Kurt Johansen: naszym zadaniem jest budowa odpowiedzialności za chrześcijan na Bliskim Wschodzie
Moim zadaniem i wszystkich naszych współpracowników jest budowanie na całym świecie świadomości i odpowiedzialności za chrześcijan żyjących na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej - zaznacza Kurt Johansen.
Krzysztof Tomasik (KAI): Od kiedy Sat-7 działa na Bliskim Wschodzie?
Kurt Johansen: Powstanie kanału w Turcji, Libanie i Egipcie było możliwe dzięki wsparciu powstałego w latach 90. telewizyjnego giganta Sat-7 International. Jej założyciel, mieszkający wówczas w Kairze, Terence Acott, wspołtwórca Bliskowschodniej Agencji Medialnej i członek Konwencji Mediów Arabskich postanowił, że trzeba o Bogu mówić poprzez telewizję. Dostrzegł potencjał tkwiący w nieocenzurowanej telewizji satelitarnej i możliwości, jakie stwarza to Kościołowi na Bliskim Wschodzie. Polityka programowa stacji została ustalona w 1995 r. a jej nicią przewodnia jest: żadnych ataków na inne religie i nieangażowanie się w politykę. Dzięki temu od początku zostaliśmy zaakceptowani przez władze Egiptu, Turcji i Libanu. Pierwsze studio i siedziba Sat-7 powstało i do dzisiaj mieści się w stolicy Cypru, Nikozji. W 1997 r. otwarto studio w Libanie i następnego roku w Kairze. Obecnie mamy cztery kanały nadające 24 godziny na dobę. Dwa z nich nadawane są po arabsku, w tym jeden dla dzieci, jeden po turecku i jeden na Iran i Afganistan. W sumie swoim zasięgiem obejmujemy 22 kraje arabskie.
Jakie główne cele stawia sobie SAT-7?
Jesteśmy medium, którego celem nie jest prowadzenie żadnej misji, czy ewangelizacji na Bliskim Wschodzie, gdyż cały czas musimy być uwrażliwieni na trudną sytuację chrześcijan w większości krajów tego regionu. Oczywiście wykonujemy pracę ewangelizacyjną, ale w sposób subtelny, po prostu informując i przedstawiając kim są wyznawcy Chrystusa, żeby muzułmanie dowiedzieli się, że bliskowschodni chrześcijanie nie są obcymi, którzy przyszli ich nawracać, lecz ludźmi, których historia na tych terenach ma już ponad 2 tys. lat. Przed kilkoma laty mieliśmy problemy w Egipcie. Urzędnicy biura cenzury zamknęli nasze studio w Kairze na sześć miesięcy. Postawiono nam zarzuty o próby nawracania i skonfiskowano sprzęt. Był to na szczęście wynik działań pojedynczych, źle nastawionych do nas ludzi, a nie polityki rządu.
Głosimy Dobrą Nowinę przez całą dobę. Nie tylko staramy się głosić Ewangelię, ale chcemy postępować, tak jak wymaga od nas tego Jezus w przykazaniu miłości bliźniego. Zwracamy uwagę też na to, jak chrześcijaństwo traktuje relacje między kobietą a mężczyzną, gdyż na przykład jedna trzecia kobiet w Egipcie doświadcza przemocy ze strony swoich mężów. Zatem jest czymś niezwykle ważnym, aby pokazywać, że według Biblii kobieta i mężczyzna są równi.
Podejmujemy też konkretne działania. Na przykład dzięki Caritas Niemiec pomagamy dzieciom niepełnosprawnym z zespołem Downa, które przez większość społeczeństwa są traktowani jako "kara Boża" i są usuwane na margines. Staramy się przekonywać, że każda ludzka istota jest darem Bożym i tym samym wszyscy bez wyjątku powinni być włączani w społeczeństwo.
Jak ocenia Pan obecną sytuację polityczno-społeczną na Bliskim Wschodzie?
Najważniejsze problemy Bliskiego Wschodu to: braki w demokracji, prawach kobiet i edukacji. W ich rozwiązywaniu nasza stacja stara się współpracować, w duchu pokoju i harmonii, ze wszystkimi Kościołami i wspólnotami chrześcijańskimi obecnymi na Bliskim Wschodzie: katolickimi, prawosławnymi i protestanckimi. Staramy nieść im nadzieję. Poprzez wojny i konflikty na Bliskim Wschodzie ludzie tam żyją w ubóstwie. W tym regionie dynamicznie przybywa mieszkańców, np. co roku, o 2 mln jest więcej Egipcjan. Wobec takiego wzrostu nie ma dla dzieci i młodych wystarczającej liczby szkół a edukacja jest na niskim poziomie. Codziennie nadajemy sześciogodzinny program dla dzieci w trakcie którego uczymy m. in. czytać i pisać po arabsku. Nie tylko edukujemy na poziomie podstawowym, ale sięgamy głębiej, pokazując, jak żyć, aby być dobrym człowiekiem, że mamy szanować każdego, sąsiada i żyć w pokoju. Uczymy, co to znaczy być otwartym na drugiego człowieka i akceptować różnice. Społeczeństwa bliskowschodnie żyją w większości w duchu plemiennym, czyli najważniejsza jest dla nich rodzina a reszta się raczej nie liczy. Dlatego pokazujemy, że jednak zasady życia społecznego powinny być inne i staramy się przekonać do tego, aby szanować sąsiadów, którzy się od nas różnią, że w społeczeństwie jest miejsce dla mniejszości etnicznych i religijnych, jak choćby chrześcijan, i tym samym budować podstawy społeczeństwa obywatelskiego. Do tego dochodzi, wynikający z konfliktów, wielki problem uchodźców.
