Jak wygląda twarz pogardy? Widać zaraz po wyjściu z kościoła

Jak wygląda twarz pogardy? Widać zaraz po wyjściu z kościoła
(fot. shutterstock.com)

Dwunastka u dominikanów, rozmodlony kościół pełen ludzi, z którymi czuję jakąś jedność, mimo że się nie znamy. Wychodzimy i widzę trzy obrazki.

Pierwsza sobota września, dwunastka u dominikanów, przypowieść o talentach, ojciec Puciłowski mówi, że trzeba robić dobrze to, o czym wiemy, że potrafimy, i że jakby sam zaczął śpiewać, to byłby idiotą. Że warto być sobą, bo wtedy Bóg jest blisko.

Rozmodlony kościół pełen ludzi, z którymi czuję jakąś jedność, mimo że się nie znamy. Pomaga w niej moment znaku pokoju, bo wtedy poważne miny zamieniają się na uśmiechy i jedności jest jakby więcej. A w rzeczywistości ona po prostu jest, jesteśmy jednym Ciałem (por. 1 Kor 13).

Wychodzimy i widzę trzy obrazki.

DEON.PL POLECA

Obrazek nr 1

Przy wyjściu stoi około 40-letni pan, w jednej ręce trzyma kulę, w drugiej, która jest wyciągnięta w stronę wychodzących ludzi, kilka metalowych złotych. Błaga wzrokiem i powtarza na zmianę "proszę", "pomóż". Cały się trzęsie.

Obrazek nr 2

Kilka kroków dalej siedzi na wózku inwalidzkim straszy pan, na jego kolanach leży kartka z informacją o chorobie i zbiórce na lekarstwa. Ma pochyloną głowę i oczy utkwione w betonie. Nic nie mówi.

Obrazek nr 3

Z kościoła wychodzi pani i krzyczy: "są fundacje od takich rzeczy, od tego są fundacje! Pomagają!".

Obok trzęsącego się pana zatrzymuje się młoda dziewczyna i chwilę z nim rozmawia.

Do pana na wózku podchodzi chłopak i mówi: "pan potrzebuje pomocy, tak? To ja chcę panu pomóc". Wkłada mu w rękę banknot i idzie dalej.

Święte oburzenie, nieświęta obojętność

Większość wychodzących nie zwraca uwagi na żebrzących panów. Jedni udają, że ich nie widzą, inni uciekają wzrokiem, jeszcze inni przyśpieszają kroku. Trzęsący się pan na prośbę ojca dominikanina opuszcza plac, a pan na wózku prosi o pomoc w dotarciu i wejściu do tramwaju.

Miał operację, która się nie udała i ze sprawnego mieszkańca Krakowa stał się osobą, która potrzebuje wsparcia przy wyjściu z domu. Bez wózka porusza się wolno, czasem staje na środku chodnika, bo nogi odmawiają mu posłuszeństwa i nie może zrobić kroku. Wtedy przyjeżdża karetka albo wraca do mieszkania taksówką.

Przy Stolarskiej był kilka razy, a kłopoty finansowe są u niego - jak mówi - chwilowe i przejściowe. Wzrusza się, bo w lodówce ma chleb zamrożony na "czarną godzinę". Chciałby zdążyć zobaczyć Rynek, zanim skończy się lato.

Liturgia nie może kończyć się w kościele

Co zrobiłby Jezus? Jak On by się zachował? Na jaką reakcję z mojej strony liczy Bóg? Przecież w każdym z miejsc, gdzie człowiek cierpi albo nie ma już nadziei, On obiecał być.

W rozmowie z Marcinem Jakimowiczem ojciec Mariusz Wójtowicz powiedział, że na rekolekcjach u karmelitów ludzie są zszokowani, bo zbyt często nie ma wystawienia Najświętszego Sakramentu.

Dlaczego? "Bo Karmel kładzie nacisk na Boga, który mieszka w człowieku. Mistyk to ktoś, kto przez szarość codzienności dotyka Boga. Teresa od Jezusa podpowiada: nie szukajcie spektakularnych darów, szukajcie Boga w codzienności (...)".

