Kard. Danneels: Ten Papież nie gra, jest sobą
Papież nie jest ani nadczłowiekiem, ani postacią heroiczną. To normalny człowiek, który dźwiga na swych ramionach nadludzkie powołanie - powiedział kard. Godfried Danneels w wywiadzie dla dziennika "La Libre Belgique".
Według emerytowanego prymasa Belgii papież Franciszek jest "człowiekiem wielkiej prostoty, który nie przywiązuje żadnego znaczenia do własnej osoby, swego prestiżu, do tego, co ludzie sobie pomyślą, a media napiszą". Nie gra, "jest do tego niezdolny, nie jest aktorem". Wobec tłumu jego zachowania są wciąż bardzo proste i "wydaje się nieco zażenowany". A jednak w dniu wyboru potrafił tysiącom ludzi na placu św. Piotra "narzucić robiącą wrażenie ciszę".
- To dlatego, że jest sobą i nie ma zbyt donośnego głosu. Nie dąży do efektów i właśnie brak tego dążenia robi wrażenie. Nie przyjmuje żadnych póz przypisanych papieżowi. Na przykład głosząc homilię stał, choć przyjęło się, że papież ją wygłasza na siedząco. Zrobił tak jak zwykły proboszcz w parafii. Podczas hołdu kardynałów, którzy podchodzą jeden za drugim, aby okazać papieżowi posłuszeństwo, przygotowano dla niego fotel, ale on stał przed ołtarzem - wskazał belgijski kardynał.
Dodał, że sposób, w jaki papież mówi, wykonując proste gesty, świadczy, iż "On jest o tym [co mówi] przekonany, to wypływa z jego serca, on nie gra". Bycie sobą jest "jego w wielkim atutem". Jego homilia w niedzielę 17 marca i rozważanie przed modlitwą Anioł Pański "były bardzo proste, nie było tam wiele teologii". - Jest bardzo blisko ludzi, ukazuje się jako ojciec, dobry pasterz. Mam nadzieję, że uda mu się takim pozostać, bo wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby go trochę kierowano ku innej roli i proszono, by grał papieża - zaznaczył emerytowany arcybiskup Malines-Brukseli.
Pytany o "sprzeczność" między trwaniem Jana Pawła II, mimo choroby, na tronie św. Piotra a rezygnacją Benedykta XVI, wskazał, że "są to dwa wybory możliwe i akceptowalne". - Jan Paweł II pokazał, że był takim człowiekiem jak wszyscy, którzy cierpią dla Kościoła. To bardzo cenny motyw. Ale równie cenne jest stwierdzenie: "Zaszkodzę Kościołowi, jeśli nadal będę papieżem, bo już nie jestem w stanie tego robić". Ilustruje to dwie różne rzeczy: wartość cierpienia i pokorę kogoś, kto mówi: "Panie, już nie mogę" - wyjaśnił kard. Danneels.
Mówiąc o miłości papieża do ubogich, zauważył, że Europejczycy "pojmują ją rozumem, teraz trzeba, by poczuli ją w sercu". - Ubodzy są częścią składową i uprzywilejowaną Kościoła. Musi to jednak przestać być jedynie teoretycznym przekonaniem. Powinniśmy osobiście stać się ubożsi i skromniejsi w naszych bogatych krajach - przekonuje hierarcha, dodając, że "mieszkając w bogatej Europie zbyt łatwo zapominamy czym jest bieda".
Uważa on, że obecny papież "zmusi nas do nowego i bardziej uważnego spojrzenia na ubóstwo".
Kardynał zauważył też, że o ile Benedykt XVI dał nam "wielki prezent" w postaci swoich pism, to w przypadku Franciszka nie pisma ukształtują jego pontyfikat, lecz sama jego osoba. - Bóg zawsze daje papieża, jakiego potrzeba w danej chwili - wskazał długoletni prymas Belgii.
Dodał też, że głównym celem Kościoła jest ewangelizacja, ale "bardziej przez obecność" w zsekularyzowanym świecie, "niż przez słowa".
Skomentuj artykuł