Prymas Belgii skazany ws. pedofilii jednego z księży
Sąd apelacyjny w Liège uznał prymasa Belgii winnym niewłaściwego zajęcia się oskarżeniami wobec księdza, który dopuścił się czynów pedofilskich. Abp André-Joseph Léonard został skazany na grzywnę w wysokości 10 tys. euro, które ma wypłacić jednej z ofiar duchownego.
42-letni obecnie Joël Devillet jako nastoletni ministrant w Aubange padał w latach 1987-1991 ofiarą molestowania ze strony wikariusza, ks. Gilberta Hubermonta. Działo się to na terenie diecezji Namur, której ordynariuszem został w 1991 r. ks. Léonard. Gdy w 1996 r. Devillet złożył skargę do sądu kościelnego, zaproponowano mu - jak twierdzi - terapię psychologiczną i zadośćuczynienie finansowe, którego nie przyjął. Ordynariusz przeniósł księdza do innej parafii, nie zgłosił jednak sprawy molestowania do świeckiego wymiaru sprawiedliwości.
Po pewnym czasie Devillet postanowił wszcząć proces karny przeciwko swemu oprawcy w sądzie państwowym, jednak sprawę uznano za przedawnioną. Zdecydował się wówczas na proces cywilny, w którym uzyskał od ks. Hubermonta zadośćuczynienie finansowe w wysokości ponad 60 tys. euro. W 2013 r. wystąpił też przeciwko jego ówczesnemu zwierzchnikowi, obecnemu prymasowi Belgii. Jednak w pierwszej instancji sprawę przegrał, po czym złożył apelację od tego wyroku.
Sąd apelacyjny uznał, że abp Léonard jest winien części obecnych problemów psychicznych Devilleta, które w 50 proc. uniemożliwiają mu pracę. Sposób w jaki hierarcha potraktował sprawę zarzutów o molestowanie "pozostawił w ofierze poczucie niesprawiedliwości i opuszczenia w latach 1996-2001". W ocenie sądu obecny prymas Belgii "nie uświadomił sobie sytuacji ofiary" i nie podjął kroków mających na celu ukaranie oskarżonego księdza, który następnie dopuścił się podobnych czynów. [54-letni obecnie ks. Hubermont został w 2012 r. skazany na 18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 5 lat w innej sprawie o pedofilię - KAI.]
Adwokat abp. Léonarda oświadczył, że jego klient szanuje decyzję wymiaru sprawiedliwości, zaś "jego pierwszą reakcją była nadzieja, że wyrok może przynajmniej pomóc panu Devilletowi". Jednocześnie wyraził zdziwienie orzeczeniem sądu, które jest inne niż w pierwszej instancji i "wątpliwe prawnie".
- Wyrok mnie nie przekonuje. Sąd chciał przede wszystkim uznać skargę ofiary i nie okazać się wobec niej nieczuły. Jestem sceptyczny wobec winy abp. Léonarda. Ofiara, gdy się ujawniła, była osobą dorosłą i mogła złożyć doniesienie [do sądu państwowego - KAI], czego wtedy nie zrobiła, wyraźnie prosząc Kościół, by nie podejmował działań przeciwko sprawcy. Kiedy ktoś nam mówi: "nic nie róbcie", niczego nie robimy - oświadczył jego adwokat.
Wraz z prymasem Belgii zastanowi się on nad celowością ewentualnej kasacji od wyroku sądu apelacyjnego. Mają na to 14 dni.
6 maja abp Léonard kończy 75 lat i zgodnie z prawem kościelnym powinien przejść na emeryturę. Zapowiedział już, że zamierza zamieszkać w jednym z sanktuariów w Belgii lub we Francji, gdzie spowiadałby pielgrzymów i głosił rekolekcje. Najpierw jednak - za zgodą swego następcy - chciałby spędzić pewien czas w byłym opactwie w Marche-les-Dames koło Namur - w Bractwie Świętych Apostołów, które założył. Zajmuje się ono formacją przyszłych księży.
W pożegnalnej rozmowie z tygodnikiem "Tertio" prymas Belgii przyznał, że okres jego posługi upłynął pod znakiem "afer pedofilskich w Kościele w Belgii", na czele ze sprawą bp. Rogera Vangheluwe [zdymisjonowanego w 2010 r. po tym, jak przyznał się do wielokrotnego molestowania swego siostrzeńca - KAI]. - Uderzyła ona w nas niczym grom z jasnego nieba. To, że ceniony kolega miał coś takiego na sumieniu było dla naszego Kościoła wielkim wstydem i zmartwieniem. Uważam, że znaleźliśmy podejście pełne wrażliwości powołując arbitraż i punkty kontaktowe [dla ofiar - KAI]. Dużo się nauczyliśmy przez ten czas i sprawy wyglądają dziś inaczej niż przed dziesięcioleciami. Niestety, stało się wiele złego - powiedział abp Léonard.
Skomentuj artykuł