Mobilizacja chrześcijan na rzecz najuboższych w Aleppo
W Aleppo chrześcijanie różnych wyznań solidarnie pomagają najbardziej potrzebującym. Dzieje się tak przez cały rok, jednak w czasie świąt Bożego Narodzenia mobilizacja jest większa. Wspólnoty znajdują nowych wolontariuszy, rozdają żywność, ubrania, a nawet pieniądze na zapłacenie rachunków. Ta postawa pozwala tysiącom ludzi, przygniecionych latami wojny, przetrwać i odzyskać nadzieję na lepsze jutro.
Przed wojną Aleppo było najbardziej zaludnionym miastem w Syrii, nawet bardziej niż jego stolica - Damaszek. Dziś po dawnej świetności nie pozostał nawet ślad.
Ponad 4,5 milionowe w 2010 r. miasto, obecnie ma niecałe 2 mln mieszkańców. Wystarczy przyjrzeć się budynkom, aby dostrzec, jak wiele mieszkań jest opuszczonych. Przybywając do miasta od północy od razu widać niszczycielskie skutki wojny - zbombardowane i zniszczone budynki.
Największy dramat dotknął stare miasto, dzielnicę wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO, która praktycznie już nie istnieje. Stare miasto znalazło się bowiem pod ostrzałem wszystkich stron konfliktu. Póki co niewiele udało się tam odbudować. Gruz wciąż zalega na poboczach dróg, co uniemożliwia komunikację. Wąskie uliczki tej dzielnicy zasypane są kamieniami i stertami śmieci.
Pochodzący z Argentyny ks. Hugo Fabian Alvaniz mieszka w najbiedniejszej dzielnicy Aleppo, która podczas oblężenia była tzw. „czerwoną strefą” - nikt nie mógł do niej wejść, ani jej opuścić, ze względu na punkty kontrolne i snajperów rozstawionych na dachach budynków.
Ks. Alvaniz wspólnie z miejscowymi chrześcijanami odbudował kościół i stopniowo stara się odradzać parafię.
- Każdego dnia, w zaadaptowanych kościelnych piwnicach, wolontariusze przyjmują dzieci i pomagają im w odrabianiu lekcji. Dodatkowo szyją ubrania i gotują posiłki dla potrzebujących. Parafia pomaga łącznie ponad 1200 rodzinom - mówi ks. Hugo Fabian Alvaniz.
Pomoc dla prawie 1200 rodzin
- To mały Kościół pod wezwaniem Zwiastowania Pańskiego w Aleppo. Towarzyszymy chrześcijanom wszystkich rytów. Ta uniwersalność to bardzo piękna sprawa w tak małej wspólnocie. Wszyscy, którzy tutaj przybywają i należą do różnych tradycji chrześcijańskich, do Kościoła katolickiego, czy prawosławnego bądź ewangelickiego, znajdują swoje miejsce - zapewnia ks. Alvaniz.
I dodaje: - W naszej kuchni przygotowywane są codziennie ciepłe posiłki, których część dostarczana jest do domów naszych podopiecznych. W pracowni krawieckiej tworzymy solidne ubrania wykorzystując te już zużyte. Nic się nie marnuje. Nasza parafia tętni życiem. W tym momencie pomagamy około 1200 rodzinom. Kiedy otwarliśmy nasz ośrodek i kościół cztery lata temu, przyjęliśmy 24 dzieci, dziś około 500 uczestniczy w proponowanych przez nas zajęciach.
W Aleppo istnieje także stowarzyszenie „Kropla mleka”, prowadzone przez Ojców Marystów. Swoją siedzibę ma w jednej z wąskich uliczek Aleppo. Z zewnątrz przypomina sklepową witrynę. W środku pracuje dwóch młodych mężczyzn ubranych w niebieskie bluzy. Co miesiąc dostarczają do 3 tys. rodzin z małymi dziećmi po kilogramie mleka w proszku i skondensowanego mleka dla niemowląt. To niezwykle ważna pomoc, dlatego, że mleko jest poza zasięgiem większości mieszkańców. Kilogram mleka w proszku kosztuje tu 12 tys. funtów syryjskich, a średnia pensja to około 65-70 tys.
Stąd stowarzyszenie jest bardzo ostrożne w swoich działaniach. Każdy beneficjent jest rejestrowany, aby nikt nie mógł otrzymać więcej nad przydziałową ilość, a każda przekazywana paczka jest otwierana, aby zapobiec odsprzedaży, gdyż przy tej cenie mleko w proszku to miejscowe „białe złoto”.
W pomoc najuboższym włączają się także miejscowi Ormianie. Przed swoją katedrą ormiańscy prawosławni codziennie rozdają potrzebującym gorące posiłki. Większość beneficjentów należy do społeczności ormiańskiej, ale biednych nie pyta się tu o wyznanie: pomaga się każdemu, kto jest głodny.
Wolontariusze przygotowują nawet ormiańskie specjały, które następnie są pakowane i rozdawane przed drzwiami katedry, gdzie czeka na nie każdego dnia spore grono emerytów. Dla nich ten czas jest też okazją do spotkania i pogawędek. Większość jest porządnie ubrana, uczesana i nie wygląda jak osoby znajdujące się w wielkiej nędzy.
- Prawdziwa bieda się nie narzuca i nie reklamuje. Przychodzą po pomoc, ale nie aby żebrać - wyjaśnia jeden z ormiańskich zakonników. Wiele z tych osób przed wojną była dobrze sytuowana, jednak po dziesięciu latach konfliktu i pięciu latach kryzysu nie mają nic. Na pierwszym piętrze katedry wspólnota ormiańska otworzyła również sierociniec dla 38 chłopców i dziewcząt w wieku od 8 do 22 lat.
Niedaleko katedry ormiańskiej pomaga również grecki kościół prawosławny. Kolejka ludzi zaczyna się na chodniku: w środku rozdawane są paczki i wsparcie finansowe dla potrzebujących rodzin. Wolontariusze otrzymali właśnie dostawę ciepłych butów na zimę.
- Dajemy ludziom pieniądze, których potrzebują np. na opłacenie prądu, który tutaj kupuje się na ampery. Jeden kosztuje 15 tys. syryjskich funtów, co wystarcza na zapalenie kilku żarówek, ale nie na włączenie piekarnika czy pralki - wyjaśnia jeden z wolontariuszy.
Prawosławni codziennie wydają też 800 posiłków, głównie starszym osobom. - Najmłodsi stąd wyjechali, starsi próbują przetrwać - wyjaśniają wolontariusze.
W Aleppo przed wojną mieszkało 300 tys. chrześcijan, teraz pozostało ich tylko 20 tys. Pomoc Kościołów ma więc fundamentalne znaczenie dla miejscowej ludności.
Vaticannews/Łukasz Sośniak SJ/dm
Skomentuj artykuł