O pokój w Ukrainie, Europie, świecie i nadzieję dla Rosji - pielgrzymka Polaków do Kazania i Moskwy
(fot. shutterstock.com)
KAI / ml
Za pokój w Ukrainie, Europie, świecie, miliony ofiar sowieckich represji - w 100. rocznicę wybuchu rewolucji październikowej będącej początkiem jednej z największych martyrologii w historii chrześcijaństwa oraz o nadzieję dla Rosji - modliło się 25 Polaków podczas pielgrzymki do Rosji w dniach 9-16 września br.
W Kazaniu w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego odmówiono różaniec i odprawiono Mszę św., a w prawosławnym soborze przed słynną ikoną Matki Bożej Kazańskiej odczytano specjalne przesłanie nt. Pokoju.
W Moskwie pielgrzymi modlili się w katolickiej katedrze przy Małej Gruzińskiej, kościele św. Ludwika na Łubiance oraz na cmentarzu ofiar stalinowskiego terroru w Butowie, nazywanego "Rosyjską Golgotą". Byli też gośćmi prawosławnego Bractwa Przemienienia Pańskiego, założonego przez słynnego kapłana, duszpasterza moskiewskiej inteligencji i środowisk twórczych o. Georgija Koczetkowa.
Jedni inwestują w broń inni w dialog i modlitwę
- W Europie żyjemy w stosunkowo pokojowych warunkach ale we wschodniej Ukrainie trwa wojna, widzimy coraz większą polaryzację wśród państw i narodów, coraz więcej zbrojeń po jednej i po drugiej stronie, więc pomyślałem sobie, że jedni inwestują w broń, a ja powinienem inwestować w dialog i modlitwę. Stało się to dla mnie tym bardziej oczywiste w tym roku, kiedy przeżywamy 100-lecie objawień fatimskich. A objawienia te wskazują na wielką silę modlitwy. Dlatego zaczynamy od modlitwy w Kazaniu, przed wizerunkiem Matki Bożej.
Jesteśmy przekonani, że nasze pielgrzymowanie będzie miało wpływ na zmianę mentalności i uświadomienie sobie jakim straszliwym złem jest wojna - mówił ks. Deselaers 10 września podczas Mszy św. w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kazaniu. W odprawionej po rosyjsku Eucharystii koncelebrowanej przez ks. Diogenesa Urquiza, wikariusza generalnego diecezji św. Klemensa w Saratowie, proboszcza parafii ks. Andrieja Starsewa oraz księży uczestników pielgrzymki.
Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Świętego jest ważnym ośrodkiem życia katolickiego w Kazaniu i okolicach. W niedzielnych mszach uczestniczy ponad 100 wiernych, a cała parafia liczy ok. 400, którym służy dwóch księży. Wielu przychodzi do kościoła czasowo, studentów z Afryki, Ameryki Łacińskiej, Indii, Sri Lanki, gdyż Kazań jest miastem wielu wyższych uczelni. "Największym wyzwaniem stojącym przed kościołem jest nadal dziedzictwo komunizmu. Stąd aktywnie prowadzone są katechezy dla dzieci i dorosłych" - powiedział ks. Gabriel Vergani z Argentyny, wikariusz parafii.
Ponad 1,2 mln Kazań to miasto gdzie ponad 50 proc. jego mieszkańców to Tatarzy wyznający islam. Miasto jest także ważnym ośrodkiem życia religijnego dla prawosławia i innych wyznań chrześcijańskich oraz Żydów.
Pierwsi katolicy - Niemcy pojawili się w Kazaniu już w XVIII wieku. Byli to urzędnicy wywodzący się ze szlachty nadbałtyckiej oraz przybysze z ziem niemieckich i rzemieślnicy. Ludność katolicka w mieście i okolicznych powiatach i guberniach zaczęła szybko rosnąć po włączeniu w skład Rosji ziem polskich pod koniec XVIII w. Większość wiernych stanowili wówczas już nie Niemcy, ale Polacy i Litwini.