Ilu widzów ogląda Sat-7?
- Według ostatniego sondażu niezależnego instytutu IPSOS, z którego korzysta m.in. brytyjska BBC, ogląda nas 21 mln. ludzi. Było nam bardzo trudno pozyskać te dane, gdyż chrześcijanie na Bliskim Wschodzie bardzo się obawiają, i często mają rację, by deklarować publicznie swą wiarę, a tym samym, że oglądają naszą telewizję. Takie deklaracje mogą się skończyć dla nich przykrymi konsekwencjami. W tym kontekście mamy podobną sytuację jak w czasach komunistycznych w Polsce, gdy większość ludzi sobie nie ufała, bo nie wiadomo było, dlaczego ktoś zadaje takie pytania i jak wykorzysta odpowiedzi.
Ponadto w społeczeństwach bliskowschodnich kwestia wybaczenia nie jest tak oczywista jak dla nas ludzi Zachodu. W większości obowiązuje zasada "oko za oko, ząb za ząb". Skoro prawo zemsty jest "błędnym kołem" to staramy się wiele mówić o potrzebie wybaczenia. Przez wieki chrześcijaństwo przetrwało w morzu muzułmańskim właśnie dzięki umiejętności przebaczania. Wyznawcy Chrystusa starali się postępować zgodnie ze słowami Modlitwy Pańskiej: " I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Ludzi Zachodu raczej na co dzień nad tym się nie zastanawiają, ale dla chrześcijan Bliskiego Wschodu te słowa kierują ich codziennym życiem, szczególnie, gdy są prześladowani i zabijani. Przypomnijmy, że od początku istnienia Kościoła koptyjskiego, od czasów św. Marka zostało zamordowanych ok. 200 tys. jego wiernych. Dwa lata temu ISIS bestialsko zamordowało w Libii 21 Egipcjan. W dwa tygodnie potem zaprosiliśmy do studia matkę dwóch synów, którzy tam zginęli i ona wtedy wyznała, że jest z nich dumna. Pokazuje to, jak chrześcijanie Bliskiego Wschodu głęboko wierzą w Jezusa Chrystusa i są gotowi oddać za Niego swe życie. Są też zawsze gotowi przebaczyć swoim prześladowcom. Jest to postawa niespotykana w tym regionie świata. Ich siła przebaczenia jest bardzo mocna i jest integralną częścią bliskowschodniej wiary i teologii.
Kto finansuje stację?
Nasz roczny budżet to 16 mln euro. Nie jest to wiele, gdy tę sumę przeliczy się na jednego z 21 mln widzów. Żyjemy z datków, które otrzymujemy m. in. od Papieskiego Dzieła Misyjnego MISSIO, episkopatów Niemiec i Austrii, krajów skandynawskich, rządów Danii i Norwegii oraz różnych instytucji z Ameryki Północnej i Wielkiej Brytanii. Pieniądze pochodzą nie tylko od katolików, ale od chrześcijan różnych wyznań: protestantów i prawosławnych. 10 proc. otrzymujemy od chrześcijan z Chin, którzy sami będąc przez dziesiątki lat prześladowani, bardzo dobrze rozumieją i z miłością podchodzą do chrześcijan na Bliskim Wschodzie.
Co ważne to nie ma w naszej stacji reklam. Nie sprzedajemy czasu antenowego, choć na przykład radykalne grupy ewangelikalne z Ameryki gotowe są płacić duże pieniądze. Chcemy zachować niezależność i być głosem lokalnych chrześcijan.
Co sprowadziło Pana do Polski?
Moim zadaniem i wszystkich naszych współpracowników jest budowanie na całym świecie świadomości i odpowiedzialności za chrześcijan żyjących na Bliskim Wschodzie i w Afryce północnej. Jak już wspomniałem wspierani jesteśmy przez różne kraje, ale jeszcze nie mamy wsparcia z Polski, kraju gdzie chrześcijańska wiara jest nadal mocna. Wiele osób sądzi, że sytuacja na Bliskim Wschodzie jest beznadziejna. W dużym stopniu tak jest i dlatego naszą misją jest dawanie nadziei ludziom tam żyjącym. Myślę, że i w Polsce znajdą się osoby, które zechcą pracować i wspierać telewizję Sat-7, której misją jest budowanie świadomości tego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i dawanie nadziei.
Skomentuj artykuł