Święto klauzury
Od kilku tygodni zmagam się z redakcją tekstów br. Pawła Giustinianiego. Erudyta, filozof, przedstawiciel złotej młodzieży, urodzony w znanej weneckiej rodzinie - miał wszystko a do tego jeszcze wybredny, przepraszam - wysmakowany gust, także w sprawach duchowych.
Powołaniu do życia pustelniczego opierał się długo, nawet jadąc już do Camaldoli, nadal stawiał Bogu i wspólnocie warunki, na jakich jest gotów wstąpić. Brama do klasztoru okazała się bardzo wąska, bo kiedy ją przekroczył, warunki najwyraźniej się w niej nie zmieściły i pozostały na zewnątrz. Sam kandydat tak rozkochał się w życiu eremickim, że zreformował je, nadając mu jeszcze bardziej wymagającą formę. Tak powstała na początku XVI w. Kongregacja Eremitów Kamedułów Góry Koronnej. Jego duchowi synowie są także w Polsce - to biali bracia w eremie na krakowskich Bielanach i w Bieniszewie.
Niedawno obejrzałam też rewelacyjny serial o św. Teresie od Jezusa, który spolszczyli i upowszechniają karmelici bosi. Nakręcony na początku lat osiedziesiątych XX w. dobrze oddaje klimat jej epoki. Dopracowany pod względem detali historycznych wiernie ukazuje człowieczeństwo Teresy i ludzki aspekt jej zmagań z powołaniem. Podobnie jak br. Paweł nie wstąpiła do zakonu na fali uniesienia. Do jednej ze swoich duchowych przyjaciółek mówi, że jej wybór powołania był ślubem z rozsądku - wiedziała, że tylko Chrystus da jej niezależność, której pragnęła. Ale chciała zapragnąć też Jego i pierwsze lata w zakonie to było staranie o to, by wzrastać. By rozpalić w sobie miłość do Oblubieńca. Ukazane w filmie późniejsze sceny ekstaz są ludzkie i proste, pozbawione pobożnościowego lukru, mimo to przemawiają z dużą siłą. Ich prawdziwość potwierdza ciąg dalszy jej życia. Kiedy towarzyszymy św. Teresie w jej zmaganiach z reformą zakonu karmelitańskiego, własnymi chorobami i atakami ze strony ludzi, coraz mocniej wybrzmiewają w sercu widza dwa pytania. Jeśli Chrystus nie wspierałby Teresy, skąd wzięła by siłę to tego, by pomimo mnożenia się trudności, nadal działać i czynić to w pokoju serca? Jak wygląda moja miłość do Pana?
Piszę o tym, bo na środowej audiencji papież przypomniał, że w piątek, 21 listopada, obchodzimy święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. W Kościele jest to dzień szczególnie poświęcony osobom żyjącym za klauzurą zakonów kontemplacyjnych. Przypominając o tym, Franciszek wskazał na szczególną cechę takiej formy życia zakonnego, która jednocześnie stanowi o jej szczególnej wartości dla nas wszystkich: nasze siostry i bracia dobrowolnie zamykający się za klauzurami, by oddać się Bogu poprzez modlitwę i milczenie, są wymownym znakiem, że to Jemu należy się pierwsze miejsce w naszym życiu. W ich życiu dosłownie realizują się słowa św. Pawła: "Wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze - przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa" (Flp 3,7-12).
Jak w życiu br. Pawła i św. Teresy, i wielu innych, którzy stali się świętymi na tej drodze, zaczyna się od pytania Pana: "Czy chcesz?". Nie pyta o emocje, osobistą świętość, pobożność - pyta o pragnienie. I nawet ono nie musi być doskonale czyste. Potem przychodzi ogołocenie. A potem traci się wciąż więcej, by jeszcze więcej zyskać. Jednak to "więcej" widać tylko oczyma wiary, tylko jeśli uznało się za najwyższą wartość w życiu, jego ostateczny cel - poznanie Chrystusa. Dlatego dobrze przeżywane powołanie kontemplacyjne sprawia, że zamknięty za murami człowiek staje się świadkiem wiary. Wezwany przez Pana potrafi robić rzeczy po ludzku wydawało by się, że niemożliwe, jak matka Angelica, kapucynka klauzurowa, która założyła telewizję, która rozrosła się do największej katolickiej grupy medialnej w USA (http://www.ewtn.com/). Dodajmy, że zakładając ją, nie miała żadnych środków i koniecznej wiedzy. Po prostu Pan ją posłał i jej pobłogosławił.
Większość sióstr i braci klauzurowych żyje i umrze w zapomnieniu ze strony świata. Jednak żywy, mocny i czysty nurt ich modlitwy i życia wciąż karmi Kościół. Potrzebujemy ich milczącego świadectwa o potrzebie bezwględnego prymatu Boga w naszym życiu a oni potrzebują naszej materialnej pomocy (o czym zresztą także papież Franciszek wspomina). Może warto z okazji ich święta rozejrzeć się wokół i zrobić prezent najbliższemu klauzurowemu klasztorowi w potrzebie. I pozwolić, by świadectwo życia mieszkających tam osób obudziło w nas pytania. O miejsce Chrystusa w naszym życiu; o to, na ile Mu ufamy.
Skomentuj artykuł