Ksiądz Jan Kaczkowski powtarzał, że mistykę trzeba zauważać w prozie dnia. Bo Bóg nierzadko mówi do nas w sposób delikatny i można Go usłyszeć przez radio albo w rozmowie z nieznajomym.

Jesteśmy nie z tego świata?

W sprawach mądrej pomocy warto posłuchać ks. Jacka Stryczka, s. Małgorzaty Chmielewskiej, Janiny Ochojskiej, Szymona Hołowni, wolontariusza organizacji, która zajmuje się zmienianiem świata ludzi potrzebujących na lepszy, albo kogoś, o kim wiemy, że nie boi się obcych. I tak - każdy ma prawo sam decydować o własnych dobroczynnościach.

Łatwo jest krzyknąć: "są fundacje, które pomagają" albo inaczej wyrazić swoje święte oburzenie czy rzucić od niechcenia 2 złote. A może temu komuś przedwczoraj z jakiegoś powodu zawalił się świat? Skąd pewność, że jutro nie znajdziemy się w sytuacji podobnej do wspomnianego pana?

Trochę trudniej podejść bliżej, spojrzeć w oczy, zapytać o imię. A jeśli ktoś, kto właśnie prosi o pieniądze, bardziej potrzebuje kilku minut uwagi? Chwili rozmowy? Mieszanki otwartości i szacunku? Wspólnego zjedzenia zupy na ławce w parku?

Chcę wierzyć, że dobrych obrazków jest i będzie więcej. Że we mnie samej wygra postawa chłopaka, którego stać było na zatrzymanie się i powiedzenie: "chcę pomóc", albo dziewczyny, która odważyła się porozmawiać, zamiast udawania jak niektórzy, że nie widzą, nie słyszą i akurat bardzo się śpieszą.

Opisałam tę sytuację, bo kontrast między tym, co działo się wewnątrz kościoła, a tym, co zobaczyłam zaraz po wyjściu z niego, do teraz wydaje mi się zwyczajnie za duży. Może, jak zdecydujemy się na uważność, będzie po nas bardziej widać, że jesteśmy nie z tego świata, a słowa Jezusa traktujemy na serio.

*

Nie jesteśmy z różnych bajek. Wszystkie te różne bajki są w nas, w różnym natężeniu i konfiguracji. W każdym kryje się jakieś ubóstwo, jakieś więzienie, jakieś wielkie zaniedbanie. Coraz wyraźniej widzę choćby, ile jest we mnie wymiarów bezdomności. To dręczące pytanie, gdzie przynależę - na które rozpaczliwie szukam odpowiedzi, a może naprawdę boję się ją znaleźć. To nie są metafory. Wszyscy nosimy w sobie margines, każdy na swój sposób. Pytanie, czy swoją słabością walisz ludziom po oczach, leżąc po pijaku na parkowej ławce, czy kamuflujesz ją idealnym CV, gładką gadką, moralną wyższością (...).

Nie myślimy o tym, że ten skazany, zanim rzucił się na sąsiada z motyką, też spokojnie pielił grządki. Że ta bezdomna parę lat temu miała rodzinę, pracę i płaciła podatki, i nie planowała nocować na dworcu. I nie myślimy - w głowie nam nie postanie - że nie znamy własnej przyszłości i nie możemy zagwarantować, że kiedyś sami nie wylądujemy na ulicy albo w więzieniu. Przeciwnie, to przecież oczywiste, że nie wylądujemy: wiadomo, przyznajemy skromnie, każdy ma swoje słabości, no ale tego czy tamtego to jednak byśmy nie zrobili. Jesteśmy tego bardzo pewni. To są w końcu inni ludzie. Inni niż my (...). Polecam cały tekst Kasi Węglarczyk, "My z pierwszego świata", znajdziecie go tutaj >>

*

Loesje często trafiają w sedno.

Jak wygląda twarz pogardy? Widać zaraz po wyjściu z kościoła - zdjęcie w treści artykułu

Edyta Drozdowska - dziennikarka i redaktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie >>  i projekt W życiu chodzi o #Coś Więcej >>

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak wygląda twarz pogardy? Widać zaraz po wyjściu z kościoła
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.