Religia w szkole nie jest problemem

Religia w szkole nie jest problemem
Przemysław Radzyński

Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" opublikowała wywiad Dominiki Wielowieyskiej z o. Pawłem Kozackim OP, nowym prowincjałem dominikanów. Internetowy serwis GW zatytułował ten tekst: "O. Kozacki: Jestem przeciwny religii w szkole", chociaż wątek szkolnej katechezy jest marginesem tej rozmowy.

Symptomatyczne, że wyborcza.pl w tytule wykorzystała religię w szkole a nie gender czy związki partnerskie, o których także mówił o. Kozacki. Wychowanie dzieci powinno być szczególnie ważne dla Kościoła, bo to tu najczęściej rodzą się postawy i przekonania, które będą owocowały w dorosłym życiu. Niektórych braków nie da się nadrobić później. Poza tym dzieci mają ogromny wpływ na swoich rodziców, gdy przynoszą "szkolne newsy" do domu. One same często zmuszają dorosłych do myślenia, albo interwencji w szkole, która może być punktem wyjścia do rozmowy. Ta ostatnia może stać się z kolei katechezą dorosłych, która jest kompletnie zaniedbana w Polsce i to jej brak jest jednym z powodów kiepskiej wiedzy religijnej dzieci i młodzieży nie wspominając o czymś więcej niż wiedza. Pacierza i katechizmu uczyli mnie dziadkowie i rodzice. Dziś moi koledzy ze studiów mówią, że dzieci w szkole trzeba uczyć …znaku krzyża.

DEON.PL POLECA

Po moich doświadczeniach z religią w szkole - z perspektywy ucznia - byłem zagorzałym przeciwnikiem tej formy katechezy. Wyrzucałem nawet publicznie profesorowi katechetyki, że programy nauczania i podręczniki przygotowywane są przez akademików, którzy siedzą za biurkami a w szkole byli ostatni raz z dwadzieścia lat temu (dziś podręczniki są coraz lepsze; przygotowywane przez młodych katechetów z doświadczeniem pedagogicznym). Nawróciłem się jednak, jak stanąłem w sali lekcyjnej po drugiej stronie biurka. I przy różnych okazjach w szkole i poza nią byłem zagadywany przez uczniów na różne dla nich ważne tematy - dotyczące wiary, moralności, ale i codziennych spraw. W szkole nie ma innych lekcji, na których można by podyskutować o sprawach fundamentalnych dla młodzieży; nie ma nauczycieli, którym można zadać ważne dla młodych pytania. Nauczycielom innych przedmiotów raczej się nie zwierza z rodzinnych problemów i nie pisze do nich na fejsie o swoich miłosnych rozterkach - katecheci nie kończą swojej pracy wychodząc z murów szkoły.

Już to pokazuje, że na katechezie i katechetach w szkole powinno zależeć społeczeństwu, szczególnie rodzicom. A także państwu, bo katecheci są równocześnie bardzo często promotorami postaw patriotycznych i zachowań prospołecznych - przygotowują akademie, inicjują akcje charytatywne, organizują szkolny wolontariat.

Nie obecność a jakość religii w szkole jest problemem

Problemem coraz gorszej średniej wiedzy katechetycznej, o czym mówi o. Kozacki, nie jest katecheza w szkole. Można by powiedzieć ogólnie o pewnym klimacie, który w ostatnim ćwierćwieczu nie służy temu, co związane z Kościołem, wiarą i religią. Proszę to sobie nazywać wedle uznania tendencjami sekularyzacyjnymi, świeckim państwem, antyklerykalizmem, konsumizem, permisywizem czy nawet genderyzmem. Stan wiedzy katechizowanych w szkołach jest tylko obrazem tych zjawisk.

