Czy warto rozmawiać z niewierzącymi?

Czy warto rozmawiać z niewierzącymi?
Jola Szymańska

Kilka lat temu zadano mi pytanie, czy nie czuję się ograniczana przez swoją religię? Czy nie czuję, że księża narzucają mi obraz świata, który "muszę" przyjąć? Byłam zaskoczona takim podejściem, ale odpowiedziałam.

Początkowo te pytania wydały mi się kompletnie irracjonalne. Jak to "narzucają"? Mi nikt niczego nigdy nie narzuca. Osoba, z którą rozmawiałam, była w głębokim szoku, gdy usłyszała, że jest odwrotnie - że właśnie dlatego należę do Kościoła, że chcę żyć Ewangelią i dekalogiem, a oburzające ją zasady nie są dla mnie ciężarem koniecznym, towarzyszącym wierze w Boga - ja chcę tak żyć.

Co najciekawsze, kobietę, z którą rozmawiałam, najbardziej zdziwiło moje podejście... do niej. To, że jej nie zbyłam, ani się nie zdenerwowałam. Na co? Po kilku latach chyba już zrozumiałam.

Osoby, które są poza Kościołem, mogą widzieć go jako ostoję ludzi zamkniętych na świat i dzieje się tak nie tylko z winy mediów. Zauważmy, jak często oburzamy się na kogoś, kto pyta o sprawy dla nas oczywiste, często niesłusznie przyjmując, że robi to złośliwie. Podnosimy głos, unosimy się dumą, nie potrafimy przyznać, że czegoś nie wiemy.

Czy homoseksualizm to grzech? Dlaczego Kościół wyklucza osoby rozwiedzione? Takie (błędnie postawione) pytania powinny się spotkać z merytoryczną odpowiedzią, która często obu stronom otwiera oczy i skłania do refleksji. Dzięki podobnym dyskusjom jesteśmy wolni jeszcze bardziej, bo wiemy jeszcze więcej. Często okazuje się w ten sposób, że konflikt wynika ze zwykłego nieporozumienia.

Zadaniem nas, katolików, naturalnie nie jest natrętny marketing. Nie mamy się zgrywać, ani niczego udawać. Powinniśmy być jednak prawdziwi i w swoich zaletach, i w wadach. Naszym zadaniem jest okazywanie drugim miłości - choćby przez życzliwość. Słyszę już tutaj mój ulubiony cytat biblijny o świniach i perłach... Tak, ten cytat pasuje tu idealnie... do wielu "wierzących i praktykujących", którzy nie dopuszczają do swojej świadomości faktu, że ktoś jest inny i z różnych względów myśli inaczej.

Obserwuję ostatnio, że w pewnych kręgach kształtuje się moda na "katolickość lux", zgodnie z którą to "katolickość" jest wartością niemal najwyższą. Na pierwszym miejscu powinnam być zatem katoliczką - pokorną acz niezłomną, walczącą ze złem i łamaniem prawa liturgicznego. W następnej kolejności dopiero człowiekiem, kobietą, aż w końcu, jeżeli znajdzie się na to miejsce, mogę być sobą.

Trochę mnie to niepokoi, bo podobne trendy z założenia przeciwstawiają "nas", lepszych - "nie nam", gorszym. A przecież to Bóg jest źródłem i sensem życia, nie "katolickość". Katolickość to nasza droga do zbawienia, do Niego.

Pytanie o to, czy "ja" identyfikuję się z Kościołem-wspólnotą wraca i wracać powinno regularnie do każdego wierzącego. Bezmyślne powtarzanie sentencji, czy reguł jest dla naszej wiary wielkim zagrożeniem. Zetknięcie się z rzeczywistością niechrześcijańską jest trudnym wyzwaniem, może być jednak szansą na odnalezienie własnej tożsamości i odpowiedzenie sobie samemu na kilka podstawowych pytań.

Czy jesteśmy częścią różnorodnej, ogromnej wspólnoty grzeszników, czy faryzeuszami, trzymającymi się tylko z podobnymi sobie? Jak często zamykamy się na to, co jest poza naszym malutkim światem? Poza bezpieczeństwem? Jak często, nie chcąc ryzykować konfrontacji z nową pracą, z nową sytuacją, z drugim człowiekiem, mylimy pokorę z chowaniem głowy w piasek przed samym sobą?

Życie z Bogiem to nie bycie Bogiem - nieomylnym, decyzyjnym, wszechwiedzącym, a przyjaźń z Nim. O niej zawsze warto rozmawiać.

Jolanta Szymańska - muzyk, grafik, studentka V roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka blogów: szymanska.blog.deon.pl i alikwoty.blogspot.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy warto rozmawiać z niewierzącymi?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.