Mowa nienawiści to nie jedyna przeszkoda w dążeniu do zgody
O kulturę spotkania u nas bardzo ciężko. I nie chodzi tylko o wszechobecną agresję, która w ostatnim czasie wylała się na potęgę. Pracując z młodzieżą, łatwo bowiem dojść do wniosku, że problem jest w ogóle ze spotkaniem. To pokolenie, które dziś coraz rzadziej się spotyka… realnie, bo wirtualnie non stop. To pokolenie smartfonów i tabletów, które za najlepsze spotkanie uznaje Q&A na Instagramie.
Słuchając nocnego przemówienia papieża Franciszka, którym otwarł niejako kolejne Światowe Dni Młodzieży, miałem wrażenie, że Ojciec Święty jest mocno zorientowany w obecnej sytuacji w Polsce albo był bardzo mocno poinformowany. Zbieżność zdumiewająca. W czasie, kiedy u nas zaczyna się otwarcie mówić o hejcie i jego destrukcyjnym wpływie, w momencie, kiedy po śmierci prezydenta Gdańska apeluje się wszędzie o wielkie STOP dla nienawiści, Ojciec Święty zaprasza młodych do inicjowania kultury spotkania.
Z niecierpliwością czekałem na pierwsze słowa Ojca Świętego podczas kolejnych ŚDM. Wiedziałem, że będą miały znaczenie. Widać to w duszpasterstwie polskim od prawie 3 lat. Można było bowiem silić się na różne pomysły i programy formacyjne dla młodzieży w naszym kraju, a i tak większość parafii przez ostatnie lata żyła spotkaniem z papieżem w Krakowie i na wszystkie sposoby interpretowała jego słowa o odwadze, o świadectwie, o wstaniu z kanapy. Nie może być więc inaczej i teraz, kiedy ponad 3 tysiące młodych Polaków - niczym w delegacji - pojechało wysłuchać papieża, by zebrać wskazówki na kolejne lata formacji w Polsce.
A wskazówka z pierwszego przemówienia jest oczywista. Młodzi ludzie są powołani do tego, by budować kulturę spotkania. Kulturę spotkania człowieka z Bogiem i człowieka z człowiekiem. Kulturę opartą na jedności i miłości. Miłości, która wynika ze spotkania z Bogiem - konkretną Osobą. Kultury spotkania, która jest nieustannym dążeniem do realizacji Marzenia.
Zastanawiam się, czy polska młodzież odrobi dobrze swoją lekcję. Zastanawiam się, czy Kościół w Polsce będzie, a może już jest, na to gotowy. Bo o kulturę spotkania u nas bardzo ciężko. I nie chodzi tylko o wszechobecną agresję, która w ostatnim czasie wylała się na potęgę. Pracując z młodzieżą, łatwo bowiem dojść do wniosku, że problem jest w ogóle ze spotkaniem. To pokolenie, które dziś coraz rzadziej się spotyka… realnie, bo wirtualnie non stop. To pokolenie smartfonów i tabletów, które za najlepsze spotkanie uznaje Q&A na Instagramie. Czasami, kiedy podczas spotkania modlitewnego "grzecznie oddajemy" telefony, by nic nam nie przeszkadzało we wspólnym spotkaniu, widać skwaszone miny. Zawsze jednak potem doceniają, a same spotkania zyskują na jakości i znaczeniu. Ze spotkaniem problem jednak jest i to bardzo duży. Dziś trudniej o szczere rozmowy, o ich inicjację, bo kiedy już się zaczną, jakoś płynie. Papież zachęca jednak do tego, by prawdziwie się jednoczyć i spotykać.
Ciekawi mnie, czy młodzi odpowiednio wsłuchali się w te słowa. Bo problem ze słuchaniem też jest. Przemówienie nie było długie, jednak zniecierpliwienie było już widać na niektórych twarzach. Papież przerywał przemówienie różnymi zachętami do okrzyków, dobrze wiedząc, że trzeba aktywizować słuchaczy, by lepiej zrozumieli. A wezwanie jest jasne.
Papież wezwał także do miłości. Do miłości, która prawdziwie jednoczy i przez to nie jest do przemilczenia. Wezwał do miłości, która także dziś jest ciężkim tematem. Kiedy rozmawia się z młodymi, nietrudno o wniosek, że mają z tym problem. Z prawdziwym kochaniem.
Wystarczy kilka zdań szczerej rozmowy, by zorientować się, że w co drugim domu przejawów tej miłości stanowczo za mało. Tak trudno dogadać im się z rodzicami, dziadkami, ba! nawet z rodzeństwem. Ciężko o prawdziwą szczerość w domach. I nie chodzi o to, że tyle problemów albo brak chęci z którejkolwiek ze stron. Wydaje się, że największy problem to brak czasu na to, by miłość okazać. Wszyscy biegamy za pracą, za nauką, za karierą, za pieniądzem. Nie ma czasu na miłość. A papież wzywa…
Młodzież jest wezwana do miłości i jedności w kulturze spotkania. Miejmy nadzieję, że wsłucha się dobrze.
Zastanawia mnie jeszcze jedno… Czy Kościół (w znaczeniu duszpasterzy) podoła temu wezwaniu? Czy Kościół jest w stanie wyjść do młodych z ofertą spotkania, które zaowocuje miłością? Może być problem. Jak zauważył bowiem Ojciec Święty, spotkanie zaczyna się nie w Panamie, tylko o wiele wcześniej, na etapie serca. Spotkanie takie dokonuje się nie podczas spotkań z młodymi, których i tak już mamy na naszych salkach parafialnych i we wspólnotach. Spotkanie dokonuje się na etapie serca. Serca człowieka młodego, często zagubionego, często niezrozumianego przez otoczenie, często niebędącego także w kościele. Czy będziemy umieli do nich dotrzeć?
Panamo, trwaj! Trzeba nam się jeszcze wiele nauczyć!
ks. Paweł Nowacki - kapłan diecezji kaliskiej, prowadzi bloga nowacki.blog.deon.pl, na którym ukazał się pierwotnie ten tekst.
Skomentuj artykuł