W niektórych sprawach prawo kanoniczne jest bardziej restrykcyjne niż prawo świeckie

Fot. hiteshsinghstock/depositphotos.com

To być może kontrowersyjna teza, ale czasem Kościół, zatrzymując księdza pedofila w swoich szeregach, chroni przed nim społeczeństwo.

Zakaz lub nakaz przebywania w określonym miejscu lub na określonym terytorium, pozbawienie lub zakaz korzystania z władzy, urzędu, zadania, prawa, przywileju, uprawnienia, łaski, tytułu, a także odznaczenia, karne przeniesienie na inny urząd, wydalenie ze stanu duchownego - to katalog kar, jakimi dysponuje Kościół w odniesieniu do księdza, któremu udowodniono nadużycia seksualne wobec nieletnich.

DEON.PL POLECA


Oczekiwanie społeczeństwa - szczególnie widoczne teraz po filmach braci Sekielskich, ujawnieniach kolejnych spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego małoletnich, konsekwencjach wyciąganych wobec biskupów, którzy ukrywali przestępców - jest takie, że każdy duchowny, który dopuści się czynu przestępczego związanego z wykorzystywaniem winien być z kapłaństwa usunięty. W wielu komentarzach daje się dziś słyszeć, że jeśli sprawca wciąż pozostaje kapłanem, to winien jest jego biskup, który wbrew radykalnej postawie papieża, mówiącego, że w szeregach kapłańskich nie ma miejsca dla przestępców, dalej takiego sprawcę ukrywa.

Sprawa jest dużo bardziej skomplikowana i wcale nie taka prosta, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. A wyrzucenie księdza ze stanu kapłańskiego często nie rozwiązuje żadnego problemu, ale rodzi ryzyko powstania jeszcze większych. Obowiązujące w Polsce prawo świeckie różni się od prawa kanonicznego. Prawo świeckie za osobę małoletnią uznaje osobę poniżej 15. roku życia, a kanoniczne osobę poniżej 18 lat. Różne są także okresy przedawnienia się czynów: w prawie kanonicznym są one znacznie dłuższe, aniżeli w ustawodawstwie państwowym. Ba, w Kościele w wielu sprawach bieg przedawnienia można wręcz zatrzymać! W sytuacji, gdy ksiądz został skazany przez sąd i odbywa karę więzienia, sprawa wydaje się prosta. Kościół wyrzuca go ze swoich szeregów, a gdy wychodzi na wolność, kontrolę nad nim przejmie państwo. I to ono będzie musiało zrobić wszystko, by taki człowiek nikogo więcej nie skrzywdził.

Są też sytuacje, gdy z punktu widzenia prawa cywilnego przestępstwo uległo przedawnieniu, ale na gruncie kościelnym - nie. Kościół, wyrzucając ze swoich szeregów kapłana, który dopuszczał się molestowania, wrzuca w społeczeństwo pedofila, nad którym nikt nie ma kontroli. Biskup nie ma już nad nim żadnej władzy, a wobec prawa cywilnego taki człowiek ma czyste konto. Właściwie nie ma żadnych przeciwwskazań do tego, by zatrudnił się jako dozorca w szkole czy przedszkolu. Kto będzie odpowiadał za to, jeśli taki człowiek po raz kolejny skrzywdzi dziecko? Pytanie dziś retoryczne, ale w tym sensie wartą rozważenia wydaje się propozycja, by wydłużyć okres przedawniania czynów seksualnych wobec nieletnich także w prawie państwowym. Ale żeby miała ona sens, trzeba, by była kompatybilna z prawem kanonicznym.