Wszyscy słuchacze wykładów z katechetyki dobrze znają cytat z Pawła VI powtórzony później w adhortacji Evangelii nuntiandi: "człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami". Ale czy Kościół, przynajmniej w Polsce, robi coś, żeby uczniowie mogli spotykać się ze świadkami a nie tylko nauczycielami? Czy takim działaniem jest wysyłanie na katechezę większości młodych księży przychodzących na parafie, nawet wtedy, gdy wyraźnie nie radzą sobie w pracy z dziećmi i młodzieżą, albo deklarują, że do takiej pracy się nie nadają? Bp Edward Dajczak mówi o konieczności przygotowania tych, którzy mieliby dobry kontakt z młodymi: "ich trzeba znać, czuć, trzeba umieć trwać w kontakcie z nimi, nie na chwilę, ale przez cały czas".

Duży potencjał jest w świeckich katechetach, którzy w przeważającej większości swoją pracę wybierają z pasji, bo ciężko w niej o dobre pieniądze czy prestiż. Jeśli są kiepscy intelektualnie, to skąd ich tytuły magistrów a coraz częściej doktoraty? Pretensje kierujmy najpierw do wydziałów teologicznych, które kształcą - w porównaniu ze świeckimi uczelniami - często na znacznie niższym poziomie. A chwilę potem pomyślmy o jakości i wymaganiach samych księży profesorów i wykładowców.

Nie ukrywajmy, że pewną rolę odgrywają też pieniądze. Do nauki religii w salkach parafialnych proboszczowie nie zatrudnią świeckich, bo będzie trzeba im zapłacić. Katechezą będą zajmować się wszyscy kapłani pracujący w parafii, czyli też ci, którzy się do tego nie nadają.

Trzeba szukać złotego środka

Wywiad z o. Kozackim jest kolejnym głosem, który może zwiastować zmiany w podejściu Kościoła do młodych. Niedawno także bp Edward Dajczak zwracał uwagę na konieczność doświadczenia Boga i rolę rodziców w przygotowaniu do sakramentu bierzmowania. "Nie wolno zakładać wiary tam, gdzie jej nie ma. Nasz błąd polega na tym, że zakładamy, iż samo chodzenie na religię oznacza, że ktoś ma wiarę. A to nie jest prawda" - mówił bp Dajczak w wywiadzie dla KAI i Stacji7.

Obecność katechezy w szkole nie wyklucza oczywiście katechezy przy parafii. Ba, idealnie byłoby łączyć te dwie sprawy. W szkole bowiem trudno o atmosferę modlitwy, celebracje liturgiczne. Poza tym teoria musi iść w parze z praktyką życia sakramentalnego. Może warto rozważyć zostawienie jednej godziny lekcyjnej w szkole a jedną przenieść do parafii?

Nie będę stał murem za katechezą w szkole, ale jestem przekonany, że sama w sobie nie jest problemem Kościoła. Zgadzam się z o. Kozackim, gdy mówi "nie pokładajmy ufności w instytucjach państwa, tylko w jakości naszego świadectwa o Chrystusie". Więc trzeba zadbać o katechetów-świadków, którzy dodatkowo będą dobrze przygotowani merytorycznie do swojej pracy, a nie skupiać się na tym, czy katecheza jest prowadzona w szkole czy nie.

Tytułowe twierdzenie z wywiadu w GW o. Kozacki argumentuje tak: "Kościół włożył olbrzymi wysiłek w projekt, który przyniósł nieproporcjonalnie małe owoce. (…) Jak się popatrzy na pokolenia ludzi, którzy mieli w szkole religię od przedszkola do matury, to ich średnia wiedzy katechetycznej jest coraz gorsza". O. Kozacki sam był katechetą, więc nie można mu zarzucić, że nie wie o czym mówi. Dlatego chętnie posłuchałbym jego innych argumentów a może nawet pomysłów na rozwiązanie tej sprawy. Skoro raz zmieniłem w tej kwestii zdanie, mogę to zrobić i drugi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Religia w szkole nie jest problemem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.