"To tu papież rzuci wyzwanie mocom piekła"
Puerto Maldonado położone na przecięciu granic trzech państw: Peru, Boliwii i Brazylii, mogłoby służyć za obraz tego, czym był biblijny Eden - obraz stworzonej doskonałości i dramatu grzechu.
Amazonia na tym obszarze to zderzenie dziewiczego piękna i nieskazitelności, z irracjonalnymi tendencjami człowieka do samounicestwienia; konsekwencji zerwania więzów przyjaźni ze Stwórcą.
Puerto Maldonado, w dniach od 18 do 21 stycznia 2018 r. znajdzie się w centrum zainteresowania całego świata. Ma się to stać za sprawą wizyty Papieża, który wybrał na cel swojej pielgrzymki kolejno trzy miasta: Limę - stolicę państwa, Trujillo - miasto na północnym zachodzie kraju, które najwięcej ucierpiało w skutek tegorocznych powodzi, i… Puerto Maldonado. Właśnie wybór tego ostatniego miejsca wzbudza najwięcej zainteresowania. Dlaczego?
Jeden z wiodących katolickich portali internetowych powtórzył za abp. Miguelem Cabrejosą zdanie, że "Franciszek wybrał Puerto Maldonado, stolicę regionu amazońskiego, jako symbol rdzennych mieszkańców tej ziemi i problemów ekologicznych". I to prawda, lecz to nie wszystko; to zaledwie ułamek prawdy.
Ujmując kwestię obrazowo, należałoby odważnie stwierdzić, że Papież rzuca wyzwanie mocom piekła, skoncentrowanym w wyjątkowym nasileniu w tym właśnie miejscu, wokół obłąkańczej żądzy złota.
"Księga natury jest jedna i niepodzielna" mówi Papież Franciszek w Encyklice Laudato Si'. Od zawsze jesteśmy świadomi tego, że przyroda działa na zasadzie naczyń połączonych, wszystko jest powiązane, a my ludzie jesteśmy częścią tego systemu. Proces degradacji środowiska przyrodniczego i środowiska ludzkiego zachodzi jednocześnie, a najmocniej i bezpośrednio odczuwają to najubożsi mieszkańcy naszej planety.
W Puerto Maldonado widać tę zależność gołym okiem. Bogactwo zasobów naturalnych: biomateriału i złota, to dwa z wielu powodów destrukcji tego Bożego dzieła, a co za tym idzie: niszczenia relacji międzyludzkich i zasad moralnych, które je określają.
Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy
Żyły złota znajdują się w wysokich Andach. Lecz w przeciągu długich wieków drobinki złota z andyjskich gór wymywane i transportowane przez górskie strumyki osadzały się również w piaszczystych nadbrzeżach dorzeczy Amazonki. Kiedy "poszukiwacze złota" odkryli ten szlachetny minerał zaroiło się tu od minas de oro ilegales, czyli nielegalnych kopalni złota. Choć nazwa "kopalnia" stosowana do określenia tego zjawiska, w większości przypadków, dla nas Europejczyków brzmi zbyt pretensjonalnie. Są to raczej piaszczyste wyrobiska.
Przed wybudowaniem drogi asfaltowej "Interoceanica" łączącej Cusco (dawną stolicę inkaskiego imperium) z Puerto Maldonado proces odzyskiwania złota odbywał się ręcznie. Istnieją wciąż wyrobiska nazywane minas artesanales, gdzie miejscowi mieszkańcy dżungli dorabiali sobie obok uprawy ziemi, łowiectwa i rybołówstwa. Oni wiedzieli, że muszą żyć w symbiozie z otoczeniem. Skutki jakiegokolwiek braku równowagi odczuwali bezpośrednio na własnej skórze. Dziś nie łopaty, lecz potężne maszyny przewalają codziennie niezliczone ilości brzegowej ziemi w poszukiwaniu żółtego metalu. Niszczycielska technokracja nie zawahała się zapuścić nawet w gąszcz dzikich pnączy zielonego zakątka świata.
Rzecz jasna, rozwój techniczny jest zjawiskiem pożądanym. Staje się natomiast poważnym problemem, kiedy prowadzi do degradacji świata i jakości ludzkiego życia. W opisywanym przypadku chodzi o to, że aby użyć tych maszyn (pompy górnicze, refulery, pogłębiarki, płuczki, przesiewacze etc…), najpierw trzeba zlikwidować przeszkody, czyli obalić drzewa i wypalić krępującą ruchy maszyn okoliczną florę…
Zniszczony las, na którym ustawiono nielegalne osiedle kopaczy złota:
Ilość używanych siników spalinowych w opisywanym miejscu oblicza się na około 550 ciężkich maszyn, 800 motopomp i 150 pogłębiarek o zróżnicowanych rozmiarach.
Dziennie wjeżdża na teren prowincji Madre de Dios około 50 cystern z benzyną lub ropą. Do tego dochodzi codzienne zużycie 1500 litrów olejów rozlanych bezpośrednio do rzeki lub na ziemię; co na jedno wychodzi, bo i tak ulewne deszcze zmyją go do rzeki.