W lutym 1835 r. do Kazania przybył pierwszy kapłan katolicki do stałej posługi duszpasterskiej, a 1 listopada 1858 r. poświęcono pierwszy kościół katolicki. W 1927 władze komunistyczne zajęły świątynię a miejscowa wspólnota katolicka w praktyce przestała istnieć. Odrodziła się po 70 latach, gdy w 1995 r. władze zarejestrowały w mieście nową parafię katolicką.
Niestety katolicy nie mogli odzyskać kościoła, ponieważ znajduje się w nim laboratorium z tunelem aerodynamicznym. Władze stolicy Tatarstanu zaproponowały, że zbudują nową świątynię i w 1999 r .wyznaczyły miejsce pod jej budowę w centrum miasta. Z budżetu miasta i środków od sponsorów nie tylko wzniesiono gmach, ale także wykonano jego wystrój wewnętrzny i umieszczono witraże. W sierpniu 2008 r. świątynię konsekrował kard. Angelo Sodano.
Przed ikoną Matki Bożej Kazańskiej
"Łączy nas chęć złożenia hołdu Matce Bożej, a zarazem pragnienie wyrażenia szacunku narodowi rosyjskiemu i wiernym religii prawosławnej. Uważamy, że dla sprawy budowania pokoju, wzajemnego szacunku i zaufania potrzebne są również małe kroki zwykłych ludzi, próbujące przełamać uprzedzenia płynące z historii czy bieżącej polityki" - brzmiały słowa przesłania przeczytanego po polsku i rosyjsku przed ikoną Matki Bożej Kazańskiej, jednym z najbardziej czczonych wizerunków Matki Bożej w Rosji.
Tekst przesłania wręczono przedstawicielowi prawosławnego Soboru wraz z wykonaną przez znanego polskiego malarza ikon, Mateusza Środonia ikoną Matki Bożej Częstochowskiej. Każdy z pielgrzymów otrzymał w prezencie kopię ikony Matki Bożej Kazańskiej.
"Z tą nadzieją stajemy przed ikoną Najświętszej Matki Bożej z Kazania, której matczynej opiece i wstawiennictwu powierzamy świętą sprawę pojednania między naszymi narodami, a także pokoju w całym świecie, wstrząsanym konfliktami, pełnym przemocy i niesprawiedliwości" - napisano w przesłaniu.
W XIV w. gdy Kazań był stolicą państwa tatarsko-mongolskiego, Matka Boża ukazała się ośmioletniej dziewczynce, mówiąc jej o świętym wizerunku, który miał się objawić mimo muzułmańskiego panowania w Kazaniu, oraz miał ocalić i zjednoczyć naród rosyjski. Proroctwa te zaczęły się spełniać w 1570 r., gdy odnaleziono nietkniętą ikonę Matki Bożej w ruinach spalonego budynku.
Już wówczas zaczęły się dziać cuda, związane z ikoną. W 1613 r. wizerunek został przeniesiony do Moskwy. Zaginął w 1904 r., pojawił się ponownie w Wielkiej Brytanii w latach 50., po czym w 1993 r. został przekazany do Watykanu. Jan Paweł II przekazał ją Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu w sierpniu 2004 r.
11 września pielgrzymi modlili się w pochodzącym z XVII w. Raifskim Monastyrze Matki Bożej, 27 km od Kazania z kopią cudami słynącej Matki Bożej Gruzińskiej.
Raifski kompleks klasztorny po rewolucji został zamknięty, choć w niektórych jego cerkwiach odprawiano jeszcze nabożeństwa. W 1930 r. ostatni zakonnicy zostali aresztowani pod zarzutem "antysowieckich działań kontrrewolucyjnych" i rozstrzelani. W 2000 r. Rosyjski Kościół Prawosławny włączył ich do grupy kanonizowanych nowych męczenników.
