Mija rok od tragedii w Bejrucie. "Dom Wschodni" i Caritas uruchamiają zbiórkę

Mija rok od tragedii w Bejrucie. "Dom Wschodni" i Caritas uruchamiają zbiórkę
fot. Depositphotos
Informacja prasowa

Caritas Archidiecezji Łódzkiej i Stowarzyszenie "Dom Wschodni - Domus Orientalis" od kilku lat prowadzą wspólnie projekty wspierające mieszkańców Bliskiego Wschodu. Teraz proszą o wsparcie dla Libanu.

Zbliża się rocznica wybuchu w porcie w Bejrucie, który miał miejsce 4 sierpnia 2020 roku. W wyniku wybuchu 200 osób poniosło śmierć, prawie 8 tysięcy trafiło do szpitala, a 300 tysięcy mieszkańców stolicy Libanu straciło dach nad głową. Relacje z tego wydarzenia przez kilka dni zajmowały czołówki medialnych doniesień. Organizacje dobroczynne rozpoczęły zbiórkę środków na pomoc Libańczykom. Pięć minut po eksplozji wspólną zbiórkę pod hasłem "Solidarni z Bejrutem" ogłosiły Caritas Archidiecezji Łódzkiej i łódzkie Stowarzyszenie "Dom Wschodni - Domus Orientalis". Dzięki obecności w Bejrucie przedstawicieli "Domu Wschodniego" pierwsze kilka tysięcy dolarów można było od razu przeznaczyć na odbudowę najbardziej zniszczonych mieszkań i pomoc doraźną. Potem, w kolejnych tygodniach, dzięki diecezjalnej zbiórce oraz datkom zebranym przez poznańską Caritas, z Łodzi do stolicy Libanu płynęły kolejne pieniądze. Łącznie ponad ćwierć miliona złotych.

"Od kilku dni byliśmy w Bejrucie, tak naprawdę w drodze do Syrii. Mieliśmy ze sobą pieniądze na wsparcie mieszkańców Aleppo" - wspomina ks. Przemysław Szewczyk, prezes Stowarzyszenia "Dom Wschodni - Domus Orientalis". "W chwili wybuchu byłem kilka kilometrów od portu. Pierwsza myśl, która pojawiła się w głowie, to czy nasi znajomi w mieście są bezpieczni. Co z Maćkiem, który został w mieszkaniu, które wynajmuje stowarzyszenie?".

"Zastanawiałem się co się dzieje. Fala uderzeniowa była tak silna, że w naszym mieszkaniu, oddalonym od portu jakieś 6 kilometrów, spadł klimatyzator ze ściany i wypadło okno i drzwi wejściowe" - mówi Maciej Mirowicz, pracownik stowarzyszenia odpowiedzialny za projekty zagraniczne. "W mieście zapanował ogromny szok. Nigdzie nie można było się dodzwonić przez pierwsze kilkanaście minut. Ludzie próbowali ustalić czy ich bliscy są bezpieczni. Ja sam dodzwoniłem się do ks. Przemka dopiero po godzinie" - wspomina Mirowicz.

DEON.PL POLECA

"Szybko podjęliśmy decyzję, że w tej sytuacji zostajemy w Bejrucie, a pieniądze przeznaczone na Syrię wydamy na pomoc w Bejrucie" - dodaje ks. Szewczyk. "Natychmiast skontaktowaliśmy się z przyjaciółmi z łódzkiej Caritas i po chwili uruchomiona została internetowa zbiórka na rzecz poszkodowanych w wybuchu".

Siłą działalności "Domu Wschodniego" jest stała obecność na miejscu wydarzeń i codzienne towarzyszenie konkretnym rodzinom. Dwa dni po wybuchu w Bejrucie ks. Przemysław Szewczyk i Maciej Mirowicz przychodzą z ofertą pomocy do ks. Eliego Mouannesa, proboszcza parafii św. Michała, która leży najbliżej portu.

"Szczerze mówiąc zdziwiła mnie ta wizyta. Od chwili wybuchu ciągle przychodzili do mnie ludzie z prośbą o pomoc. A tu nagle zjawiają się dwaj Polacy i mówią, że chcą pomóc i mają ze sobą pieniądze na pierwsze prace" - wspomina ks. Elia.

