Ksiądz, rozliczenia, porachunki. Coś poszło nie tak

Ksiądz, rozliczenia, porachunki. Coś poszło nie tak
fot. Deposit Photos

Publiczne rozliczanie przez proboszcza zbiórki datków składanych przez parafian jest dzisiaj dość powszechnie oczekiwane. Chcemy przejrzystości w Kościele także w sferze dóbr materialnych i finansów. Jednak gdy staje się to okazją do „rozliczania” parafian z ofiarności, pojawiają się bardzo poważne pytania wykraczające daleko poza kwestie pieniężne.

Przed wielu laty w ogłoszeniach parafialnych pewnej parafii na Opolszczyźnie znalazłem podane z dokładnością co do grosza rozliczenie składki z minionej niedzieli. Gdy o tym opowiadałem w innych diecezjach na terenie naszego kraju, wywoływałem zaskoczenie, zarówno wśród księży, jak i między świeckimi. Przyzwyczajeni byli na ogół do otaczania takich spraw tajemnicą. Dziś udostępnianie wiernym tego typu informacji nie jest co prawda powszechne w parafiach w Polsce, ale nie należy też do rzadkości. Transparentność kościelnych finansów stopniowo znajduje coraz większe zrozumienie.

Okazuje się, że proste rozliczenie zbiórki datków na konkretny cel może się zamienić w swoiste porachunki pomiędzy proboszczem a parafianami. Tak się stało w pewnej parafii w powiecie tureckim. W gablotce tuż obok intencji mszalnych na kolejny tydzień zawisło dwukolorowe, pełne liczb, procentów, ale też nazw ulic oraz miejscowości, ogłoszenie. Po uważnej lekturze można się było dowiedzieć nie tylko, że z planowanej sumy 29 650 PLN na wymianę drzwi na plebanii udało się zebrać jedynie 10 725. Autor informacji pokusił się o procentowe ujęcie „ofiarności”, zarówno w wymiarze całościowym, jak i w odniesieniu do poszczególnych ulic oraz miejscowości zamieszkiwanych przez parafian. Ale to nie wszystko. „Rozliczenie” zawiera też sporo komentarza. Wynika z niego, że jedni mieszkańcy zasłużyli na „Wielki Szacun, Podziękowanie i Ukłon”, a postawa drugich to „Wielka KPINA i SZYDERA z ks. Proboszcza”. Do pierwszej grupy należą ci, którzy „złożyli ofiarę 50 PLN”, a ofiarność w procentowym ujęciu przy ich ulicy lub w ich miejscowości przekroczyła znacząco 60 procent. Drugą tworzą ci, których ofiarność mierzona w procentach waha się w okolicach 20 procent.

Całość przekazu dopełnia wydrukowane na czerwono przesłanie, które warto zacytować w całości: „Dla WSZYSTKICH SKĄPCÓW i KPIARZY wielkim ostrzeżeniem i zachętą do poprawy postępowania niech będą słowa Pana Boga z Ewangelii św. Łukasza, rozdział 12, wers 20 (Łk 12,20)!”. Przywołany fragment Ewangelii zawiera ostrzeżenie przed chciwością i gromadzeniem dóbr doczesnych. Brzmi: „Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»”.

Pomijając cały wachlarz emocji, jakie opisane wyżej „rozliczenie” może budzić (jedni pękają ze śmiechu, drudzy są szczerze oburzeni i dotknięci do żywego, a jeszcze inni nie kryją zażenowania całą sytuacją), warto zauważyć, że mamy tu do czynienia z szeregiem bardzo poważnych problemów dotyczących codziennego funkcjonowania Kościoła katolickiego w Polsce.

Najjaskrawiej pokazuje się problem kształtu relacji między duszpasterzem a powierzonymi mu wiernymi. Widać wyraźnie, że mamy do czynienia z istotnym zachwianiem. I nie chodzi tylko o formację ludzką duchownego. Chodzi o to, w jaki sposób postrzega on swoich parafian jako ich pasterz. Indagowany przez media przekonywał, że parafia jest bogata i mieszkańców stać na to, aby dać po 50 zł na wskazany cel. Zapewniał, że nie robi tego dla siebie, lecz dla parafii. „Mogę jutro umrzeć, a drzwi pozostaną” - oświadczył.

Kanclerz włocławskiej kurii w specjalnym oświadczeniu surowo ocenił styl komentarza i język, jakim posłużył się ksiądz proboszcz. Za nieewangeliczne i wysoce niestosowne uznał używanie cytatu biblijnego dla obraźliwej oceny działania parafian. Zauważył też, że postawa proboszcza z pewnością nie buduje wspólnoty parafialnej i nie przyczynia się do realizowania działań duszpasterskich. Wyraził ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji i nadzieję, że proboszcz przeprosi swoich parafian.

Problem jednak pozostaje. Gablotkowe „rozliczenie” faktycznie zniszczyło jedność wspólnoty parafialnej. Wprowadziło podział na lepszych i gorszych. Punktem odniesienia w rzeczywistości okazała się nawet nie ofiarność, lecz stał się nim proboszcz. To on przecież poczuł się wykpiony i wyszydzony efektami zbiórki.

Czy to jednostkowy przypadek? Pytanie retoryczne. Trzeba raczej zapytać, w ilu parafiach w Polsce wciąż funkcjonuje podobny model relacji między wiernymi a ich duszpasterzem. Trzeba też postawić pytanie o formację nie tylko przyszłych księży, ale tych już wyświęconych.

Papież Franciszek raz po raz przypomina, że ksiądz w parafii nie jest funkcjonariuszem, z urzędniczą gorliwością egzekwującym od świeckich wypełnianie obowiązków katolika. Nie jest też zarządcą, a tym bardziej panem na włościach, którego zadaniem jest skrupulatne rozliczanie wiernych z ich materialnych powinności na rzecz Kościoła. Kapłan jest dla powierzonej mu wspólnoty zatroskanym, czułym, kochającym pasterzem. Pasterz nie dokonuje porachunków.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Są takie momenty, kiedy brakuje nam tchu.
Są takie chwile, kiedy nie mamy już na nic sił.
Są takie dni, kiedy trudno nam dostrzec nadzieję.

Nadziejnik, który trzymasz w swoich rękach, jest właśnie...

Skomentuj artykuł

Ksiądz, rozliczenia, porachunki. Coś poszło nie tak
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.