Jako Kościół przechodzimy przez ciemną noc
To prawda: Pan jest zawsze z nami. I to prawda, że Jego Kościół – zbudowany na Skale – ma gwarancję trwałości i zwycięstwa nad złem. Czy to oznacza jednak, że z każdym złem sobie radzi? Albo że radzi sobie z nim równie łatwo? Grzech pedofilii pokazuje, że nie: nie z każdym złem Bóg radzi sobie tak samo łatwo. Zwłaszcza, gdy ludzie Mu w tym skutecznie przeszkadzają.
Piszę ten tekst w czasie, kiedy kolejny raz przeżywamy w Kościele trzęsienie ziemi spowodowane dramatycznymi doniesieniami na temat wykorzystywania dzieci przez szczecińskiego księdza, zarazem biznesmena i człowieka wielkich wpływów. Ks. Andrzej Dymer, bo o nim mowa, zmarł 16 lutego. Stoi już przed Tronem Najwyższego. Kilku biskupów, którzy go chronili, też już nie żyje. Ale to nie oznacza końca sprawy.
Wciąż żyją inni, którzy chronili księdza pedofila i którzy ponoszą odpowiedzialność za jego bezkarne funkcjonowanie w ostatnich kilkunastu latach. Gdyby przełożony szczecińskiego krzywdziciela dzieci – abp Andrzej Dzięga – poczuwał się do odpowiedzialności za ofiary swojego podwładnego, za kapłanów, za Kościół – natychmiast złożyłby na ręce Ojca Świętego rezygnację z urzędu. I przeprosił. Nic takiego jednak się nie dzieje.
Te wydarzenia są bolesnym ciosem dla każdego, kto kocha Kościół i komu szczerze na Kościele zależy. Zapewne wielu z nas zastanawia się, jak powinna wyglądać nasza odpowiedź i co konkretnego powinniśmy zrobić. Wielu publicznie protestuje, wyrażając swój pełen bólu sprzeciw w mediach społecznościowych. Inni domagają się sprawiedliwości i głośno to komunikują w listach pisanych do kościelnych instytucji. Jeszcze inni wprost deklarują zerwanie więzi z Kościołem instytucjonalnym. W minionych dniach rozmawiałem z wieloma osobami, które kolejny raz czują się okłamane, oszukane i wykorzystane. Wszyscy przechodzimy przez „ciemną noc Kościoła”. Jak nie stracić ostatnich promyków nadziei?
To w pewnym sensie dobrze, że ten wstrząs przychodzi na początku Wielkiego Postu. Może wybić nas z pewności siebie, z uśpienia, z duchowego lenistwa, z zadufania, z przekonania, że wiara jest nam dana raz na zawsze. Widzimy, że choćby nie wiadomo jak mocna była nasza wiara, są takie wydarzenia, które skutecznie potrafią ją skruszyć. I są takie sytuacje, które potrafią nas totalnie pozbawić nadziei. Czy to złe lub niewłaściwe? W żadnym wypadku. Na tym właśnie polega prawdziwa wiara. Już sam fakt, że w autentycznym życiu wiary zawsze jest miejsce na zmagania, pragnienia i oczekiwania, może być dla nas światłem nadziei. Podobnie, jak fakt, że w prawdziwej wierze jest miejsce na wątpliwości, ciemności, błędy, a nawet na winę i grzech.
Wstrząsające naszym życiem wiary i pozbawiające nas nadziei wydarzenia przychodzą na początku Wielkiego Postu. Czy właśnie dziś nie potrzeba pościć, by poradzić sobie z tym ogromem zła? Czy właśnie dziś nie potrzeba wzmożonej modlitwy, by przejść przez tę „ciemną noc Kościoła”, nie wiedząc przecież dokąd zmierzamy?
Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”, który na światło dziennie ponownie wydobył sprawę ks. Dymera, wskazuje, że przechodząc przez „ciemną noc Kościoła” powinniśmy się trzymać najprostszych rzeczy. „Nie możemy zapomnieć, że tym co nas – ludzi wierzących – naprawdę może odróżniać od niewierzących, jest modlitwa” – mówił w rozmowie poświęconej kulisom sprawy szczecińskiego krzywdziciela. I dodał: „Jeśli naprawdę jesteśmy przekonani, że wiara to spotkanie z Żywym Bogiem, to musimy mieć świadomość, że bez osobistej modlitwy (a mówię to jako człowiek, któremu o nią trudno) wszystko już dawno by się zawaliło”.
Czy właśnie dziś nie potrzeba wzmożonej modlitwy, by przejść przez tę „ciemną noc Kościoła”, nie wiedząc przecież dokąd zmierzamy?
To prawda: Pan jest zawsze z nami. I to prawda, że Jego Kościół – zbudowany na Skale – ma gwarancję trwałości i zwycięstwa nad złem. Czy to oznacza jednak, że z każdym złem sobie radzi? Albo że radzi sobie z nim równie łatwo? Grzech pedofilii pokazuje, że nie: nie z każdym złem Bóg radzi sobie tak samo łatwo. Zwłaszcza, gdy ludzie Mu w tym skutecznie przeszkadzają. „Jestem z wami przez wszystkie dni” i „bramy piekielne Go nie przemogą” – to zdania wyznaczające horyzont nadziei, a nie magiczne zaklęcia generujące pewność siebie i zbudowane na niej poczucie bezpieczeństwa. To ważna lekcja na początku Wielkiego Postu.
Pan jest zawsze z nami. Nawet wówczas, gdy przechodzimy przez „ciemną noc”. Św. Jan od Krzyża uczył: „Jeśli ktoś chce być pewny drogi, którą podąża, musi zamknąć oczy i kroczyć w ciemności”. W tej drodze wystarczą najprostsze narzędzia: post, modlitwa i jałmużna. A wezwanie Chrystusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, pozostaje zawsze tak samo aktualne dla każdego ucznia Mistrza z Nazaretu.
Skomentuj artykuł