Natychmiast powstaje zespół roboczy, do którego dołączają Libańczycy - członkowie wspólnot neokatechumenalnych z Bejrutu. Tak sprawna organizacja pomocy możliwa jest dzięki kontaktom mieszkającego w Libanie od 22 lat ks. Guillaume’a Bruté de Rémur, rektora Seminarium Redemptoris Mater w Bejrucie.  Pierwsze odwiedziny w domach rodzin dotkniętych tragedią organizowane są nazajutrz, a następnego dnia ekipa remontowa rozpoczyna prace naprawcze.

"Przed zbliżającą się zimą trzeba wymienić uszkodzone okna i drzwi, wstawić rozbite szyby, naprawić dach czy popękane ściany" - mówi Chaddy Asfour, szef ekipy remontowej. "Dzięki temu, że osobiście odwiedzaliśmy poszkodowane rodziny, mogliśmy na miejscu wycenić szkody i zdecydować o wsparciu. Wiemy też, że te spotkania były dla poszkodowanych bardzo ważne, bo mogli opowiedzieć o swoim bólu, o obawach, no i czuli, że nie są sami" - dodaje Chaddy.

"Docieraliśmy do poszkodowanych rodzin w najbiedniejszej dzielnicy, w bezpośrednim sąsiedztwie portu, zanim duże organizacje uruchomiły pomoc w Bejrucie" - mówi Sumar Sleem, prawniczka, członek zespołu pomocowego "Domu Wschodniego". "Dzięki temu, że były pieniądze 'na start' mogliśmy działać tu i teraz. Tam, gdzie trzeba było zorganizować posiłek, kupowaliśmy jedzenie. Gdzie potrzebne były natychmiast leki czy opatrunki" - można je było od razu zakupić. A najważniejsze, że możemy być nadal w bliskim kontakcie z rodzinami, którymi pomogliśmy.

Właśnie mija rok od uruchomienia pierwszych prac. Efekt tych robót bardzo cieszy: w pierwszym półroczu udało się wyremontować 63 mieszkania i 22 miejsca pracy. Od stycznia, przez kolejną falę pandemii koronawirusa tempo prac spowolniło, ale i tak udało się przygotować ponad 20 kolejnych miejsc  w sumie ponad 100 w ciągu roku. A do tego różnoraka pomoc doraźna i pomoc psychologiczna dla rodzin strażaków, którzy zginęli w porcie, nowe okna w jednej ze szkół i pomoc w remoncie kościoła.

"Chyba do końca życia nie życia nie zapomnę chwili wybuchu – opowiada, nie kryjąc łez, Joe Dau, właściciel salonu fryzjerskiego przy Orthodox Hospital Street. "'Dom Wschodni' pomógł mi odbudować zakład i mogłem wrócić do pracy. Tak naprawdę odbudowali dużo więcej niż zniszczony salon… przywrócili mi nadzieję, a myślałem, że już się nie podniosę…" - dodaje Joe.

"Dom Wschodni" i Caritas pomagają również w otwarciu sklepu rodzicom Ralpha, młodego strażaka, członka ekipy, która jako pierwsza pojawiła się w portowych magazynach. Chwilę później 10-osobowa załoga straciła życie, a ich rodziny pogrążyły się w rozpaczy. Ten sklep dla rodziców Ralpha to szansa na odrobinę normalnego życia, na kontakt z ludźmi, na oderwanie, choć na chwilę, myśli o tej strasznej tragedii. Łódzkie organizacje finansują również wsparcie psychologiczne dla osieroconej żony i córki innego ze strażaków. Po rocznej terapii 4-letnia dziewczynka odezwała się po raz pierwszy, a matka odważyła się wrócić do pracy.

