niemal każdym wystąpieniem, że poczuwa się do odpowiedzialności także za "owczarnię" nie zawsze grzecznie tkwiącą w kościelnych ławkach i na klęcznikach - pisze Piotr Nowina-Konopka, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, w pierwszej części cyklu felietonów "W kręgu Franciszka".
Takie były pierwsze słowa kardynała Jorge Marii Bergoglia, który blisko 4 lata temu zainaugurował swoją rozmowę ze światem jako nowo wybrany Papież Franciszek. Tamto konklawe zwołane zostało wskutek niespodziewanej i nawet szokującej decyzji Papieża Benedykta o dymisji. Dymisji, choć bardziej konserwatywne osoby wciąż upatrujące w papiestwie rys dostojno-monarchiczny wolałyby mówić o abdykacji. Ale abdykacja dotyczy przecież głów koronowanych, do których od kilku już pontyfikatów papieże sami przestali się zaliczać…
Rozpoczynam zatem mój cykl, zwracając się do Państwa pozdrowieniem, które okazało się swego rodzaju wizytówką nowej Głowy Kościoła. 13 marca 2013 roku na balkonie Bazyliki św. Piotra pojawiła się postać w białej sutannie, spod której ku zgrozie niektórych prześwitywały dość zwykłe czarne spodnie i mocno schodzone czarne buty… Klasyczny strój pontyfikalny, futrzany i złoto-kolorowy pozostał w szatni Kaplicy Sykstyńskiej, ponieważ - jak zgodnie z krążącą plotką wyraził się wtedy papież elekt - "karnawał się skończył". Plotka jak plotka, ale "se non è vero, è ben trovato".
Z pewnością tłum zgromadzony wtedy na placu św. Piotra nie składał się wyłącznie z wierzących i praktykujących katolików. Można podejrzewać, że oprócz pobożnych wiernych, którzy wytrwale modlili się o światło Ducha Świętego dla kardynałów i którzy chcieli możliwie szybko poznać imię nowego Piotra wybranego dla obecnych czasów, znalazło się tam wiele "owiec" na co dzień odległych od Kościoła i może też od samego Pana Boga. Oto przyszli pod bazylikę wiedzeni zwykłą ludzką ciekawością. Konklawe nie zdarza się przecież zbyt często, a towarzyszy mu zawsze podniecenie mediów, mówi się o nim w okolicznych barach, niektórzy robią zakłady, można więc pójść na plac, tak jak chodzi się pooglądać pokazy fontann lub jakieś występy na świeżym powietrzu - postać, popatrzeć, poplotkować, a może nawet wzruszyć się, że oto "byłem tam wtedy i widziałem na własne oczy".
Franciszkowe "buona sera" adresowane było do tych obu kategorii - było takie, jakim zwykła "cywilbanda" zwraca się do siebie w codziennym życiu. Od wieków ze słynnego balkonu słyszano przy takich okazjach uroczyste i pobożne "Laudetur Iesus Christus" - a tutaj nagle takie zwykłe i pospolite "dobry wieczór"… Dlaczego?
Franciszek potwierdza każdym dniem swego pontyfikatu i niemal każdym wystąpieniem, że poczuwa się do odpowiedzialności także za "owczarnię" nie zawsze grzecznie tkwiącą w kościelnych ławkach i na klęcznikach. Zalicza do niej zatem również owce zagubione i mocno przybrudzone, które z różnych powodów zostają w przedsionku kościoła, za jego drzwiami lub w ogóle poza naszym codziennym horyzontem, a niekiedy nawet żywić mogą do Pana Boga, religii lub Kościoła uczucia zgoła mało przystojne. I niekiedy może się nawet wydawać, że Franciszek woli mieć do czynienia z tą ostatnią kategorią. W jakimś sensie umieszcza ją tuż koło biednych, starych, upośledzonych i odrzuconych, którzy są mu szczególnie bliscy. Taką hierarchię bliskości przywiózł ze sobą z wielkomiejskiego Buenos Aires, za którego najważniejszą część, wymagającą najwięcej pasterskiej troski i uwagi uznawał favele, skupiska biedy, brudu i najgorszego nieszczęścia oraz występku. Każdy, kto dziś spotyka Franciszka, natychmiast wyczuwa, jakimi "owcami" pachnie najwyższy pasterz Kościoła katolickiego. To niekoniecznie są egzemplarze wystawowe… ale wolno uznać, że tamtego wieczoru wszystkie owce z placu znalazły się "w kręgu Franciszka".
A my - zadbani, umyci i może nawet uperfumowani (przynajmniej tak o sobie często myślimy) - musimy sobie jakoś poradzić z taką właśnie wizją papiestwa. Czy powinniśmy się buntować, narzekając na "pospolitość" nowego pontyfikatu, na ryzyko utraty ortodoksyjnej czystości, na czyhającą z zewnątrz zarazę grzeszników, ateistów, heretyków, obcych i w ogóle najgorszego sortu? Czy też może musimy odczytać kierowane do nas przez Franciszka oczekiwanie, że legitymacją katolika ma być jego otwartość na każdego i gotowość pójścia wraz z papieżem na "peryferie", zgodnie z podstawowym przesłaniem Ewangelii? Te peryferie są czasem na drugim końcu świata, a czasem tuż za naszym progiem.
Reakcja tłumu na placu św. Piotra świadczyła, że chyba dobrze odczytał on i przyjął posłanie nowego papieża, zwłaszcza gdy ten żegnał się swoją tradycyjną prośbą "pregate per me" - módlcie się za mnie. Przez te 4 lata nieznużenie wypowiada ją wiele razy dziennie. Także ja słyszałem ją za każdym razem, na zakończenie każdego osobistego spotkania z papieżem. To nie była nigdy zdawkowa ani grzecznościowa formułka, wypowiadana z przyzwyczajenia. Franciszek za każdym razem prosi o tę modlitwę na serio i prosi o nią każdego.
Wtedy, na placu, poprosił o modlitwę mieszankę firmową naszych czasów: wierzących, wątpiących i niewierzących, umytych i brudnych, bogatych i bezdomnych, lewaków i prawaków: tutti frutti. Najwyraźniej uważał, że oni wszyscy mają w sobie zdolność modlenia się za papieża. I że Pan Bóg słyszy i wysłuchuje także modlitwy płynące z "nieprawomyślnych" serc i ust.
Jeśli tak jest naprawdę, to pozostaje nam wszystkim - także tym, którzy wciąż coś Papieżowi Franciszkowi mają za złe - przynajmniej tyle zrobić dla niego i wyjść naprzeciw pokornej papieskiej prośbie:
"Pregate per me".
* * *
"W kręgu Franciszka" to nowy cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl
Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.
* * *
Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze
Skomentuj artykuł