Racjonalność, czyli uniewinnienie kardynała
Wyrok uniewinniający kard. George’a Pella niesie bardzo istotne przesłanie dotyczące kwestii nadużyć seksualnych duchownych wobec dzieci. Jednak może on też okazać się pokusą do błędnych wniosków i działań.
Gdy w połowie listopada ubiegłego roku Sąd Najwyższy Australii ogłosił, że rozpatrzy apelację kard. George’a Pella (bez podania, kiedy to nastąpi) pozostawało tylko czekać. Kościelny dostojnik w grudniu 2018 r. został skazany na karę sześciu lat pozbawienia wolności za rzekome molestowanie dwóch nastoletnich chórzystów w 1996 r. Czas oczekiwania na rozpatrzenie ostatniej już możliwej apelacji, były prefekt watykańskiego Sekretariatu ds. Ekonomii spędził w więzieniu w Melbourne.
Dość niespodziewanie wyrok w sprawie apelacji złożonej przez kard. Pella ogłoszony został tuż przed tegorocznymi świętami Zmartwychwstania Pańskiego, już w Wielkim Tygodniu. Jak informował m. in. „The Guardian”, we wtorek (Wielki Wtorek) ława przysięgłych Sądu Najwyższego w Brisbane podjęła decyzję o natychmiastowym uwolnieniu kard. Pella i unieważnieniu ciążącego na nim wyroku. Komentatorzy od razu zwrócili uwagę, że decyzja liczącego siedem osób składu sędziowskiego była jednomyślna. Po ponad czterystu dniach spędzonych w więzieniu były szef watykańskich finansów wyszedł na wolność.
W licznych środowiskach kościelnych na całym świecie rezultat apelacji przyjęto z ulgą, a nawet z satysfakcją. Przez cały czas, gdy toczyła się sprawa, nie brakowało mocnych, padających z bardzo różnych stron, głosów w jego obronie. Stolica Apostolska, podkreślając swoje niezmienne zaufanie do australijskiego sądownictwa, wyraziła swoje zadowolenie z ostatecznej decyzji dotyczącej kard. Pella. Przypomniała, że poddając się osądowi wymiaru sprawiedliwości zawsze podkreślał on swoją niewinność i czekał na stwierdzenie prawdy. Równocześnie potwierdziła kolejny raz swoje zaangażowanie w zapobieganie i ściganie wszelkich nadużyć wobec małoletnich.
Jednak w samej Australii uniewinnienie kard. Pella nie spotkało się z powszechną aprobatą. Na drzwiach katolickiej katedry św. Patryka w Melbourne pojawiły się napisy mówiące o niesprawiedliwości i agresywne sformułowania pod adresem hierarchy. Do bramy klasztoru, w którym kard. Pell spędził pierwszą noc, jako wolny człowiek, ktoś przywiązał wstążki będące oznaką solidarności z ofiarami nadużyć seksualnych wobec nieletnich.
Wyrok Sądu Najwyższego Australii wskazuje, że wszystkie poprzednie gremia sędziowskie, zajmujące się sprawą kard. Pella, zignorowały pojawiające się od początku w sprawie wątpliwości, sprawiające, że mogło dojść do skazania niewinnego człowieka. „Dowody i zeznania świadków wymagały jednak, aby ława przysięgłych, działając racjonalnie, miała uzasadnione wątpliwości co do winy oskarżonego w związku z przestępstwami, których dotyczyły domniemane zdarzenia” - można przeczytać w uzasadnieniu werdyktu.
Po uniewinnieniu australijski hierarcha wydał oświadczenie, w którym przypomniał, że zawsze deklarował swą niewinność. Stwierdził, że niesprawiedliwość, której doznał, została naprawiona wraz z jednomyślną decyzją sądu. Dodał, że nie żywi złych uczuć wobec swego oskarżyciela. Podkreślił, że nie chce, aby jego uniewinnienie dodawać do cierpienia i goryczy, jakie wielu odczuwa. „Jest ich wystarczająco dużo”. Dodał coś jeszcze bardzo ważnego: „Mój proces nie był referendum w sprawie Kościoła katolickiego, ani w kwestii tego, jak władze kościelne w Australii podeszły do przestępstwa pedofilii”. Chodziło tylko o to, czy on popełnił te okropne przestępstwa. „A ja ich nie popełniłem” - zaznaczył kard. Pell, przypominając, że u podstaw uzdrowienia i sprawiedliwości musi być prawda.
Przebieg sprawy kard. George’a Pella pokazuje, jak bolesna, delikatna, złożona i skomplikowana jest materia nadużyć seksualnych duchownych katolickich wobec nieletnich. W ogromnej mierze mamy tu tylko słowo przeciwko słowu. To rodzi też pole do manipulacji, a nawet mistyfikacji. Zdarzają się nieprawdziwe oskarżenia, bardzo różnie motywowane.
Z drugiej strony trzeba uważać na pokusę uogólnień. Konkretne przypadki uniewinnienia duchownych pomówionych o wykorzystywanie seksualne małoletnich nie mogą być podstawą do bagatelizowania problemu, traktowania zgłaszających się ofiar jako potencjalnych oszustów czy budowania teorii spiskowych na temat planowego niszczenia Kościoła.
Znamienna i wiele mówiąc jest tu postawa Stolicy Apostolskiej. Konsekwentnie deklarowała ona zaufanie do australijskiego wymiaru sprawiedliwości i okazało się, że w ostatecznym rozrachunku miała rację. Mówi się, że młyny Kościoła mielą powoli. Jak widać, nie tylko one. Ważne, by celem wszelkich działań w tej dramatycznej i pełnej cierpienia sferze, jaką są nadużycia seksualne wobec dzieci, było dojście do prawdy.
Skomentuj artykuł