Konwencja ws. przemocy zagraża rodzinie?

KAI / drr

Konwencja Rady Europy ws. zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej narusza ważną w naszej kulturze zasadę równości wobec prawa - uważa Antoni Szymański, socjolog. Jego zdaniem, w imię ideologicznej walki z niejasno definiowaną dyskryminacją, Konwencja pozwala faktycznie dyskryminować i naruszać powszechnie uznane zasady prawa. Przyjęcie tego dokumentu wiąże się też ze znacznymi obciążeniami dla budżetu państwa, wyliczanymi przez Ministra Finansów na ok. 160 mln zł.

Przyjmowanie tej Konwencji jest zbędne z punktu widzenia przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, bowiem polskie prawodawstwo ma dostateczne narzędzia żeby ją zwalczać - podkreśla Szymański, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski. Treść analizy:

Nieoczekiwana zapowiedź Pana Premiera o zamiarze podpisania Konwencji Rady Europy z 11 maja 2011 r. w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej wymaga bliższego jej rozpoznania. Dotąd podpisała ją mniejszość państw Europy, a ratyfikował tylko jeden - Turcja. Nie podpisały jej nawet tak liberalne kraje jak Belgia czy Holandia. Przeciw jej podpisaniu zdecydowanie wypowiada się Minister Sprawiedliwości, który stwierdza, że stoi na straży Konstytucji RP, a ta każe chronić małżeństwo i rodzinę. Konwencja natomiast w te podstawowe wspólnoty uderza.

Konwencja pod społecznie akceptowanym hasłem przeciwdziałania przemocy zawiera szereg rozwiązań, które nie realizują deklarowanego celu, a nawet są z nim sprzeczne. Znaczny wpływ na jej ostateczny kształt miały organizacje feministyczne, dlatego powstał dokument nastawiony na walkę z tradycją i wspólnotami szczególnie chronionymi Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej - małżeństwem i rodziną. Dlatego tak mocno za jej przyjęciem lobbuje feministyczny Kongres Kobiet Polskich. Konwencja zobowiązuje do wykorzenienia tzw. stereotypowych ról kobiety i mężczyzny i może być wykorzystana do walki z macierzyństwem i ojcostwem.

DEON.PL POLECA

Podstawowe zastrzeżenia budzi w niej definicja płci (art.3), która całkowicie zmienia przyjętą w prawie rzymskim i utrwaloną w europejskiej tradycji prawnej definicję. Jest ona podstawową dla całego prawa rodzinnego i osobowego. Przyjmuje feministyczną definicję, że "płeć oznacza społecznie skonstruowane role i zachowania", która odrzuca rozumienie płci w wymiarze biologicznym. Abstrahowanie w tej kwestii od biologii i znaczenia płci dla gatunku ludzkiego jest poważnym zagrożeniem cywilizacyjnym. Tak zmieniona definicja płci zagraża więziom rodzinnym i małżeńskim chronionym wprost przez art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ nakazuje uznawać dowolnie określone role i zachowania za wyznacznik płci. Konsekwencją może być wymuszanie instytucjonalizacji tzw. nowych form rodzinnych, w tym związków osób tej samej płci.

Konwencja wprowadza obowiązek walki z tradycją i dorobkiem cywilizacyjnym (art. 12.1). Tymczasem zagrożeniem jest zerwanie z tymi korzeniami i utrwalonymi pozytywnymi wzorcami kulturowymi.

Konwencja nakłada na państwo obowiązek edukacji i promowania m.in. w zakresie "niestereotypowych ról płci" (art. 14), czyli m.in. homoseksualizmu, czy transseksualizmu. Nie waha się także naruszyć ważną w naszej kulturze zasadę równości wobec prawa (art 4.4). W imię ideologicznej walki z niejasno definiowaną dyskryminacją, pozwala faktycznie dyskryminować i naruszać powszechnie uznane zasady prawa.

Oprócz wymienionych zagrożeń trzeba pamiętać, że przyjęcie tego dokumentu wiąże się ze znacznymi obciążeniami dla budżetu państwa (art. 10) wyliczanymi przez Ministra Finansów na ok.160 ml. złotych. W dobie powszechnych oszczędności, nie może być to bagatelizowane.

Konwencja wprowadza też instytucję na szczeblu międzynarodowym, która będzie stała na straży jej przestrzegania. Podpisując ją, zrzeklibyśmy się znaczącej części naszej suwerenności. Warto przypomnieć, że Polska wraz z wejściem w struktury Unii Europejskiej przyjęła deklarację, że poza obszarem ingerencji UE pozostaną sprawy związane z moralnością i rodziną. Przyjęcie Konwencji zniweczyłoby ten zakres suwerenności.

Przyjmowanie tej Konwencji jest zbędne z punktu widzenia przeciwdziałania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, bowiem polskie prawodawstwo ma dostateczne narzędzia żeby ją zwalczać. Niedawno w tym celu głęboko znowelizowano ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. W każdej gminie powołano zespoły interdyscyplinarne i zespoły robocze rozwiązujące ten problem. Mamy w tej mierze programy gminne, wojewódzkie i państwowy, nastąpiły zmiany w prawie karnym, powołano nowe instytucje. Nie ma zatem potrzeby by tworzyć nowe, kosztowne byty, poważać znaczenie rodziny i naruszać naszą suwerenność.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Konwencja ws. przemocy zagraża rodzinie?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.