Eksplozja w bejruckim porcie sprzed roku nie jest niestety głównym problemem Libanu. Codzienność Libańczyków to brak stabilności państwa, które od kilkudziesięciu lat albo walczy z sąsiadami, albo przeżywa wojnę domową, a w ostatnim czasie boryka się z najazdem uchodźców z Palestyny i Syrii. Problemem jest galopujący kryzys gospodarczy z niestabilną walutą tracącą każdego dnia na wartości, reglamentowanym paliwem, brakiem prądu, wody i podstawowych leków, a w konsekwencji - rozwijającym się czarnym rynkiem. Według ostatniego raportu Banku Światowego, Liban jest dotknięty najpoważniejszym kryzysem gospodarczym w swojej historii. Kraj przygnieciony jest biedą i skutkami pandemii Covid-19. Ponad połowa mieszkańców Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa, rośnie bezrobocie, a ludzie mają trudności z dostępem do podstawowych świadczeń, w tym opieki zdrowotnej. Na to wszystko nakłada się brak woli politycznej do stworzenia nowego rządu i przeprowadzenia niezbędnych reform.

Libańczycy są na skraju wytrzymałości. Nie możemy zostawić ich bez pomocy. Nie możemy pozostawić ich bez nadziei. Bez naszego wsparcia finansowego, bez poczucia wspólnoty i pamięci nie poradzą sobie pośród narastających problemów. Solidarność z nimi jest naprawdę ważna. Tak, jak ważna była kiedyś dla nas, Polaków, zmagających się z problemami w latach osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Połączmy siły. Zbierzmy grosz do grosza. Bądźmy "Solidarni z Bejrutem"!

Caritas Archidiecezji Łódzkiej i Stowarzyszenie "Dom Wschodni - Domus Orientalis" od kilku lat prowadzą wspólnie projekty wspierające mieszkańców Bliskiego Wschodu. W ramach projektu "Łódź dla Aleppo" udało się wesprzeć m.in. budowę basenu dla dzieci i młodzieży we franciszkańskim ośrodku Terre Sainte w Aleppo, w Syrii, ufundować stypendia naukowe czy pomagać Syryjczykom w rozwoju własnej działalności gospodarczej. Dzięki wspólnemu zaangażowaniu do kościoła św. Sergiusza i Bakchusa w Maluli w Syrii powróciły ikony, które zawisły w miejscu skradzionych ikon, podarowanych przez gen. Władysława Andersa, przebywającego w Maluli podczas II wojny światowej. Stałą inicjatywą jest też comiesięczny "Różaniec za braci" odmawiany w intencji mieszkańców Bliskiego Wschodu. Od lipca 2020 roku prowadzony jest program "Pierwszy krok" - mecenat na rzecz rozwoju i edukacji dzieci z Aleppo w Syrii. Od sierpnia 2020 roku łódzka Caritas i „Dom Wschodni” wspierają odbudowę i codzienne funkcjonowanie mieszkańców Bejrutu.

Przyłącz się do zbiórki "Solidarni z Bejrutem" i wspieraj pomoc mieszkańcom stolicy Libanu:

Szczegóły na stronie.

Caritas Archidiecezji Łódzkiej

90-507 Łódź, ul. Gdańska 111

Bank Pekao S.A. V O/Łódź

PLN 48 1240 1545 1111 0000 1165 5077

EURO: 05 1240 1545 1978 0000 1165 5181

USD: 13 1240 1545 1787 0000 1165 5178

SWIFT: PKOPPLPW

z dopiskiem "Solidarni z Bejrutem".

 

Stowarzyszenie "Dom Wschodni - Domus Orientalis"

Piotrkowska 80, 90-102 Łódź

mBank, 70 1140 2004 0000 3002 7483 9388

 

Bieżące informacje o pomocy:

https://www.facebook.com/caritas.lodz/

https://www.facebook.com/DomusOrientalisDomWschodni/

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Mariusz Rosik

Liban nie jest nazwą gór, lecz poetyckim określeniem symbolizującym uczucie duszy i odwołującym się do idei: to obrazy lasów cedrowych rozsiewających zapach i aromat, wieże z miedzi i marmuru, wznoszące się pełne chwały i potęgi...

Skomentuj artykuł

Mija rok od tragedii w Bejrucie. "Dom Wschodni" i Caritas uruchamiają zbiórkę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.