W latach trzydziestych na terenie klasztoru znajdowało się więzienie dla więźniów politycznych, później kolonia dla nieletnich przestępców i w końcu zakłady naprawcze. Klasztor został zwrócony do rosyjskiej Cerkwi w 1991 r. W odbudowie pomagali miejscowi muzułmanie.
Wśród grupy pielgrzymów, którym przewodniczył ks. Manfred Deselaers, niemiecki kapłan pracujący w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, byli księża ze Skawicy, Opola, Warszawy i Oświęcimia, siostra ze Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Syjonu, Stanisław Latek z warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, członkowie nieformalnej grupy "przyjaciół czytających dzieła św. Jana Pawła II" z Bożeną i Andrzejem Rachalskimi, Bogdan Białek, prezes Stowarzyszenia im. Jana Karskiego i redaktor naczelny miesięcznika "Charaktery", Krzysztof Tomasik, szef działu zagranicznego KAI, Krzysztof Żurowski, reżyser oraz Paweł Przeciszewski, b. wiceszef Ośrodka Kultury Polskiej w Moskwie.
W miejscach kaźni
Za ofiary zbrodni sowieckich modlono się 13 września w kościele św. Ludwika w Moskwie a dzień później w podmoskiewskim Butowie, cmentarzu położonym na byłym poligonie sowieckich służb bezpieczeństwa NKWD a dzisiaj nazywanego "Golgotą Rosji".
Modlitwa w kościele św. Ludwika na Łubiance, jedynej czynnej świątyni katolickiej w czasach sowieckich w Moskwie, zakończyła pielgrzymkę po najważniejszych miejscach kaźniofiar stalinowskiego terroru jakich dokonywano w budynkach Czeka i NKWD znajdujących się w kwartale ulic Łubianki. O tragicznej historii tych miejsc opowiadał działacz "Memoriału", Paweł Gniłorybow.
Prosił by nie kojarzyć tych miejsc z całą Rosją, ale przede wszystkim z totalitarnym systemem sowieckim. Zwrócił uwagę na współczesną oficjalno-państwową narrację historyczną, która niestety sławi funkcjonariuszy Czeka i KGB, sprawców zbrodni, przedstawiając ich jako bohaterów broniących narodu i tłumaczy, że prześladowania stalinowskie były niezbędne.
Przypomniał, że w stolicy Rosji istnieje tylko jedno muzeum poświęcone systemowi sowieckich więzień - gułagom. Temu tragicznemu okresowi w historii kraju nie poświęca się także prawie żadnej uwagi w innych muzeach regionalnych kraju. Nadal można się tylko w nich dowiedzieć przede wszystkim na temat kołchozów, czy gigantycznych budów komunizmu ale nic na temat rozstrzeliwaniach setek tysięcy ludzi ani łagrów.
Zaznaczył, że w tym roku mija 80 rocznica rozpoczęcia wielkiej stalinowskiej czystki i terroru w 1937 r. , w których zginęło m.in. ok. 150 tys. Polaków. Poinformował, że państwowe obchody rocznicowe będą skromne i niedługo zostanie odsłonięty pomnik ku czci ofiar stalinowskich represji, przy moskiewskim prospekcie Andrieja Sacharowa, słynnego rosyjskiego dysydenta.
Gniłorybow dodał, że obecna Rosja określiła się jako prawna kontynuatorka Związku Radzieckiego, a nie Cesarstwa Rosyjskiego. "Dzisiejsi użytkownicy, wcześniej siedziby byłej KGB, a teraz służb bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej są kontynuatorami nie tych, co byli rozstrzeliwani, ale sprawców rozstrzeliwań. 40 lat temu rozpoczęła się fala rehabilitacji i propagowania osoby założyciela sowieckich służb bezpieczeństwa, Feliksa Dzierżyńskiego, jako rycerza rewolucji październikowej. Zaczęto stawiać mu pomniki a obecny prezydent Putin wychowywał się w tym środowisku" - zwrócił uwagę działacz "Memoriału". Przypomniał, że hymnem obecnych demokratycznych sił w Rosji jest pieśń polskiej "Solidarności" - "Mury" Jacka Kaczmarskiego.
