O obecności w przestrzeni
W ciągu kilku dni dwa razy powrócił temat krzyża. Najpierw szef lewicowej partii jako pierwszy zasygnalizował jego "wygumkowanie" w najnowszym spocie promującym Polskę wśród obcokrajowców, a firmowanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Kilka dni później jako element dość niemrawej dotychczas kampanii przed wyborami samorządowymi pojawił się filmik w aktualną panią premier w roli głównej. Wśród sporów i pyskówek nazwanych przez szefową rządu "bzdurami", pojawia się temat zdejmowania krzyży.
O tym, że sprawa nie jest błaha, świadczy fakt, że do zabrania głosu poczuł się zobowiązany Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Zauważył, że nie dzieje się dobrze, jeśli w polityce pojawiają się sugestie, że spory o miejsce krzyża w przestrzeni publicznej to "bzdura". Przypomniał, że wciąż nie brakuje takich, którzy walkę z krzyżem traktują całkiem serio i że krzyż ma prawo do obecności w przestrzeni publicznej, ponieważ jest znakiem naszej kulturowej tożsamości, nikogo nie obraża, natomiast zawiera bardzo czytelne przesłanie, że Bóg cierpiał i przez cierpienie jest z nami.
Kwestia obecności krzyża to element znacznie szerszego zagadnienia, z którym mierzą się społeczeństwa w wielu krajach, nie tylko w Polsce. Chodzi o sprawę miejsca Kościoła i religii w przestrzeni publicznej. To rzecz istotna nie tylko dla wierzących.
26 lutego 2008 roku ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski wziął udział w spotkaniu firmowanym przez Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej oraz Centrum Myśli Jana Pawła II, którego temat brzmiał: "Na mównicy czy w kaplicy?". Mówiąc o miejscu religii w życiu publicznym bardzo mocno podkreślił, że sfera publiczna to coś innego niż sfera polityczna. Stwierdził też, że z jego punktu widzenia wspólnoty religijne, Kościoły "są najważniejszą instytucją społeczeństwa obywatelskiego". Mówił, że jego zdaniem, religia jest potrzebna zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej. Wyraził też obawę przed instrumentalizacją religii i w tym kontekście powiedział: "By uniknąć takiego zagrożenia warto pamiętać o jeszcze jednym podziale - na publiczną obecność religii z jednej i Kościoła - z drugiej strony".
Rzadko można spotkać w dyskusjach tak jasno zwerbalizowany pewien sposób myślenia, który wydaje mi się obecny w tle wielu głosów poruszających m. in. kwestię obecności krzyża w przestrzeli publicznej. Chodzi o rozróżnienie, czy jest on tam postrzegany przez strony dyskusji jako symbol religijny czy też jako znak pewnej instytucji. Myślę, że brak doprecyzowania tej kwestii niejednokrotnie jest jedną z przyczyn częstego rozmijania się uczestników debaty, sporu czy nawet konfliktu.
Dyskusja o obecności krzyża w przestrzeni publicznej toczona w latach 2010-2011 stała się przedmiotem jednej z pięciu analiz debat, jakie wokół publicznej aktywności Kościoła katolickiego w Polsce toczono w latach 1997-2011. Analizy te znalazły się w raporcie "Obecność Kościoła katolickiego w sferze publicznej demokratycznego państwa prawa. Przykład współczesnej Polski", opublikowanym w roku 2013. Badacze pochylili się też nad udziałem Kościoła w debacie przed integracją Polski z UE, publiczną i polityczną aktywnością duchownych, problemem ich lustracji oraz sprawą Funduszu Kościelnego. Na podstawie debat społecznych poświęconych tym tematom opisali i zanalizowali cztery modele obecności Kościoła w sferze publicznej. Są to: model obecności i naturalnego napięcia, model równego statusu i świadectwa, model separacji oraz model religijnej sfery publicznej.
Moim zdaniem najlepszy i najkorzystniejszy dla wszystkich jest pierwszy z nich, czyli ten, który przyjmuje, że między zorientowanym eschatologicznie i wertykalnie Kościołem a świecką, zorientowaną pluralistycznie i horyzontalnie sferą publiczną dochodzić musi do permanentnego strukturalnego napięcia i traktuje to napięcie jako fundamentalną wartość, którą religia wnieść może do życia demokratycznego społeczeństwa. Trzy pozostałe modele nastawione są na redukowanie tego napięcia różnymi sposobami. Według mnie niepotrzebnie. Ono jest niezbędne. Między innymi po to, aby uczestnicy debaty nie tracili świadomości, że obecność religii i Kościoła w przestrzeni publicznej nie jest "bzdurą".
Skomentuj artykuł