Inna kwestia to sprawa ewentualnej odpowiedzialności biskupów za tzw. krycie pedofilów. Mitem jest twierdzenie, że usunięcie księdza to kompetencja biskupa miejsca. W każdym przypadku decyduje o tym watykańska Kongregacja Nauki Wiary. Znane mi są takie przypadki z Polski, gdy biskup w opinii wysłanej do Watykanu pisał, że jego zdaniem księdza trzeba wyrzucić, ale decyzja Stolicy Apostolskiej była inna. Bo delikwent był w podeszłym wieku, bo sprawa nie była do końca jednoznaczna. Ale z „kłopotem" zostaje biskup, a nie Watykan. Nie bardzo wiadomo, jak w takiej sytuacji postąpić. Wysłać do parafii na prowincji? Powiedzą, że ukrywa pedofila. Zatrzymać go w kurii na podrzędnym stanowisku lub posłać do klasztoru? Też może być źle, bo jak takiego człowieka upilnować? A co zrobić z takim, który odbył karę więzienia, nie został wyrzucony ze stanu kapłańskiego i wrócił pod skrzydła biskupa? Ujawnić jego nazwisko? To dożywotnia stygmatyzacja. Właściwie cokolwiek biskup zrobi lub czego nie zrobi, będzie złe i ostatecznie uderzy w niego.

Ostatnio z propozycją tworzenia „więzień kościelnych”, w których na zasadzie dobrowolności mieliby przebywać duchowni, którzy odbyli już karę więzienia wystąpił ks. Hans Zollner - dyrektor Centrum Ochrony Nieletnich Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego. Jezuita wyjaśnia, że po odbyciu kary więzienia osoby te mogłyby zostać przyjęte, otoczone opieką i poddanie ścisłemu nadzorowi, aby zapobiec kolejnym aktom agresji. Jego zdaniem, kontrola, dokładne zdefiniowanie tego, co mogą, a czego nie mogą robić, jest „jednym z najważniejszych narzędzi w walce z krzywdzicielami w Kościele i poza nim”. Zollner wskazuje, że taka inicjatywa mogłaby być skuteczna tylko w „wysoko wyspecjalizowanych” społeczeństwach zachodnich Europy, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie.

O ile z propozycją się zgadzam, o tyle teza, że może się ona sprawdzić tylko w „wysoko wyspecjalizowanych” społeczeństwach jest nieco dyskusyjna. Dlaczego? Bo paru księży, którzy dopuścili się wykorzystywania, jest w naszym kraju w swego rodzaju więzieniach. Znany jest mi przypadek jednego, umieszczonego w klasztorze, księdza, który w ogóle nie może opuszczać miejsca pobytu. Inny „uwięziony” jest w domu księży emerytów, gości może przyjmować w ogólnodostępnej sali, na zewnątrz może wychodzić tylko w towarzystwie kuratora. Izolacja działa – na szczęście także w Polsce.