Gniłorybow zauważył, że we współczesnej Rosji komunizm i prawosławie "zachodzą na siebie". "To trudno pojąć ja sam tego nie rozumiem. Niestety ale tak jest" - powiedział i wskazał na cerkiew św. Zofii położoną na terenie siedziby służb bezpieczeństwa Rosji FSB, w której bywają patriarcha Moskwy, prezydent i najwyżsi dostojnicy państwowi. Przypomniał, że w czasach komunistycznych cerkiew ta została zamieniona na fabrykę, w której produkowano odzież sportową dla klubu "Dynamo Moskwa", ulubionej drużyny Feliksa Dzierżyńskiego a także sprzęt sportowy dla dzieci.
Przy ulicy Wielka Łubianka stoi także prawosławna cerkiew Świętych Męczenników XX wieku - dwóch tysięcy rosyjskich duchownych zamordowanych w czasach komunizmu. Zostali oni kanonizowani przez Rosyjski Kościół Prawosławny w 2000 r. W kwartale ulic Łubianki znajdują się też budynki, które były katowniami dla setek tysięcy ludzi, w tym tysięcy duchownych wszystkich wyznań. Na żadnym nie ma tablic informujących o tym, ale za to są tablice poświęcone Leninowi i innym działaczom komunistycznym. Po wizycie na Łubiance pielgrzymi zwiedzili moskiewskie Muzeum GUŁAGU.
14 września w cerkwi prawosławnych Świętych Nowomęczenników i Wyznawców Rosyjskich ofiar stalinowskiego terroru w latach 1937-1938 w podmoskiewskim Butowie, polscy pielgrzymi modlili się m. in. za Kościół prawosławny w Rosji aby potrafił leczyć rany swojego narodu; o miłosierdzie Boże dla wszystkich sprawców zła i świadomość prawdy o dokonanych zbrodniach; o miłość i pojednanie między Kościołem prawosławnym i katolickim oraz między Polakami i Rosjanami.
Ks. Deselaers nawiązując do przypadającego w tym dniu święta Podwyższenia Krzyża Świętego wskazał, że krzyż jest obecny w historii człowieka, w jego grzechu, niesprawiedliwości i opuszczeniu. Człowiek czuje się często opuszczony przez Boga i ma świadomość absolutnego końca, czego konsekwencją jest absolutna samotność. "My chrześcijanie wiemy, że Bóg - najwyższa miłość nas nie opuszcza, cały czas podąża z każdym człowiekiem, można polegać na nim zawsze i wszędzie. Bóg był na pewno z tymi, którzy zginęli w Butowie. Gdy dzisiaj jesteśmy tutaj i się modlimy, to tym samym wskazujemy na obecność Jezusa Ukrzyżowanego. Bóg ma ostatnie słowo a nie sprawcy. Zawsze w ostateczności zwycięża Boża miłość" - powiedział kapłan. Zaznaczył, że dzisiaj włączamy do modlitwy wszystkich zamordowanych w Butowie przez komunistycznych oprawców po osiemdziesięciu latach, w tym miejscu zbrodni. Módlmy się za nich, o pokój w Europie, na świecie i aby to się już nigdy nie powtórzyło - wezwał ks. Deselaers.
Na butowskim cmentarzu 27 września br., prawosławny metropolita Krutycki i Kołomieński - Juwenali poświęci pomnik tzw. "Sad pamięci" zbudowany ku czci pomordowanych. Znajdują się na nim nazwiska ofiar stalinowskich czystek.
