Przytulna rezygnacja
Według tegorocznego raportu „Kościół w Polsce” laicyzacja nabrała tempa. Wyraźnie spadł poziom praktyk religijnych, zainteresowania sprawami duchowymi czy dbałości o wychowanie dzieci w wierze. Fakty te przyjmowane są stosunkowo spokojnie przez środowisko katolickie w Polsce. Niektórzy uznali zjawisko za nieuniknione, a nawet pozytywne.
Wiele lat temu spotkałem w Holandii emerytowanego księdza, który cieszył się z opustoszałych kościołów. Łączył bowiem ten fakt z dojrzałością religijną. Rezygnacja z niedzielnej mszy św. miała być znakiem wyzbycia się lęku przed Bogiem. A czyż miłość nie oznacza wolności od lęku?
Laicyzację można rozumieć jako element sekularyzacji. Na sekularyzację składają się trzy zjawiska. Pierwszym jest systematyczna separacja świeckich sfer od religijnych norm i instytucji. Poszczególne domeny, jak polityka, ekonomia, nauka, władza etc. uzyskują autonomię. Z tym procesem trudno było czasem pogodzić się Kościołowi, choć jego początek sięga XI w., tj. czasu sporu o inwestyturę, gdy to Kościół przeciwstawił się próbom podporządkowania go przez władzę świecką. Ostatecznie separacja państwa od Kościoła stała się akceptowalną, a nawet chcianą zasadą, która przybiera różne formy w różnych państwach.
Drugim elementem laicyzacji jest spadek wiary i praktyk religijnych w danym społeczeństwie. Temu zjawisku Kościół stara się przeciwdziałać i nie znajduje w nim powodów do zadowolenia. Wreszcie trzecim elementem jest marginalizacja religii i spychanie jej w sferę prywatną. Prywatyzacja religii skutkuje usunięciem wszelkich praktyk i symboli religijnych ze sfery publicznej oraz promocją pedagogiki wstydu przed publicznym wyznawaniem wiary. Dopiero te trzy tworzą w miarę kompletny opis zjawiska.
Utopia
Już w latach 90. wielu publicystów wróżyło Polsce rychłą sekularyzację. Opinie te były wypadkową zarówno życzenia osłabienia katolicyzmu i Kościoła w Polsce, jak i świadomością procesów, jakie zaszły w Europie Zachodniej. Proces sekularyzacji zachodził jednak powoli, a nawet wydawało się, że Polska jest odporna na presję porzucenia chrześcijańskiej tradycji. Niewielki spadek praktyk religijnych czy liczby kandydatów do kapłaństwa sprzyjał uśpieniu ufnych w wyjątkowość polskiego katolicyzmu. W międzyczasie następowała też polaryzacja w środowisku katolickim. Z jednej strony niektóre czasopisma czy portale przyjęły awangardowy ton chrześcijaństwa „otwartego”, a z drugiej wzmacniało się środowisko tradycjonalistów, niepomnych na idee Soboru Watykańskiego II.
Najbardziej chyba zdumiewającym zjawiskiem są głosy katolików, w tym duchownych, cieszących się z utraty autorytetu Kościoła. Wzrost stopnia laicyzacji postrzegają jako szansę na oczyszczenie wiary zabobonnej, powierzchownej, obłudnej. Tymczasem odejście od Kościoła nie tworzy społeczeństwa neutralnego światopoglądowo, cudem gotowego na dojrzałą duchowość. Rozrośnie się natomiast grupa zwolenników antychrześcijaństwa, która będzie je wsączać w każdą dziedzinę życia. Zamiast powszechnej wolności ducha, należy spodziewać się kulturowej degradacji. Z tej perspektywy radość ze zmiany wydaje się raczej perwersyjna.
Gdy rozum zawodzi
Sekularyzacja to zjawisko złożone. Po części jest wynikiem ogólnego klimatu epoki, po części zorganizowanej działalności antychrześcijańskiej, po części grzechów i zaniedbań Kościoła. Nie wróży niczego dobrego, nie przyniesie większej wolności, nie stworzy lepszego społeczeństwa. Stawienie jej czoła nie jest łatwe, a zwolennicy prostych metod mało wiarygodni. Jednak w tej sprawie Kościół mógłby zrobić bardzo wiele – jeśli zdobędzie się na odwagę niepozbawioną rozsądku czy choćby instynktu samozachowawczego. Najważniejszą sprawą jest mówienie prawdy, nazywanie rzeczy po imieniu. Choć nikt nie może rościć sobie monopolu na prawdę, to Kościół posiada charyzmat rozeznania i nie powinien zwalniać się od zabierania głosu licząc na przeczekanie.
Przystosowanie się do współczesności nie powinno oznaczać pójścia na kompromisy z ideologią. Warto rozmawiać, ale trzeba mieć świadomość, że wielu wyznawców tolerancji nie będzie chciało z nami rozmawiać. Ośmieszanie i uciszanie należą do stałego repertuaru tej awangardy nowego, wspaniałego świata. Nie wolno jednak dać odebrać sobie przekonań. Jak mówi jeden z komentatorów: Jeśli chcesz zamienić chaos w piekło – kłam. Jeśli w niebo – mów prawdę.
Skomentuj artykuł