Mentalność starszego brata

Mentalność starszego brata
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.jezuici.pl)

U nas, katolików, funkcjonuje pewien rodzaj kupczenia z Panem Bogiem: na radość wieczną muszę sobie zapracować. Być może jest to konsekwencja obrazu Boga, jaki stworzyliśmy sobie choćby na podstawie "pierwszej prawdy wiary", której uczyliśmy się na katechezie: "Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze".

Papież Franciszek wzbudza kontrowersje, lecz czy czasem nie jest tak, że najbardziej drażni chrześcijan o mentalności starszego brata z przypowieści o Miłosiernym Ojcu? Bo oto całe życie byli w domu ojca, wierni i zapracowani, a ojciec tak jakby ich nie zauważał i nie chwalił za gorliwe wypełnianie obowiązków. Co więcej, gdy ten, który przepił i roztrwonił połowę majątku z prostytutkami, z powodu głodu i nędzy powrócił do domu, to ojciec zamiast ganić go i karać, wyprawia mu ucztę i cieszy się jak dziecko.

Według starszego brata na niebo trzeba sobie zasłużyć uczciwą i solidną pracą, wyrzeczeniami, umartwieniami. Osoby o tej mentalności zapominają o słowach św. Pawła, że "łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił". Pawłowe przesłanie o usprawiedliwieniu przez samą wiarę stanowiło dla Lutra articulus stantis et cadentis Ecclesiae - zasadniczy punkt, od którego zależało, czy Kościół przetrwa w swojej wierze, czy też nie. Także Sobór Trydencki, we wstępie do dekretu o usprawiedliwieniu, odpowiadając na niektóre błędne aspekty nauki na ten temat, podkreślił z naciskiem, że człowiek nie może zbawić się o własnych siłach, bez pomocy łaski, którą obdarza nas Bóg przez Chrystusa.

DEON.PL POLECA

Sobór wskazał jednak na dobrowolne przyjęcie przez człowieka usprawiedliwienia darowanego mu przez Boga. Ponadto wskazał na wewnętrzną przemianę, której łaska dokonuje w człowieku: tak więc usprawiedliwienie nie polega jedynie na odpuszczeniu grzechów, lecz również na uświęceniu i odnowie wewnętrznego człowieka. To właśnie te różnice, których znaczenie dzisiaj zostało zmniejszone dzięki dialogowi ekumenicznemu, znalazły wyraz w obustronnych potępieniach i anatemach. Te dwa ujęcia - bez wątpienia odmienne - człowieka grzesznego i uświęconego przez łaskę nie powinny jednak przesłaniać zasadniczej zbieżności: jedynie dzięki łasce Chrystusowej człowiek może zostać zbawiony, a powoływanie się na własne siły lub własne zasługi jest próżnym roszczeniem.

Niestety ciągle u nas, katolików, funkcjonuje pewien rodzaj kupczenia z Panem Bogiem: na radość wieczną muszę sobie zapracować. Być może jest to konsekwencja obrazu Boga, jaki stworzyliśmy sobie choćby na podstawie "pierwszej prawdy wiary", której uczyliśmy się na katechezie: "Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze".

Tymczasem - przypomniał o tym niedawno dk. Marcin Gajda - "Niewielu wie, że tzw. główne prawdy wiary, których nadal uczy się niemal wszędzie w Polsce, są subiektywnie wybranym, niepełnym i w sumie wykrzywiającym obraz Boga zestawem, który nie ma odzwierciedlenia w powszechnym nauczaniu Kościoła. To kodeks lokalny, pochodzący prawdopodobnie z XIX wieku z Niemiec. Dziś nie bardzo nawet wiadomo, skąd się wziął. Jest nieznany w większości krajów Europy. "Głównych prawd wiary" nie znajdziemy w oficjalnym Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Stąd też niezrozumienie papieża Franciszka w innej zasadniczej dla uczniów Chrystusa kwestii. Franciszek przypomina, sięgając przede wszystkim do ewangelicznej sceny Sądu Ostatecznego, że ten głodny, nagi i uchodźca to sam Chrystus, którego mamy nakarmić, odziać, pod dach przyjąć. Wynika to bowiem z prawdy o boskiej wymianie (mirabile commercium), co bardzo mocno akcentowali Ojcowie Kościoła i na co zwraca uwagę Liturgia. Odkąd Bóg przyjął ludzkie ciało, każdy człowiek jest ikoną Boga. Ewangeliczny obraz Sądu to nie jakieś bałamutne opowieści lub metafory, lecz słowo samego Chrystusa.