W Butowie znajdują się dwie cerkwie prawosławne upamiętniające świętych męczenników prawosławnych. Jedna murowana z dwoma poziomami i druga drewniana na terenie cmentarza, upamiętniają 20 tys. 762 tys. osób 60 narodowości, rozstrzelanych przez NKWD od 8 sierpnia 1937 do 19 października 1938 r. Wśród nich było ponad tysiąc Polaków. Zabitych zostało też 7 prawosławnych biskupów, 600 kapłanów oraz mnichów i pracowników cerkiewnych. Spośród nich dotychczas kanonizowano 332 osoby.
O pokucie i pojednaniu
15 września pielgrzymów podjęli w swoim podmoskiewskim ośrodku członkowie Bractwa Przemienienia Pańskiego. O Bractwie opowiedział Władmimir Jakulcew a Julia Bałakszina z Sankt Petersburga poinformowała o Akcji Narodowej Pokuty z okazji 100-lecia rewolucji październikowej pod hasłem: "Ci, którzy mają nadzieję".
Bractwo zrzesza kilkadziesiąt małych wspólnot w Moskwie i innych miastach Rosji oraz za granicą. Należą do niego ludzie w różnym wieku, rozmaitych zawodów, bez względu na status społeczny czy wykształcenie. "Nie zamykamy się za wysokimi murami ale staramy się jako wspólnota, przede wszystkim ludzi świeckich, żyć na co dzień Ewangelią" - wyznał Władmimir Jakulcew.
Wspólnota powstała w głębokich czasach sowieckich, w 1971 r. Jej założycielem jest ojciec Gieorgij Koczetkow, dziś rektor Prawosławno-Chrześcijańskiego Instytutu im. św. Filareta. Kapłan nie mógł się pogodzić z rozdarciem w życiu prawosławnej Cerkwi, pomiędzy tym co głosi Ewangelia a tym jak w komunistycznych realiach wygląda życie Kościoła. Wyszedł z założenia, że przyjęcie chrztu św. i wstąpienie do Kościoła prawosławnego wymaga poważnego przygotowania. W 1991 r. wspólnota przyjęła nazwę Bractwa Przemienienia Pańskiego. Jednak obecność Bractwa w ramach Cerkwi nie była prosta i bezproblemowa. Od 2000 r. Bractwo zajmuje się także sprawami społecznymi.
W 2016 r. z okazji zbliżającej się 100 rocznicy rewolucji październikowej Bractwo zainicjowało Akcję Narodowej Pokuty, po rosyjsku "pokajania" (greckie metanoia), oznaczające duchową przemianę i nawrócenie. Julia Bałakszina podkreśliła, że Akcja jest skierowana głównie do ludzi "odpowiedzialnych za kraj i ludzkie sumienia. "Teraz bardziej mówimy o "rosyjskiej katastrofie", która zatruła wszystkie sfery życia kraju: ekonomii, polityki i kultury" - powiedziała.
Członkowie Bractwa odwiedzają więc miejsca rozstrzeliwania i łagry. Każdego roku 30 października w Dniu Pamięci Ofiar Represji Politycznych wychodzą na ulice miast i odczytują imiona i nazwiska zamordowanych i represjonowanych, modlą się także za współczesną Rosję oraz proszą o wybaczenie grzechów, których dopuścił się rosyjski naród.
Z okazji 100. rocznicy rewolucji październikowej wystosowano orędzie podpisane przez znane autorytety, m.in. Aleksjeja Arcybuszewa, pisarza cerkiewnego i byłego więźnia GUŁAGu, Nikitę Kriwoszeina, pisarza, tłumacza i byłego więźnia GUŁAGu, Ksenię Kriwoszeinam, rosyjsko-francuską malarkę i publicystkę, Andrieja Smirnowa, reżysera filmowego i aktora, Olega Szczerbaczowa, przewodniczącego Związku Szlachty, Darię Wiolinę, reżyserkę, Mikołaja Swanidze, dziennikarza, Olgę Siedakową, poetkę, slawistkę, tłumaczkę poezji europejskiej, którą wraz z Iriną Iłowajską-Alberti, rosyjską dziennikarką Jan Paweł II zaliczył do grona najbliższych swoich przyjaciół.
