Swojskie czy zagraniczne?
Repolonizacja staje się znowu modna. Ale… bez zagranicy wolności może pozostać do dyspozycji tylko emigracja wewnętrzna.
Repolonizacja - to modne słowo. Ma być wytrychem do podporządkowywania "wszystkiego" władzy, do przejmowania tego, co niezależne. Władza centralna zawsze straszyła zagranicznymi wpływami. Pamiętamy, co mówiła o "Wolnej Europie" czy "Kulturze Paryskiej". Propaganda wmawiała nam, że jak zrobione w PRL-u, to patriotyczne, nasze, polskie… Znaczy dobre. A jak z zagranicy (tej zachodniej, zza muru), to złe, to w służbie imperialnych interesów USA. Podziemną "Solidarność" obrzucano błotem, właśnie insynuując powiązania z zagranicą.
Nikt w to nie wierzył. Woleliśmy zagraniczne towary (Pewex). Szukaliśmy prawdy w zagranicznych mediach. Kto mógł, czytał przemycane książki. Tak naprawdę zagraniczne oznaczało lepsze. I tę mentalność dało się zauważyć na początku transformacji. Potem przyszedł czas na równowagę. Na ocenianie już nie według kryterium krajowego czy zagranicznego. Trudniej też było pokazywać Kościół jako "obcą" instytucję, bo JPII był jednocześnie zagraniczny i nasz. Pamiętamy, jakie to miało znaczenie w referendum za przystąpieniem do UE.
Jak wspomniałem, repolonizacja staje się znowu modna i to po obu stronach barykady politycznej, co widać też w stosunku do Kościoła. Słychać radykalne głosy, że ta instytucja zbytnio wpływa na życie społeczne, a przecież jest lojalna wobec obcego państwa (Watykanu). Że jest zbyt bogata i ten kapitał może służyć nie naszym interesom. A z drugiej strony wprowadza się rozróżnienie na wiernych papieżowi Franciszkowi i na tych, którzy popierają politykę władz. Np. widać to w podejściu do uchodźców. Walka z pedofilią ma też dwa oblicza: liczenie na wysłannika z Watykanu (zagranica) albo wrzucanie kleru do jednego worka z innymi środowiskami (swojskimi). Na próbę zlikwidowania "Zupy na Plantach" (bo brzydcy i brudni w środku miasta) odpowiada się przykładem placu św. Piotra w Rzymie, gdzie urządzenia sanitarne przyciągają bezdomnych na to szacowne miejsce. Bardzo smutne jest to, że Franciszkowe wezwanie, by lokalne episkopaty opracowały wytyczne do rozeznawania sytuacji, w jakich do Komunii mogą przystępować żyjący w powtórnych związkach, spotkało się w Polsce na początku z "nie", potem z ciągle odkładanym ogłaszaniem wyników prac komisji, a w końcu z decyzją, że każda diecezja sama opracuje takie wskazania. Czy ktoś słyszał, by jakaś coś w tej sprawie ogłosiła? A może czekamy na śmierć papieża nie-Polaka?
Kościół to tylko jeden z przykładów napięcia między swojskim a zagranicznym (inne to: sądy, media, organizacje pozarządowe…). Ale i ten przykład ostrzega, że bez zagranicy wolności może pozostać do dyspozycji tylko emigracja wewnętrzna.
Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe". Tekst ukazał się pierwotnie w Gazecie Krakowskiej
Skomentuj artykuł