W sprawach dotyczących wykorzystywania seksualnego tematów do rozwiązania jest wiele. I to zarówno po stronie państwa – na co wskazuje m.in. raport państwowej komisji ds. pedofili - jak i po stronie Kościoła. Dyskusję o pedofilii trzeba prowadzić na kilku poziomach, bo nigdy nie są to sprawy oczywiste i zerojedynkowe.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W niektórych sprawach prawo kanoniczne jest bardziej restrykcyjne niż prawo świeckie
Komentarze (11)
TS
~Tomasz Skibiński
15 sierpnia 2021, 12:30
Pan Krzyżak mocno odpłynął w tym artykule. Twierdzenia tu zawarte są tak bzdurne, że aż smutne. Choć, z drugiej strony, stosujac się do zawartych w tekscie sugestii, KK jeszcze szybciej upadnie w naszym kraju. Szkoda, że kosztem niewinnych dzieci.
KS
Konrad Schneider
15 sierpnia 2021, 21:23
~Tomasz Skibiński: Wyjal mi Pan to z ust! Sam nie wiem, co p. Krzyzaka popchnelo do napisania tych zdan...
RS
~Robert Skowroński
14 sierpnia 2021, 23:12
Pedofil w sutannie zawsze będzie groźniejszy niż świecki bo korzysta z zaufania jakie daje stan duchowny (przynajmniej do niedawna dawał) obniża też autorytet Kościoła. Ma więcej okazji do skrytego zbliżenia się do ofiary niż dozorca czy magazynier. Część biskupów najwyraźniej nadal nie czuje powagi problemu więc nie można im ufać w kwestiach bezpieczeństwa. Kościelne więzienia w klasztorach i domach emeryta mają sens ale tylko w porozumieniu z państwem. Tylko państwo ma środki do kontrolowania czy osadzony przebywa we wskazanym miejscu(np. przez dozór elektroniczny) i do ewentualnego ujęcia.
M*
Monika * Monika
14 sierpnia 2021, 17:46
ujawnienie nazwiska księdza-pedofila to dożywotnia stygmatyzacja i nie wolno tego zrobić - a dzieci wykorzystane niosą ten ciężar przez CAŁE życie i KK o nie nie dba zupełnie; to, Pana zdaniem, jest ok?
M-
Mezon -K
13 sierpnia 2021, 12:52
O fałszywości tezy, że pedofil wyrzucony z kapłaństwa zaczyna bezkarnie grasować w społeczeństwie jako osoba świecka pisali poprzednicy. Rzeczywiście biskup może mieć problem gdy wniosek o wydalenie z kapłaństwa nie znajduje uznania w oczach Watykanu, ale mój Boże. Jeżeli ktoś uważa, że w życiu będzie mieć tylko łatwo i przyjemnie, to zostając duchownym pomylił powołanie, a tym bardziej nie powinien godzić się na sakrę biskupią (kto takiego 'Piotrusia' formował i dopuścił do święceń?). Problem nie dotyczy tylko pedofilii, ale wszelkich działań biskupów i ich podwładnych, które to działania wchodzą w zakres prawa karnego świeckiego, albo łamią prawo kanoniczne, czy skutkują tym co można nazwać zgorszeniem. Nie przez przypadek piszą wszyscy synoptycy - takim przewodnikom sznur obciążony kamieniem młyńskim uwiązać do szyi, a kamień w morze.
TS
~Tomasz Szczecinski
13 sierpnia 2021, 09:59
Gdzie moje komentarze? Czemu ich nie ma? To łamanie konstytucji RP! Hanba Jezuici z redakcji! Stawiacie sie ponad prawem! To jest klerykalizm !!!
PO
~Pa_ola Ola
13 sierpnia 2021, 06:43
Autor ponadto pisze nieprawdę- istnieje w Polsce Rejestr Osób skazanych za przestępstwa na tle seksualnym, można kandydata do pracy na niektórych stanowiskach zweryfikować i chronić m.in.dzieci. W instytucji Kościoła ochrona przed społeczeństwem zawodzi, jeśli w ogóle rzeczywiście jest ochrona przed przestępstwem /sprawcą, a nie ochrona przestępcy przed wymiarem sprawiedliwości, ta działa.
TC
~Tomasz Czerwiński
15 sierpnia 2021, 13:13
Nieprawda. W tekście jest mowa o czynach, które "z punktu widzenia prawa cywilnego przestępstwo uległo przedawnieniu, ale na gruncie kościelnym - nie." O ile terminologia użyta przez autora jest błędna, gdyż chodzi tu o prawo KARNE, a nie CYWILNE (z kontekstu wynika, że autor miał na myśli ogólnie prawo świeckie), o tyle Twoja wypowiedź jest tu całkowicie błędna - skoro przestępstwo się przedawniło, to ta osoba nie jest skazana, więc nie figuruje we wspomnianym rejestrze.
PO
~Pa_ola Ola
13 sierpnia 2021, 06:28
Wstrząsający tekst. Nazywany rzeczy po imieniu, zło to zło, przestępstwo to przestępstwo. Kościół nie jest wyłączony że społeczeństwa i członek Kościoła musi odpowiadać za swoje czyny przed sądem cywilnym. Winny ponieść karę i zadośćuczynić. A tak przestępcę - pedofila, gwałciciela itd. Chronimy, żeby czasem prawda nie ujrzała świata dziennego i nie zepsuła reputacji. Gdyby Kościół chronił społeczeństwo jak pisze autor, przestępcy w sutannach nie byliby recydywistami. To manipulacja. Dopóki Kościół nie będzie ewangelicznie nazywał zła po imieniu, dopóty nic się w jego sytuacji nie zmieni. Dlatego jesteśmy świadkami jego upadku w dotychczasowej postaci
TL
~teo lo24
13 sierpnia 2021, 01:27
Czasami jest odwrotnie. Uogólnienia nie są sprawą z nadania źródła.
MP
~Michał Piotrowski
13 sierpnia 2021, 01:21
Czy autor relatywizuje gwałcenie dzieci? Czy autor nie czuje niestosowności w takiej narracji? Czyta się to paskudnie