Mądrzejsze od Jezusa
W Anglii od kilkudziesięciu lat działa feministyczna grupa Watch (skrót od: Women and the Church - Kobiety i Kościół, akronim można tłumaczyć jako ‘straż’). Między innymi dzięki ich zaangażowaniu brytyjscy anglikanie zaczęli święcić kobiety a ostatnio jedną z nich wyświęcili na biskupa.
Po osiągnięciu tych celów, panie z Watch zaproponowały, jak same to określają, eksperyment, który ma polegać na tym, że zamiast "Ojcze nasz" będzie można też używać formy "Matko nasza" w Modlitwie Pańskiej (http://www.thesundaytimes.co.uk/sto/news/uk_news/Society/article1562867.ece). Podobna zmiana ma dotyczyć wszystkich modlitw, także liturgicznych - wprowadzona ma być również forma żeńska, do wyboru. Uzasadnienie? Dzięki temu wierni a przede wszystkim wierne mają odkryć, że Bóg jest także kobiecy, dzięki czemu przestaną się czuć mniej święte i mniej zdolne do bycia reprezentantkami Chrystusa w świecie (‘This [using in worshipp only male language] means that women can see themselves as less holy and less able to represent Christ in the world’) oraz ma to poszerzyć u wiernych rozumienie tego, kim Bóg jest (że nie należy kojarzyć Go wyłącznie po męsku), a dokładnie, że Kimś więcej, niż jesteśmy w stanie zrozumieć (‘If we continue to address our worship to an almost exclusively male God then we are failing God, because God is so much more than anybody can ever understand").
Jak więc widać, cele wydają się szlachetne. Rodzi się tylko pytanie, kto dał paniom z Watch prawo do zmieniania tekstu modlitwy przekazanej nam przez samego Pana? Jezus w świetle ich wywodów jest skrajnym seksistą, bo nie wpadł na to, że przecież Jego modlitwa będzie poniżać kobiety i wykluczać je ze wspólnoty Kościoła. Będzie je ranić emocjonalnie, nie będzie szanowała ich potrzeb i sprawi, że chrześcijaństwo zostanie zdominowane przez patriarchat. Gorzej - jego struktury staną się narzędziem socjalizacji do patriarchatu. Będą zmuszać kobiety do milczenia i posłuszeństwa, bo całe ich pokolenia będą się musiały modlić do Ojca.
Co więcej, zmiana w Modlitwie Pańskiej bazuje też na przekonaniu, że nawet jeśli tekst jest objawiony i to przez samą Wcieloną Prawdę, to nie przystaje do "prawdy etapu" i dlatego należy go poddać procesowi przekształcenia w jedynie słuszną nowomowę. Orwell zapewne cicho, choć gorzko rechocze w grobie, że tak pięknie udało mu się przewidzieć świetlaną przyszłość kościelnego języka.
A co jeśli Jezus ucząc nas takiej, a nie innej formy modlitwy, objawia nam przez to coś o Bogu? A co, jeśli Jezus zna Go lepiej, niż każdy i każda z nas? A co, jeśli przez ostatnie dwa tysiąclecia całe tłumy kobiet nie miały problemu z tym, żeby czuć się reprezentantkami Chrystusa, pomimo tego, że jest On mężczyzną, a one nie? Może prawdy objawiane nam przez Boga trzeba przyjąć z wiarą i zgodzić się na to, by nas przemieniły, a nie "dekonstruować" język modlitwy w imię zranionych uczuć? A co z tymi kobietami, które nie czują się zranione tym, że codziennie zwracają się do Boga "Ojcze"? Są gorsze, "popsute" przez błędną socjalizację?
Wreszcie - czemu panie nie zajmą się inną formą dyskryminacji - wszak ‘Church’ po angielsku to ‘she’, jak mężczyźni mają się utożsamić z bytem tak odmiennym od nich genderowo? Zresztą mam przeczucie, że fala tych zmian wymyje z anglikańskich wspólnot jako pierwszych właśnie mężczyzn, więc może jest pewna mądrość w tym, żeby nie zajmować się taką kwestią. Szkoda czasu.
Ecclesia semper reformanda - Kościół ma nieustannie się reformować. Ale od kiedy oznacza to deformowanie Objawienia?
Skomentuj artykuł