Chcę podpalić mój Kościół!

Chcę podpalić mój Kościół!
Wojciech Żmudziński SJ

Od powietrza, głodu, ognia i wojny, nie zachowuj nas Panie, bo popadniemy w bylejakość i nudę, zabije nas stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Pochowaliśmy się za murami religijnej poprawności i przestaliśmy fascynować ludzi poszukujących sensu życia.

Posłużę się krótką przypowieścią, by wyjaśnić Czytelnikowi, o co mi chodzi i co ma wspólnego podpalanie Kościoła z nową ewangelizacją.

W pewnej wiosce żył ateista. Nie wierzył w Boga i nie był zainteresowany chodzeniem do Kościoła. Był jedynym ateistą w całej parafii. Kościół wydawał mu się zimny i martwy, a ludzie chodzący do niego - mało przyjaźni, obojętni, zbyt poważni. A poza tym, tacy byle jacy. Pewnego dnia wybuchł w kościele pożar. Wszyscy wierni parafianie pobiegli gasić rozprzestrzeniający się ogień. Pobiegł także jedyny w wiosce ateista. Ktoś zwrócił się do niego:

DEON.PL POLECA

- Hej, chłopie! To coś nowego! Pierwszy raz widzę cię biegnącego do kościoła.

Na co ateista odpowiedział:

- Biegnę, bo pierwszy raz w życiu widzę kościół w ogniu.

Tyle przypowieść. A teraz kilka akapitów refleksji dla cierpliwych.

Moim głębokim pragnieniem jako księdza, a - mam nadzieję - także pragnieniem wielu innych pasterzy, jest to, by w żadnej parafii, w żadnej chrześcijańskiej wspólnocie, nie było ani jednej osoby, która mogłaby powiedzieć: nigdy nie widziałem Kościoła w ogniu, nigdy nie widziałem rozpalonych ogniem Ducha Świętego wiernych naśladowców Chrystusa.

Wielu katolików ma smutne doświadczenie chodzenia do zimnego, martwego kościoła, do wspólnoty anonimowych parafian, w której nie ma ognia, a miłość (jeśli da się ją zauważyć) zaczyna się i kończy na nakazanej przez przykazania powinności.

Coraz częściej mówi się o potrzebie nowej ewangelizacji, o tym, by przyciągnąć młodzież do Kościoła, by ożywić parafie. Można dyskutować o bardziej lub mniej efektywnych technikach zapraszania młodych ludzi na liturgię, o bardziej lub mniej charyzmatycznych pasterzach, lepszych i gorszych kazaniach. Ale czy rozwiązanie nie leży gdzie indziej? Czy nie należałoby najpierw rozpalić tych, którzy już przychodzą, zapalić ich serca i umysły, by płonęli ogniem Ducha Świętego? Dopiero wtedy zjawią się inni. Przybiegną, by zobaczyć Kościół w ogniu.

Gdy Bóg wezwał Abrahama, by ten poświęcił Mu swojego jedynego syna Izaaka, wierny ojcu Izaak dobrze wiedział, że do złożenia ofiary trzeba trzech rzeczy: drewna, baranka i ognia. Zapytał ojca: ojcze oto drwa na ofiarę i ogień, a gdzie baranek? Mieli drwa, mieli ogień, a brakowało im ofiary.

Dzisiaj mamy drewno - drzewo Krzyża świętego. Mamy baranka ofiarnego w osobie Jezusa Chrystusa. Brakuje nam jedynie ognia.

Duch Święty pragnie podpalić nasze serca, nasze parafie i wspólnoty. A Kościół płonący ogniem Ducha Świętego to Kościół, który czuje się kochany, który wielbi radośnie Boga, a nie uskarża się, narzeka, biadoli… To Kościół zbudowany z otwartych ramion, a nie z zamkniętych drzwi, to nie lodówka konserwująca tradycje i odwieczne zwyczaje lecz obficie zastawiony stół. Dla wszystkich.

Dziękuję Bogu, że spotkałem wielu wiernych katolików (duchownych i świeckich) pełnych ognia, podpalających świat, a nie takich, którzy chowali się w murach kościelnego budynku i poprzestawali na religijnych obrzędach. Jest ich jednak wciąż zbyt mało, by rzesze przerażonych ludzi napełnić nadzieją, by w sercach pasterzy rozpalić pragnienie bycia pełnymi entuzjazmu rybakami ludzi, a nie markotnymi stróżami akwarium.

Jezus Chrystus przyszedł po to, by ogień rzucić na ziemię a nie po to, by założyć nową religię. Pozostawił nas pod opieką Ducha Świętego nie po to, byśmy wznosili z kamieni sakralne budowle, lecz po to, byśmy podpalali Jego Kościół.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chcę podpalić mój Kościół!
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.