Orędzie jest zamieszczone na stronie internetowej: pokayanie1917.ru. Zostało także przekazane patriarsze Moskwy i Całej Rusi Cyrylowi z prośbą o wsparcie akcji. "Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi ale nie tracimy nadziei" - powiedziała.
W trakcie debaty goście z Polski pytali m. in. jakie znaczenie ma dzisiaj tragiczna historia Rosji, za co konkretnie Bractwo czuje się odpowiedzialne, czy można osądzać zło nie wskazując na jego sprawców, gdyż zło nie jest nigdy abstrakcją ale zawsze ma ludzką twarz?
Bałakszina zwróciła uwagę, że rany jakich doświadczyli Rosjanie i miliony ofiar, które pochłonął system komunistyczny nie są przedmiotem powszechnej świadomości. W dużym stopniu przyczynia się to do alienacji, braku zaufania, dezintegracji i obojętności. "Za taką postawą kryje się strach i aby go przezwyciężyć potrzebna jest ogromna praca duchowa" - zaznaczyła i przypomniała, że elity narodu były systematycznie niszczone w ciągu całego XX w. W rezultacie nie ma zintegrowanego społeczeństwa i odpowiednio przygotowanych duchowych elit, które tworzyłby odpowiedni klimat.
O. Koczetkow wskazał na rozdwojenie osobowości. Jego zdaniem, Rosjanie należą do jednego z najbardziej schorowanych psychicznie społeczeństw a brak autentyzmu dotyczy także prawosławnej Cerkwi. "Stąd brak społecznych autorytetów, z których można by brać wzorce i budować swoje życie. Dalszą konsekwencją takiego stanu rzeczy jest brak odpowiedzialności za siebie, społeczeństwo, za przeszłość i przyszłość" - zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że większość młodych ludzi nie widzi dla siebie przyszłości i nie chce żyć w Rosji. Nie czują się Rosjanami, nie wiedzą co to znaczy być Rosjaninem, choć w paszportach. Dlatego tak trudno jest ocenić im przeszłość. Nie wiedzą czy było czymś dobrym czy złym, że część Polski ponad 120 lat należała do rosyjskiego imperium, a nawet czy samo imperium było czymś dobrym czy złym.
"Brak fundamentów dla życia duchowego jest najstraszniejszy i dlatego zamiast wiary młodzi ludzie wpadają w przesądy" - zaznaczył Koczetkow. Przypomniał opinię Aleksandra Sołożenicyna, rosyjskiego pisarza i więźnia GUŁAGu, który powiedział, że Rosjanie nie stanowią narodu i społeczeństwa lecz "ludność". Mówił też, że w Rosji nie ma ludzi wykształconych i inteligentnych ale są "wykształciuchy". Tak było w czasach sowieckich i trwa to do dzisiaj.
Dalej Koczetkow zwrócił uwagę, że Kościół prawosławny nie mówi swoim głosem. "Patriarcha Cyryl chce aby jego głos był głosem Cerkwi, ale on sam nie mówi swoim głosem. Wielokrotnie trzeba odgadywać, czy on mówi od siebie czy na czyjeś zamówienie i oczekiwania. Niejednokrotnie jego wypowiedzi są ze sobą sprzeczne. A to jest zarówno jego tragedią osobistą jak i narodową" - powiedział o. Koczetkow.
Zaznaczył, że w Akcji Narodowej Pokuty członkowie Bractwa zwracają się do osób starszych gotowych nieść odpowiedzialność, gdyż jeśli ktoś nie czuje odpowiedzialności za nic, to nie może też wzbudzić w sobie skruchy i rozpocząć wewnętrznej przemiany. "Wystarczyłoby, żeby patriarcha choć raz wygłosił słowa narodowej skruchy.