Gęsta sieć rzek w rejonie Mazuko i Puerto Maldonado, to odrażający obraz spustoszenia. Peruwiański Dziennik "El Comercio", podał wiadomość, że mineros ilegales w "gorączkowym poszukiwaniu złota", doprowadzili do przekierowania koryta jednej z największych w regionie rzek "Malinowski", która wyznacza naturalną granicę pomiędzy Parkiem Narodowym Tambopata i regionem Mazuco. (Bliska naszemu uchu i sercu nazwa rzeki Malinowski pochodzi od nazwiska polskiego inżyniera drogowego i kolejowego Ernesta Malinowskiego. Także bohatera obrony Callao w 1866 oraz projektanta i budowniczego Centralnej Kolei Transandyjskiej w Peru i Ekwadorze). Na zdjęciu satelitarnym zamieszczonym we wspomnianym artykule widać zakres tych zmian na odcinku 2,7 km w zestawieniu z naturalnym stanem rzeki z poprzedniego roku. Obraz wywiera piorunujące wrażenie!
Pracujące tam maszyny górnicze i dostający się do dorzeczy Amazonki zużyty olej z maszyn oraz zaburzenia ich naturalnych struktur, to tylko mała cząstka destrukcyjnej działalności człowieka. Prawdziwym zagrożeniem dla ekosystemu jest technologia używana w procesie oczyszczania złota, tzw. rafinacji. Złoto rodzime lub też uzyskane z kruszców zawiera zwykle domieszki najczęściej srebra, ale także miedzi i żelaza oraz innych pierwiastków w śladowej ilości.
Rabunkowe wydobycie
Niektóre sposoby rafinacji złota znane były już w starożytności. Najlepszy sposób oczyszczania złota polegał — według Pliniusza — na użyciu rtęci. Opisał tę technikę następująco: "Kiedy potrząsa się często wraz z rtęcią w glinianych naczyniach i w ten sposób zostają odrzucone zanieczyszczenia; by ona sama rtęć oddzieliła się od złota wylewa się ją na podsunięte skóry, przez które przepływając jak pot, pozostawia czyste złoto". Do odzyskania niewielkiej części złota, która pozostała w rtęci po przesączeniu przez skórę odparowywano ją (rtęć) podgrzewając mieszankę do odpowiedniej temperatury.
W Unii Europejskiej kwestię ograniczeń w wydobyciu rtęci i handlu tym pierwiastkiem, reguluje międzynarodowa konwencja nazwana "Konwencją z Minamaty", która mówi także o podjęciu działań w celu ograniczenia emisji rtęci w przypadku wydobycia złota tradycyjnego i na małą skalę.
Natomiast tu, w Puerto Maldonado, wątpię, żeby ktoś był w stanie cokolwiek kontrolować. Merkurio, czyli rtęć, to być może jedyny pierwiastek chemiczny, którego nazwę znają nawet amazońskie dzieci.
Obecnie znanych jest wiele sposobów rafinacji złota, istnieją nawet specjalne pompy kanadyjskiej produkcji, które automatycznie oczyszczają złoto bez stosowania rtęci. Ale w działaniu mineros ilegales nie ma miejsca na skrupuły. Liczy się myślenie czysto pragmatyczne, efekt uzyskany najniższym kosztem. Chyba jedyną zmianą technologiczną, jaka zaszła od starożytności w procesie pozyskiwania złota jest zamiana skóry do przecedzenia mieszanki na pończochę, a piece i generalnie warunki są bardziej prymitywne, niż te, które się widzi na szkicach w klasycznej literaturze przedmiotu.
Tak wygląda wydobycie złota w okolicy Puerto Maldonado:
By uzyskać 1 g czystego złota, trzeba użyć 2 g rtęci. Przy czym biorąc pod uwagę wszelkie dane i ich zmienne, rocznie średnio w departamencie Madre de Dios wydobywa się około 35 ton złota. Rachunek jest, więc prosty: 70 ton rtęci, tego nadzwyczaj groźnego metalu, który po procesie odparowania miesza się z powietrzem, wraca później w postaci mikroskopijnych kropli i opada w pobliżu miejsca, gdzie odbywał się proces chemiczny. Następnie dzieje się z nimi to, co w przypadku zużytego oleju, czyli częściowo pozostaje w glebie, a resztę deszcze zmywają do rzeki.
Niby nic. Przecież ta woda, ta dżungla nie czuje, nie żyje. One jedynie istnieją. Przyroda nie posiada samoświadomości, godności - nie jest podmiotem. To sposób myślenia tych, którzy w irracjonalny sposób ją eksploatują. Zapomina się tu lub ignoruje, zasadniczą kwestię, a o czym mówi "Laudato sí", że każdy organizm jest częścią jakiejś większej jedności organizmów w danej przestrzeni, która zarazem funkcjonuje, jako system. A my, jeden z organizmów, jako gatunek, ściśle zależymy od harmonijnego funkcjonowania tej całości. Dodatkowo musimy być świadomi faktu, że "żyjemy i działamy w pewnej rzeczywistości, danej nam uprzednio, wcześniejszej od naszych zdolności i naszego istnienia".
Ale wracając do rtęci….. Deszcze spłukują ją niosąc do rzek, gdzie gromadzi się na dnie koryta. Później jest wchłaniana przez ryby i jeśli taką zje inna ryba wytwarza się metylortęć, śmiertelna trucizna. Stąd już o krok do skutków, jakie wywołuje ten związek chemiczny w systemie nerwowym i oddechowym amatorów tychże ryb, a także w wodzie z zatrutych rzek. Według informacji podanej na stronie internetowej "medonet.pl", w ostrych zatruciach związkami organicznymi rtęci głównymi symptomami są: bóle głowy, drżenia mięśniowe, wzmożona pobudliwość, problemy z połykaniem, niewyraźna mowa, kłopoty z koordynacją ruchów, drgawki, a nawet śpiączka. Oprócz tego mogą wystąpić zmiany zwyrodnieniowe mięśnia sercowego.
Komu szkodzi złoto?
Amazoński departament Madre de Dios, to kontekst życia wielu ludzi. Z dziada pradziada rzeki w tym rejonie były matkami żywicielkami wspólnot plemiennych żyjących w ich pobliżu. Obecnie są oni spychani w głąb dżungli przez dzikie wycinanie drzew i truci przez odpadki chemiczne kopalni, egzystują na pograniczu nędzy, bez nadziei na godniejsze życie.
Opowiadał mi jeden z mieszkańców tej strefy, że zarybił kilka stawów, żył z tego on i jego rodzina, a może i cała osada. Ale na dnie jednego ze stawów mineros ("górnicy") niedawno odkryli złoto. Potrzebowali kilku godzin by zamienić w zatruty zbiornik coś, co przed chwilą jeszcze było stawem pełnym życia.
Teraz rybak boi się o pozostałe. Kto go obroni? Kto zajmie się jego sprawą, kiedy nie funkcjonuje tam nawet podstawowe prawo własności ziemi? W praktyce to ziemia niczyja, należy do tego, kto pierwszy ją zajmie. Tu obowiązuje faktyczne prawo dżungli, prawo silniejszego. Jaki pozostawia się wybór rdzennym mieszkańcom tych ziem? Przymierać głodem lub pracować przy złocie. Nie chcą stamtąd wyjeżdżać. Bo i gdzie do miasta? Wielu przymuszonych zaistniałą rzeczywistością tak zrobiło.
Krajobraz zniszczenia:
Lecz ci, którzy mieszkają w głębi dżungli, znają hiszpański zaledwie na poziomie "Kali jeść", "Kali spać". Na co dzień ludy tej leśnej głuszy, posługują się zależnie od przynależności plemiennej 7 różnymi językami (quechua sureño, amarakaeri, huachipaeri, machiguenga, mashco, yaminahua, sharanahua). Poza tym, to przecież zupełnie naturalne, że chcą pozostać na ziemi swoich ojców, wśród "duchów przodków". Odrywając się od tych korzeni, tracą poczucie sensu życia i gubią się w nowej rzeczywistości, gdzie najczęściej wykorzystywani do najniższych prac służebnych, żyją na skraju nędzy.
Zatem to już nie kwestia wyłącznie gwałtu dokonywanego na ekologii, lecz także zbrodnia jednego człowieka wobec drugiego brata człowieka. W grę wchodzą pojęcia godności ludzkiej, sprawiedliwości społecznej, dyskryminacji kulturowej, językowej. Jednym słowem, dotykamy tutaj fundamentalnych praw człowieka w ich ściśle egzystencjalnym wymiarze.
* * *
Peru. Papież w krainie gorączki - to nazwa cyklu tekstów pisanych przez franciszkańskiego misjonarza Bogdana Pławeckiego OFMConv pracującego w Peru. Papież w dniach 18-21 stycznia odwiedzi Peru w ramach swojej pielgrzymki do tego kraju oraz sąsiedniego Chile.
W trakcie podróży po tym południowo-amerykańskim kraju Franciszek odwiedzi również Puerto Maldonado, miejsce ekologicznej katastrofy, miasto prostytucji i sierocińców, "stolicę" rabunkowego wydobycia złota.
TEKST 1. >> Ekologiczna propaganda papieża Franciszka?
Pełny tekst encykliki "Laudato si’" >>
Chcesz wiedzieć więcej o pielgrzymce papieża do Peru i Chile? Śledź nasz specjalny serwis >>
Bogdan Pławecki OFMConv - misjonarz. 3 lata pracował w Peru, 2 lata - w Boliwii. Brat zakonny z rodziny Franciszkanów Konwentualnych. Obecnie student ostatniego roku teologii w Cochabamba. Autor opowiadania pt. "Pogromcy Czerwonego Smoka", o Męczennikach z Peru nie tylko dla dzieci.
Skomentuj artykuł