Ten, który powiedział: "To jest Ciało moje" i podał uczniom chleb, powiedział również, wskazując na ubogich: "Byłem głodny, a daliście Mi jeść". Wierzymy w obecność Chrystusa w Eucharystii, natomiast obecność w drugim człowieku traktujemy jedynie jako metaforę i w konsekwencji także do dobrych uczynków podchodzimy jedynie w kategoriach zdobywania sobie punktów na niebo. A skoro tak, to przecież mogę odmówić przyjęcia uchodźcy, bo zdobędę sobie punkty w inny sposób. Tymczasem Franciszek przypomina, że dla chrześcijanina nie ma alternatywy: muszę w każdym człowieku zobaczyć Chrystusa, a nie wybierać sobie możliwości czynienia dobra według moich własnych upodobań.

Tak więc nasze uczynki to nie droga, aby zaskarbić sobie niebo, lecz konsekwencja przyjęcia Chrystusa jako Tego, który mnie bez zasług umiłował. Łaska bowiem nas przemienia i czyni nowym stworzeniem. Doświadczenie Bożego Miłosierdzia jest zatem kluczowe dla naszej relacji z Bogiem. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus w małej drodze mówi, że to właśnie upadki, szczególnie te, które wyraźnie zaprzeczają naszym świętym pragnieniom, są fundamentalne w relacji z Bogiem. Nasz grzech ukazuje nam bowiem prawdę o nas samych: to, że o własnych siłach nie jesteśmy w stanie sprostać pragnieniu kochania Boga. Uczy nas to bycia małymi przed Bogiem. Grzech w tej sytuacji wskazuje nam na naszą pychę, która nakazuje pokładać nadzieję w sobie i we własnej zdolności uwolnienia się od grzechów. Mała droga mówi nam o zdaniu się jedynie na Boga w chwilach doświadczania słabości.

Tę małą drogę do świętości można by streścić też w kilku punktach:

1. Jestem człowiekiem, który grzeszy.

2. Jezus - i tylko On - uwalnia mnie ze śmierci i z grzechu.

3. On ukochał mnie miłością bezwarunkową i darmową. Nie mogę zasłużyć sobie na tę Jego miłość modlitwami, dobrymi czynami, podejmowanymi dziełami ewangelizacyjnymi.

4. Nie potrzebuję też Bogu (ani sobie samemu, ani innym ludziom) niczego udowadniać; np. tego, że jestem godny Bożej miłości i otrzymanego przebaczenia.

5. Ewangelizacja czy też dzieła miłości to nic innego jak dzielenie się z innymi świadectwem o miłości, którą bez zasług zostałem obdarowany. Jest to ważne, gdyż także działania ewangelizacyjne i działania charytatywne mogą być subtelną i zakamuflowaną próbą "udowadniania" Bogu, że zasługuję na Jego miłość.

6. Jeszcze nie raz w życiu upadnę. Szatańską pokusą jest jednak zniechęcać się na drodze i rezygnować ze spotykania się z przebaczającą miłością Boga. To właśnie grzechy i upadki są dla mnie szansą, abym odkrywał, że to Bóg uwalnia, a nie moje zasługi.

To droga, która może prowadzić nawet do modlitwy wdzięczności za własny upadek: "Dziękuję Ci, Boże, za moją słabość i moje upadki, gdyż to one właśnie najpełniej ukazują mi Twoją wielkość, Twoją bezgraniczną miłość do mnie i Twoje miłosierdzie. Pomyłek oraz mniejszych i większych upadków było w moim życiu sporo, lecz dzięki Twojej łasce nie przygniotły mnie one, lecz pozwoliły mi zbliżyć się do Ciebie.

Pozwoliły mi one zrozumieć to Pawłowe: "ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny" oraz "nosimy ten skarb w naczyniach glinianych, by z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas".

Kasper Kaproń OFM — ur. 1971 r. (Prowincja Matki Bożej Anielskiej OFM w Krakowie), doktor liturgiki. Przez kilka lat był duszpasterzem we Włoszech. W 2001 - 2007 odbył studia specjalistyczne na Papieskim Instytucie Liturgicznym św. Anzelma w Rzymie. W latach 2011-2014 pracował na misjach wśród Indian Chiquitos i Guarayos. Obecnie pracownik naukowy, sekretarz generalny i kierownik studiów doktoranckich na Wydziale Teologicznym św. Pawła w Cochabamba (Boliwia), wychowawca kleryków oraz odpowiedzialny za formację zakonną w boliwijskiej prowincji Zakonu Braci Mniejszych

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Kasper Mariusz Kaproń OFM

Ta książka jest jak rekolekcje. Ujmuje czytelnika za rękę i prowadzi w ślad za franciszkaninem przez Boliwię do Boga. Ta książka to przewodnik po ludzkim życiu, po codziennym naszym ziemskim pielgrzymowaniu...
(ze Wstępu)

To nie są...

Skomentuj artykuł

Mentalność starszego brata
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.