Na pewno zyskałby większy szacunek, którego niestety nie ma. Natomiast władze robią wszystko aby obniżyć autorytet Kościoła i patriarchy, gdyż nie chcą mieć konkurencji" - powiedział o. Koczetkow. Przypomniał, że każdego roku Bractwo modli się na cmentarzu polskich żołnierzy zamordowanych przez NKWD w Miednym. "Zawsze zastanawia mnie dlaczego w modlitwach biorą udział obok przedstawicieli polskich władz tylko członkowie Bractwa. Niestety strach i rozdwojona osobowość u większości Rosjan biorą górę" - zaznaczył.
Jewgienia wskazała na konkretne dzieło Akcji jakim są wspomnienia rodzinne z czasów sowieckich. Zwróciła uwagę, że pamięć o przodkach-ofiarach represji jest w większości rodzin wymazywana, ale dzięki inicjatywie Bractwa wiele osób zainteresowało się dziejami swoich rodzin. "W wielu z nich są zarówno ofiary jak i kaci. W mojej rodzinie po stronie ojca były ofiary, a po stronie matki - kaci" - zaznaczyła. Jej zdaniem skrucha i przemiana nie dotyczy tylko ofiar czy sprawców ale konsekwencji jakie mają nadal sowieckie zbrodnie. "Nieznajomość historii osobistej, rodziny i narodu prowadzi do alienacji. Wśród członków mojej rodziny panuje nadal strach. Urodziłam się w końcu lat 70. XX w. i czuję, że strach nadal we mnie żyje. Dla mnie pokuta prowadzi do przemiany i uzdrowienia mojego życia" - wyznała.
Dimitrij z Jekaterineburga zwrócił się z pytaniem do gości z Polski, kto z rodziny był prześladowany w jakikolwiek sposób przez komunistyczny system. Na 24 osoby rękę podniosło sześć. Gdy zadał to samo pytanie 15-osobowej grupie rosyjskich przyjaciół ręce podnieśli wszyscy. "Wyobraźcie sobie jak żywy jest w mojej rodzinie ból i strach! Mojego pradziadka od strony mamy rozstrzelano. Obie babcie przeszły przez więzienia a mama urodziła się w łagrze. Podobne losy ludzkie można spotkać w każdej rodzinie. Jak po takich przejściach można żyć normalnie i nie poddawać się strachowi? Strach można zwyciężyć tylko miłością, czyli z Chrystusem. Mamy niepowtarzalną szansę, aby przywrócić i uleczyć pamięć. Musimy z całych sił w imieniu ofiar błagać Boga by zdjął z nas koszmarny ciężar win katów" - wyznał Dimitrij.
O. Koczetkow przypomniał, że sprawcą zła zawsze jest konkretny człowiek. Zastrzegł, że Bractwo nie stawia się w roli sędziów, gdyż aby nimi być trzeba przede wszystkim mieć dostęp do dokumentów, dowodów winy. Niestety w Rosji jest to niemożliwe gdyż archiwa zostały zamknięte. Zwrócił uwagę, że 30 października w Bractwie obchodzony jest Dzień Pamięci Ofiar Sowieckich Represji. "Kiedy 30 października czytamy imiona ludzi, którzy zostali straceni i modlimy się za ich wszystkich, bez względu na religię czy wyznanie, przypominamy miejsce stracenia a także tych, którzy jako kaci później stali się ofiarami. Wielu prawosławnych wiernych jest temu przeciwnych i pyta dlaczego modlicie się za nieochrzczonych, straszliwych katów. Z zasady modlimy się za wszystkich, za wszystkie ofiary sowieckich represji. A Bóg jest sędzią, który osądzi i jednych i drugich" - zastrzegł.
Z kolei o niemieckich i polskich doświadczeniach na polu pokuty i pojednania mówili ks. Deselaers, Stanisław Latek oraz Bogdan Białek.
Przypomniano też zasługi św. Jana Pawła II dla zbliżenia Kościoła katolickiego i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Spotkanie zakończyło się wspólną modlitwą o jedność Kościoła, Europy i uleczenia ran XX wieku.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł