Są cztery papieskie tematy, których media nie widzą, a które wiele mówią o pontyfikacie Franciszka [ROZMOWA]
Jaki wpływ na świat ma osobista wrażliwość papieża? Czy dziesięć lat pontyfikatu to naprawdę nowa epoka w Kościele? Skąd bierze się niezrozumienie, które często towarzyszy papieskim wypowiedziom? Na te pytania w naszej rozmowie odpowiada Michał Kłosowski - zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze", autor książki "Dekada Franciszka".
Marta Łysek: Gdybyś miał wybrać jedno słowo pontyfikatu Franciszka, jakie by było?
Kryzys! To jest pontyfikat permanentnego kryzysu i permanentnych zmian, i prób poszukiwania wyjścia z różnych kryzysów, ale też niestety napędzania tych kryzysów przez czasami nieumiejętną komunikację.
Dotykamy trudnej kwestii… Z Twojej perspektywy, jako autora książki pytającej o dekadę Franciszka – jak oceniasz papieską komunikację? Czy to jest nieumiejętność tego pontyfikatu i Kościoła, czy też wina mediów, które często zniekształcają słowa Franciszka?
To jest kwestia trzech rzeczy: po pierwsze żyjemy w świecie, w którym wielość głosów jest ogólnodostępna: w mediach społecznościowych tych głosów, opinii i wiadomości jest tyle, że łatwo się w nich zagubić i komunikacja Watykanu ewidentnie się zagubiła. Po drugie żyjemy w świecie absolutnej rewolucji technologicznej, dorównującej tej rewolucji Gutenberga - ja ją nazywam rewolucją Zuckerberga. W książce piszę o tym, że 2013 rok i dekada Franciszka zaczęły się od czegoś, co się teoretycznie z Kościołem nie wiąże, czyli od upowszechnienia się Iphone’ów i środków komunikacji internetowej. Nie wyobrażamy sobie dziś życia bez internetu i trudno znaleźć bardziej istotą zmianę. Trzecia rzecz to jest kwestia odbiorcy. Odbiorczość komunikatu bywa czasem ogromnym problemem, związanym z nieumiejętnym odczytywaniem słów Franciszka, który mówi po hiszpańsku, słucha go świat anglojęzyczny, a my w Polsce konsumujemy tłumaczenia. Z jednej strony te tłumaczenia są często robione nieumiejętnie, z drugiej - jest to też czas, mówiąc delikatnie, niechęci do odpowiedniego zdekodowania papieskiego komunikatu.
Dlaczego?
Dlatego, że dekada Franciszka jest też dekadą propagandy, a świat mediów społecznościowych jest światem, w którym prawda się zatraca nie z winy Kościoła, ale z winy różnych graczy, którzy próbują ją po prostu wykorzystać.
Na ile propaganda zniekształca nam słowa papieża?
Jeśli Aleksander Dugin, główny propagandzista Rosji powiedział kilkukrotnie, że Polskę należy odciąć od Kościoła i Kościół należy w Polsce zniszczyć po to, żeby Polską zawładnąć i rządzić, to chyba mamy tu odpowiedź. Ale propaganda stosowana wobec papieża, kwestia niechęci wobec Watykanu i świadomego złego odczytywania słów papieża, wyrywania ich z kontekstu, do tego kwestia tłumaczeń, które nie są najlepsze - to sprawy, które domagałyby się osobnej książki. Dlatego powiem krótko: to zniekształcenie jest znaczne, a wypowiedzi papieża często w oryginale odbiegają od tego, co czytamy w internecie i co słyszymy w komunikatach medialnych.
Zastanawiam się nad tym sformułowaniem, które u Ciebie w książce też pada: nowa epoka. Z jednej strony, mówiąc „nowa epoka”, wiele osób ma na myśli fakt wybrania papieża z zupełnie innego zakątka świata, z innym niż nasze myśleniem, innym kontekstem i wrażliwością. Z drugiej strony, gdy się analizuje nauczanie Franciszka, widać, że jest wierny temu, co mówili papieże przed nim, że jest ciągłość. A jednak mówi się o tym, że nauczanie Kościoła wchodzi właśnie w nową epokę. Jak to oceniasz?
Dekada Franciszka to nie jest nowa epoka w Kościele. Mówiąc o nowej epoce, mam na myśli nową epokę w dziejach świata. Kościół istnieje w pewnym kontekście ekonomicznym i politycznym, a w ostatniej dekadzie w tym kontekście paradygmaty się bardzo zmieniają. W ekonomii paradygmat kapitalistyczny odchodzi już trochę na bok, bo mamy nowe zagrożenia: nowe technologie, wielkie korporacje, turbokapitalim, kapitalizm inwigilacji. To są hasła, które zmieniają nam rozumienie rynku pracy i prawideł rządzących ekonomią i to jest jeden z elementów tej nowej epoki. Drugi element to jest powstawanie świata bipolarnego. Poprzednie trzydzieści lat to były lata hegemonii Stanów Zjednoczonych i świata zachodniego. W ostatnich latach – może nie w Polsce, ale na forum międzynarodowym - widać, że to się zmienia i głos dotychczasowych peryferii jest coraz bardziej słyszany.
Trzeci element jest związany z rozwojem technologicznym. Pisał o tym Marshall McLuhan: duże zmiany w technologii komunikacyjnej, jak wymyślenie pisma, upowszechnienie się prasy, czcionka drukarska zawsze implikowały zmiany społeczne i cywilizacyjne. Dekadę temu upowszechnił się internet i w zasadzie mamy wiedzę świata dostępną we własnej kieszeni, w smartfonie. To jest niewątpliwie początek nowej epoki, bo ta zmiana powoduje następne. Dlatego uważam, że nowa epoka faktycznie rodzi się podczas dekady Franciszka, ale to nie jest nowa epoka w Kościele, ale nowa epoka dla świata, epoka ciągłych zmian. To nie jest żadna zmiana dla Kościoła, bo Kościół jest, trwa, głosi Chrystusa. Natomiast Kościół istnieje w świecie i musi tę nową epokę zauważać. Ale dziesięć lat dla Kościoła to jest naprawdę niewiele.
Cieszę się, że to mówisz, bo często słyszę: będą zmiany, bo jest nowa epoka w Kościele, bo Franciszek jest taki inny…
A to wcale nie o to chodzi. Ostatnia dekada pokazuje, że świat się zmienia, a Kościół musi trochę za tym światem nadążyć. Nie mówię, że ma się do niego dopasowywać, ale powinien szukać możliwości i okazji do tego, żeby wyrywać ludzi ze struktur grzechu, których jest coraz więcej, i prowadzić ich poprzez to wyrwanie do zbawienia, do Pana Boga. Kiedyś to mogło być nauczanie moralne dotyczące wojny sprawiedliwiej, teraz może to być kwestia relacji człowiek-maszyna. Żyjemy w świecie bardzo szybkiego postępu technologicznego, relacje między człowiekiem a maszyną, człowiekiem a algorytmem sprawiają, że zmienia się nasza relacja do cnót kardynalnych. I Kościół musi na to znaleźć odpowiedź, bo wcześniej jej jeszcze miał. Ale nie jest to dla mnie żadna nowa epoka; to burzliwa dekada, świat się zmienia, ale Kościół zmienia się bardzo powoli i to jest jeden z jego większych plusów.
Często pokazywany jako wielki minus. Dlaczego według Ciebie to jeden z większych plusów Kościoła?
Bo papież Franciszek zachęca nas do tego, żebyśmy się zatrzymali. Przez cały pontyfikat Franciszek mówi: tak, świat pędzi w jedną stronę, ale wy pamiętajcie o tych rzeczach: o dialogu międzypokoleniowym, o tym, że technologia ma być dla człowieka, a nie człowiek dla technologii. W świecie, który ma biec – to jest takie heglowskie pojęcie historii, że mamy się rozwijać bez precyzowania kierunku - Kościół mówi: hola, hola, my tu jesteśmy dwa tysiące lat, wiemy, jak to jest, rozwój technologiczny widzieliśmy, zagrożenia są takie i takie – i tyle. Z drugiej strony pojawiają się nowe wyzwania, na które trzeba znaleźć odpowiedzi, ale dzięki tej perspektywie dwóch tysięcy lat Kościół nie musi się spieszyć, choć świat bardzo chce się spieszyć.
Kościół pozwala nam przyjąć inną perspektywę wobec konfliktów, wobec niesprawiedliwości, wobec grzechów - i to jest jeden z głównych elementów dekady Franciszka: inna perspektywa. W książce staram się to pokazać, porównać życie świata i burzliwej ostatniej dekady do życia Kościoła, który inaczej rozkłada akcenty, a Franciszek nam mówi: spokojnie, mamy czas.
Mówi to w opozycji do tego komunikatu: musimy szybko! I jest taki nacisk na Franciszka, żeby Kościół stał się takim „Kościołem natychmiast”. Jeśli mamy problem, chcemy, żeby natychmiast było rozwiązanie i denerwujące dla części społeczeństwa jest to, że Franciszek tego rozwiązania natychmiast nie daje. Czy nie jesteśmy wtedy jako Kościół postrzegani jako nieogarnięci i nie na bieżąco?
Dobrym przykładem jest synod o synodalności. Papież mówi: żeby znajdować rozwiązania, mamy się spotykać, rozmawiać: dlatego cały proces jest rozłożony na trzy-cztery lata. To nie może być szybko. Żeby coś zmienić ze spokojem i przy wspólnej zgodzie, trzeba się spotkać, porozmawiać, nie da się tego zrobić w moment. To jeden z elementów, które są bardzo europejskie w postrzeganiu tego pontyfikatu, bo Europa i Zachód są tacy hop do przodu: zaraz zdobędziemy księżyc, polecimy w gwiazdy, przeniesiemy świadomość do internetu. Kościół Franciszka jest trochę inny: to jest Kościół, który jest blisko ludzi, jest towarzyszący, a Europa tego nie rozumie.
W książce stawiam tezę, że technologia zmieniła nam cały ogląd rzeczywistości i sprawiła, że chcemy wszystkiego szybko i już - a tu mamy bardzo wolny pontyfikat. Różne rzeczy są w jego trakcie spowalniane, by był czas na myślenie w kontrze do świata. Było spotkanie w Rzymie poświęcone temu, jak budować etyczne algorytmy. I papież pozwala sobie na to, żeby powiedzieć: nie wiem, siądźmy i pogadajmy o tym. Droga synodalna – i znowu: chodzi o to, żeby się spotkać, pogadać, zobaczyć, co działa, a co nie. To jest nawet wizerunkowo pokazane przez papieża; jeździ na wózku, chodzi wolno.
Jesteś blisko, jeżdżąc za papieżem w jego pielgrzymki. Jakie widzisz tematy, które papież sam chce pokazywać światu i które nie są mu nakładane w jakiejś narracji?
Są takie cztery tematy. Od samego początku papież bardzo dużo mówi o relacjach międzypokoleniowych, o których naprawdę się rzadko mówi. Papież ze swoim backgroundem kulturowym często przypomina: słuchajcie się nawzajem. Pogadajcie z dziadkami, zamiast siedzieć w telefonie. Druga rzecz – to coś dla mnie trudnego jako dla faceta. Bardzo dużo uwagi papież poświęca kobietom. Nie w sensie pomysłów, żeby je wyświęcać, w ogóle nie w tym rzecz – ale w kontekście docenienia kobiecości, wrażliwości, ciepła, innego spojrzenia. Trzeci temat, oczywisty, który media dobrze podłapały, to właśnie wrażliwość. Papież jest wrażliwy, tak prywatnie, widać to w takiej jego „organoleptyczności”: jak się z człowiekiem spotyka, to go zawsze dotknie, złapie za rękę, za ramię, dotknie obrazu czy czegoś innego, co dostał. Chciałby tę wrażliwość przelać na świat i z jest w tym niezrozumiany. Dlaczego? Bo człowiek, który jest wrażliwy, ma poczucie, że cały świat jest zdolny czuć to, co on czuje - a tak nie zawsze niestety jest.
A ostatni temat, który bardzo nam umyka, to fakt, że jego pontyfikat jest bardzo maryjny. Papież każdą pielgrzymkę zaczyna i kończy przed obrazem Matki Bożej Salus Populi Romani w Santa Maria Maggiore i gdziekolwiek jedzie, zawsze spotyka się z jakimś obliczem Maryi. To są takie cztery tematy, których media nie widzą, bo one nie są bardzo medialne – ale są za to bardzo franciszkowe.
---
Michał Kłosowski - zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze" oraz szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów. Książka "Dekada Franciszka" wydana w 10. rocznicę wyboru papieża-jezuity to jego analiza aktualnej sytuacji świata i Kościoła. Publikuje w prasie polskiej i zagranicznej, na stałe akredytowany przy Watykanie. Autor programów radiowych i telewizyjnych. Stypendysta Departamentu Stanu USA, Teologii Politycznej i Papieskiego Uniwersytetu Świętego Tomasza z Akwinu (Uniwersytetu Angelicum), przygotowuje rozprawę doktorską na Papieskim Uniwersytecie Św. Krzyża w Rzymie. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie i London University of Arts.
Skomentuj artykuł